Nietypowe zachowanie kibiców Legii. Jest komentarz Marka Papszuna

Przez wiele miesięcy Marek Papszun był łączony z przenosinami do Warszawy. W trakcie spotkania z Rakowem kibice Legii skandowali jego nazwisko. - Byłem mega zaskoczony - przyznał szkoleniowiec.

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Marek Papszun WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Marek Papszun
Raków Częstochowa jest na dobrej drodze, by powtórzyć sukces z minionego roku. W półfinale Fortuna Pucharu Polski drużyna Marka Papszuna pokonała 1:0 Legię Warszawa i 2 maja zmierzy się z Lechem Poznań.

Po ostatnim gwizdku Tomasza Musiała trener gospodarzy miał powód do dumy. Papszun chwalił grę swoich podopiecznych podczas konferencji prasowej.

- Jesteśmy szczęśliwi. Trudno, żeby było inaczej. Drugi raz z rzędu awansowaliśmy do finału, co jest dla nas wielką sprawą. Gratulacje dla całej szatni, chłopaków, sztabów i wszystkich osób pracujących w klubie. Dożyliśmy takich czasów, że jesteśmy w stanie zdominować Legię. Zwycięstwo nie podlega dyskusji. Gdybyśmy wykorzystali wszystkie okazje, to mogłoby być nawet 6-7 bramek - przekonywał 47-latek.

ZOBACZ WIDEO: Mocne sparingi Polaków przed mundialem w Katarze. "Trochę się tych meczów boję"

To było wyjątkowe spotkanie dla opiekuna Rakowa. Papszun był jednym z kandydatów na trenera Legii, ale najwyraźniej nie porozumiał się z Jackiem Zielińskim. "Wojskowi" rozważają zatrudnienie Kosty Runjaicia.

Co ciekawe, kibice Legii skandowali jego nazwisko na stadionie w Częstochowie. - Byłem mega zaskoczony. Miło usłyszeć swoje nazwisko od przeciwników. Oczywiście, można było się domyśleć, z czym to było związane - skomentował.

- Cała drużyna spisała się na szóstkę, zasłużyliśmy na zwycięstwo w 200 procentach. Występ na Narodowym to zawsze duża sprawa, a wygrana - jeszcze większa. Dzisiaj trochę niepotrzebne były emocje w końcówce. Musimy szybko się zregenerować, bo w lidze też trzeba przypilnować pewnych spraw - podkreślił Papszun.

Zawodnicy Aleksandara Vukovicia mają iluzoryczne szanse na awans do europejskich pucharów. Serbski szkoleniowiec był w minorowym nastroju po porażce na obiekcie Rakowa.

- Z naszej strony największy żal i pretensje są o pierwszą bramkę na początku meczu, która padła po stałym fragmencie gry. Sami utrudniliśmy sobie sprawę. Puchar Polski był podstawowym celem i szansą na uratowanie europejskich pucharów, teraz pozostaje nam wrócić do gry w ekstraklasie - mówił na gorąco po meczu.

Vuković narzekał na problemy kadrowe. - Gratulacje dla gospodarzy, to było zasłużone zwycięstwo. Dzisiaj mieliśmy swoje problemy. Staraliśmy się wystawić jedenastkę, jaka w tej chwili wydaje się najmocniejsza. Nie mam wątpliwości, że takim składem wyszliśmy, inną kwestią jest forma poszczególnych zawodników. Drużyna razem wygrywa i przegrywa - podsumował.

Czytaj także:
Czarny scenariusz dla Legii. Tego nie było od wielu, wielu lat
Michniewicz zabrał głos po śmierci ojca. Żałuje jednego

Czy zespół Papszuna znowu sięgnie po puchar?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×