Nietypowe zachowanie kibiców Legii. Jest komentarz Marka Papszuna

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Marek Papszun
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Marek Papszun

Przez wiele miesięcy Marek Papszun był łączony z przenosinami do Warszawy. W trakcie spotkania z Rakowem kibice Legii skandowali jego nazwisko. - Byłem mega zaskoczony - przyznał szkoleniowiec.

Raków Częstochowa jest na dobrej drodze, by powtórzyć sukces z minionego roku. W półfinale Fortuna Pucharu Polski drużyna Marka Papszuna pokonała 1:0 Legię Warszawa i 2 maja zmierzy się z Lechem Poznań.

Po ostatnim gwizdku Tomasza Musiała trener gospodarzy miał powód do dumy. Papszun chwalił grę swoich podopiecznych podczas konferencji prasowej.

- Jesteśmy szczęśliwi. Trudno, żeby było inaczej. Drugi raz z rzędu awansowaliśmy do finału, co jest dla nas wielką sprawą. Gratulacje dla całej szatni, chłopaków, sztabów i wszystkich osób pracujących w klubie. Dożyliśmy takich czasów, że jesteśmy w stanie zdominować Legię. Zwycięstwo nie podlega dyskusji. Gdybyśmy wykorzystali wszystkie okazje, to mogłoby być nawet 6-7 bramek - przekonywał 47-latek.

ZOBACZ WIDEO: Mocne sparingi Polaków przed mundialem w Katarze. "Trochę się tych meczów boję"

To było wyjątkowe spotkanie dla opiekuna Rakowa. Papszun był jednym z kandydatów na trenera Legii, ale najwyraźniej nie porozumiał się z Jackiem Zielińskim. "Wojskowi" rozważają zatrudnienie Kosty Runjaicia.

Co ciekawe, kibice Legii skandowali jego nazwisko na stadionie w Częstochowie. - Byłem mega zaskoczony. Miło usłyszeć swoje nazwisko od przeciwników. Oczywiście, można było się domyśleć, z czym to było związane - skomentował.

- Cała drużyna spisała się na szóstkę, zasłużyliśmy na zwycięstwo w 200 procentach. Występ na Narodowym to zawsze duża sprawa, a wygrana - jeszcze większa. Dzisiaj trochę niepotrzebne były emocje w końcówce. Musimy szybko się zregenerować, bo w lidze też trzeba przypilnować pewnych spraw - podkreślił Papszun.

Zawodnicy Aleksandara Vukovicia mają iluzoryczne szanse na awans do europejskich pucharów. Serbski szkoleniowiec był w minorowym nastroju po porażce na obiekcie Rakowa.

- Z naszej strony największy żal i pretensje są o pierwszą bramkę na początku meczu, która padła po stałym fragmencie gry. Sami utrudniliśmy sobie sprawę. Puchar Polski był podstawowym celem i szansą na uratowanie europejskich pucharów, teraz pozostaje nam wrócić do gry w ekstraklasie - mówił na gorąco po meczu.

Vuković narzekał na problemy kadrowe. - Gratulacje dla gospodarzy, to było zasłużone zwycięstwo. Dzisiaj mieliśmy swoje problemy. Staraliśmy się wystawić jedenastkę, jaka w tej chwili wydaje się najmocniejsza. Nie mam wątpliwości, że takim składem wyszliśmy, inną kwestią jest forma poszczególnych zawodników. Drużyna razem wygrywa i przegrywa - podsumował.

Czytaj także:
Czarny scenariusz dla Legii. Tego nie było od wielu, wielu lat
Michniewicz zabrał głos po śmierci ojca. Żałuje jednego

Źródło artykułu: