Starcie Burnley z Evertonem było z gatunku tych "o sześć punktów". "The Clarets" musieli wygrać, jeśli chcieli myśleć o walce o utrzymanie. Za to zwycięstwo pozwoliłoby "The Toffees" złapać oddech i odskoczyć od strefy spadkowej.
Pierwsze 15 minut to była pełna dominacja Burnley, ale udokumentowana tylko jednym golem Nathana Collinsa. Everton w miarę szybko odrobił straty, a do przerwy prowadził 2:1 za sprawą dubletu Richarlisona. Oba trafienia były z rzutów karnych.
Wydawało się, że po przerwie to goście z Liverpoolu będą mieli przewagę, ale druga połowa zaczęła się podobnie do pierwszej. Burnley zdominowało środek pola i strzeliło szybkiego gola. Jego autorem był Jay Rodriguez.
ZOBACZ WIDEO: Mocne sparingi Polaków przed mundialem w Katarze. "Trochę się tych meczów boję"
Zamiast iść za ciosem, to gospodarze zdecydowali się na defensywę i czekanie na możliwość kontry. To typowe zachowanie ekipy prowadzonej przez Seana Dyche'a. Everton miał kilka sytuacji, a blisko hat-tricka był Richarlison. Dobrze w bramce spisywał się Nick Pope.
Wysiłki gości na nic się zdały. Jak mawia klasyk, niewykorzystane okazje lubią się mścić i zemściły się na Evertonie. Cenne zwycięstwo 3:2 dla Burnley dał w samej końcówce Maxwel Cornet.
Dzięki tej wygranej Burnley jest o punkt za Evertonem, który zajmuje 17. miejsce, ostatnie dające utrzymanie w Premier League.
Burnley FC - Everton 3:2 (1:2)
1:0 - Nathan Collins 12'
1:1 - Richarlison (k.) 18'
2:1 - Richarlison (k.) 41'
2:2 - Jay Rodriguez 57'
3:2 - Maxwel Cornet 85'
Czytaj też:
Królewska precyzja Realu
Dramat Michniewicza