Kiedy obie ekipy mierzyły się z sobą jesienią, sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Śląsk Wrocław był wiceliderem, a przed sobą miał tylko Lecha Poznań. Obecnie zespół ze stolicy Dolnego Śląska próbuje wyjść z niemałego kryzysu i utrzymać przewagę punktową nad strefą spadkową.
Drużyna Macieja Skorży, podobnie jak miało to miejsce w październikowym spotkaniu (4:0) prezentowała dotychczas wysoką formę i walczy o mistrzostwo Polski. Na szczycie tabeli jest naprawdę ciasno. Każda wpadka może więc zadecydować o końcowym triumfie.
Pierwsze trzydzieści minut piątkowego meczu było spokojne. Obraz gry nie mógł zadziwiać. Lech utrzymywał się częściej przy piłce, a gospodarze mieli z tyłu głowy szybką kontrę, która mogłaby zaskoczyć rywala. Poznaniacy z łatwością podchodzili pod pole karne wrocławian. Brakowało jednak konkretów.
ZOBACZ WIDEO: Jaka przyszłość Krychowiaka w kadrze? "Stary wilk nie wyleniał"
Dobrą okazję do strzelenia gola jako pierwszy miał Erik Exposito, bo przed polem karnym gości sfaulowany został Petr Schwarz. Hiszpan ustawił futbolówkę przed "jedenastką", ale oddał fatalne uderzenie wprost w mur ustawiony przez Mickeya van der Harta.
Pod koniec pierwszej połowy zawodnicy nieco się ożywili. Wystarczyła minuta, aby po żółtej kartce otrzymali Exposito oraz Krzysztof Mączyński. Potem oba zespoły straszyły siebie nawzajem. Jako pierwszy Lech i Dawid Kownacki, który z lewej strony zagrywał do niekrytego Joao Amarala. Portugalczyk nie sięgnął jednak piłki.
Później atakował już Śląsk. Prostopadłe podanie na prawej stronie dostał Cayetano Quintana. Hiszpan próbował nawinąć defensora, zamiast oddawać strzał. Akcja nie przyniosła skutku, choć zapowiadała się naprawdę dobrze. Nawet gdyby trafił do siatki, gol nie zostałby uznany, bo sędzia odgwizdał spalonego.
Maciej Skorża zareagował i w przerwie dokonał zmian. Na boisko wszedł m.in. Michał Skóraś, który potrzebował dwóch minut, aby strzelić gola. Zawodnik Lecha wykorzystał błąd nierozgrzanego jeszcze Szymona Lewkota. Obrońca wrocławian minął się z piłką, a to otworzyło Skórasiowi drogę do bramki. Ten płasko uderzył po długim rogu i dał swojemu zespołowi prowadzenie.
W tym przypadku gospodarze nie mieli już tyle szczęścia, bowiem chwilę wcześniej piłkę z linii bramkowej po strzale Jakuba Kamińskiego wybił Patryk Janasik. Podopieczni Skorży na początku drugiej połowy wrzucili wyższy bieg.
Nie był to szczęśliwy dzień dla Dawida Kownackiego, który nie zdołał pokonać Michała Szromnika. Choć swoje szanse miał. Raz golkiper wrocławian w kapitalny sposób zatrzymał jego strzał z woleja, a chwilę wcześniej napastnik Lecha upadł na murawę po kontakcie z defensorem rywala. Arbiter nie podyktował jednak rzutu karnego.
Zespół Piotra Tworka szarpał, próbował, ale bez skutku. Lech Poznań kontrolował przebieg spotkania i ostatecznie zdobył trzy punkty. Drużyna Macieja Skorży wróciła na pozycję lidera PKO Ekstraklasy i pozostanie nim przynajmniej do soboty.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:1 (0:0)
0:1 - Michał Skóraś 48'
Składy:
Śląsk Wrocław: Michał Szromnik - Łukasz Bejger, Mark Tamas, Daniel Gretarsson (46' Szymon Lewkot) - Patryk Janasik, Krzysztof Mączyński (83' Dennis Jastrzembski), Petr Schwarz, Victor Garcia, Cayetano Quintana (65' Robert Pich), Erik Exposito (76' Fabian Piasecki), Waldemar Sobota (76' Patrick Olsen)
Lech Poznań: Mickey van der Hart - Tomasz Kędziora, Lubomir Satka, Antonio Milić (46' Joel Pereira), Pedro Rebocho - Radosław Murawski (71' Jesper Karlstrom), Pedro Tiba (76' Nika Kvekveskiri) - Kristoffer Velde (46' Michał Skóraś), Joao Amaral, Jakub Kamiński (82' Filip Marchwiński) - Dawid Kownacki
Żółte kartki: Krzysztof Mączyński (Śląsk Wrocław), Erik Exposito (Śląsk Wrocław)
Sędzia: Krzysztof Jakubik
Zobacz też:
Głos z Argentyny: Obawiamy się Polski. Macie coś, czego nie ma wiele innych drużyn
Mateusz Skwierawski: Losowanie udane, choć okazało się, że dla FIFA wojny nie ma [OPINIA]