Ukrainiec wdzięczny Niemcom za pomoc, ale wytknął im jeden problem

PAP/EPA / Na zdjęciu: Andrij Woronin
PAP/EPA / Na zdjęciu: Andrij Woronin

Od 24 lutego trwa rosyjska agresja na Ukrainę. Wojna mocno zmieniła życie byłej gwiazdy Liverpoolu i zawodnika grającego w Bundeslidze Andrija Woronina. W najnowszym wywiadzie Ukrainiec opowiedział m.in. o pomocy z Niemiec.

W tym artykule dowiesz się o:

Krótko po rozpoczęciu wojny Andrij Woronin zrezygnował ze stanowiska trenera Dinamo Moskwa. W trakcie rozmowy z "Bildem" wyznał, że nie wyobrażał sobie kontynuowania pracy w kraju, który zaatakował jego ojczyznę.

- Mój ojciec i ja wyjechaliśmy z Moskwy przez Amsterdam. Moja żona później przez Stambuł. Mamy szczęście, że nie musimy już uciekać i stać gdzieś na stacji kolejowej z dwoma torbami. Cała moja rodzina znajduje się obecnie w Nadrenii. Bomby nie zagrażają naszemu domowi - powiedział Woronin.

Nie ukrywa, że jest bardzo wdzięczny Niemcom za okazywaną pomoc. - To wspaniałe, jak ludzie pomagają z własnej woli. Zabraliśmy się tutaj za zbieranie różnych środków - od odzieży i lekarstw po karmę dla psów - zrelacjonował "Bildowi".

Ma jednak pewne uwagi. - To, co dzieje się w Niemczech, jest świetne. W urzędach pojawia się sporo niejasności. Moje dzieci natomiast nie mogą jeszcze chodzić tutaj do liceum, choć do niedawna uczęszczały do niemieckiej szkoły w Moskwie i mają niemieckie paszporty - dodał Woronin.

Sytuację w Ukrainie przeżywa bardzo mocno. - Gdy tylko widzę zdjęcia z Mariupola, a ostatnio z Buczy, to mogę tylko płakać. Mój dzień zaczyna się od wiadomości wojennych i podobnie się kończy - zaznaczył.

- O zgrozo, czegoś takiego nigdy nie da się wybaczyć! Są takie chwile, w których myślę, że to wszystko nie może być prawdą. Wówczas się opamiętuję i spoglądam na te wszystkie okropne zdjęcia, czując tę bolesną prawdę - podsumował.

Czytaj także:
Cristiano Ronaldo pokajał się. Taki wykonał gest wobec kibica
Boruc był na meczu w Poznaniu. Wydało się, gdzie go oglądał