Grigorij Surkis - bo o nim mowa - do 1996 roku rządził Dynamem Kijów. Później został prezesem Zawodowej Ligi Piłkarskiej Ukrainy, a następnie przejął stery w Federacji Futbolu Ukrainy. W związku z tym przekazał stery młodszemu z braci, który do dziś rządzi Dynamem. Po wybuchu wojny obu braci oskarżono o ucieczkę z Ukrainy, a Grigorijowi od dawna kibice zarzucają sympatię do Rosji (więcej TUTAJ).
Z tego powodu najzagorzalsi kibice Legii zapowiedzieli bojkot "meczu o pokój" między mistrzem Polski a Dynamem. "Wedle przedstawionych przez kibiców Dynama wiarygodnych dowodów i informacji, właściciele Dynama, bracia Surkis, prezentują od zawsze postawy prorosyjskie, współpracują z rosyjskimi politykami i lobbystami. Jeden z Surkisów - Grigorij - był członkiem zdelegalizowanej na Ukrainie prorosyjskiej partii politycznej" - czytamy we fragmencie ich oświadczenia opublikowanego czwartego kwietnia.
Kibice dotrzymali słowa. Na "żylecie" zabrakło kibiców. Zamiast nich na trybunie pojawił się duży transparent z hasłem "stop the war" (z ang. stop wojnie).
Towarzyski mecz z Legią ma być początkiem europejskiego tournee Dynama. Następnie klub z Kijowa ma zagrać w Dortmundzie z Borussią.
Andrij Pawełko, prezes ukraińskiej federacji: Rosjanie mordują nasze dzieci. Giną też piłkarskie talenty
Benzema czy Lewandowski? Bitwa dwóch wielkich piłkarzy
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dobre wieści dla kibiców kadry. Ten film daje nadzieje