Gdy Cezary Kulesza mianował Czesława Michniewicza selekcjonerem reprezentacji Polski, w środowisku rozgorzała dyskusja na temat przeszłości nowego opiekuna Biało-Czerwonych.
Michniewicz nigdy nie ukrywał swojej znajomości z Ryszardem F. ps. "Fryzjer", który zorganizował mafię piłkarską w Polsce. Z drugiej strony, szkoleniowiec nigdy też nie wytłumaczył, dlaczego w latach 2003-05, gdy prowadził Lecha Poznań, aż 711 razy łączył się telefonicznie z F. Więcej o tym TUTAJ.
Już na powitalnej konferencji prasowej na pytania o te niewyjaśnione fakty reagował, grożąc sądem Szymonowi Jadczakowi z Wirtualnej Polski. Radość ze zwycięstwa nad Szwecją, zmącił natomiast bezpardonowym atakiem na Jacka Kurowskiego z TVP i kilku innych dziennikarzy. Więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ibrahimović nie przestaje zadziwiać. To nie fotomontaż!
- W "Kanale Sportowym" użyłem mocnych słów, uznano, że zabrakło mi klasy, ale czy ja zostałem potraktowany z klasą? Gdy zostałem selekcjonerem, nikt nie chciałby wejść w skórę mojej rodziny - mówi selekcjoner w obszernej rozmowie z "Piłką Nożną".
Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna": Jak awans na mundial przyjął pana zagorzały kibic, czyli teściowa?
Czesław Michniewicz, selekcjoner reprezentacji Polski: Ze wzruszeniem. Przed spotkaniem ze Szwecją spotkała sąsiada, szedł na transmisję, butelki pobrzękiwały w reklamówce. Ludzie czekali na ten awans. Teściowa świetnie orientuje się w tematyce futbolowej, ogląda każdą kolejkę Ekstraklasy od deski do deski - bez różnicy czy ja akurat jestem trenerem ligowym. Niedawno zaczepiła grupkę młodych chłopaków, jeden z nich ubrany był w koszulkę Marcusa Da Silvy z Arki: - A pan to nie wygląda na Da Silvę - uśmiechnęła się. Małolaci mieli ubaw, że babeczka w wieku emerytalnym w ogóle wie, kto to jest Da Silva. Po powrocie z losowania grup mistrzostw świata zawiozłem teściowej porządne wino. Bardzo przeżywa każdy mój mecz, czyta wszystko, chciałem chociaż w taki sposób wynagrodzić jej nerwy.
Pana mecz ze Szwecją też sporo nerwów kosztował - ile kilometrów przeszedł pan wzdłuż linii boiska, bo chyba nawet na chwilę pan się nie zatrzymał?
Na pewno dużo - przecież na Stadionie Śląskim odległość między linią boczną a ławką rezerwowych jest znacząca. A że sztab na bieżąco wycina fragmenty meczu z kamery Roberta Musiołka do analizy wideo, które pokazujemy drużynie w przerwie, ale również służą nam do późniejszej pracy, kręciłem się w tę i z powrotem, by przekazać Kamilowi Potrykusowi, na co zwrócimy uwagę zawodnikom.
Ile nieodebranych połączeń miał pan po meczu o mundial?
Siedemset jedenaście! Mówiąc jednak poważnie, bardzo dużo. Przeoczyłem nawet telefon od premiera Mateusza Morawieckiego. Ale szybko udało się nam skontaktować, widzieliśmy się na kawie w zeszłym tygodniu. Rozmawiałem też z Adamem Nawałką, zresztą jesteśmy w regularnym kontakcie, po meczu ze Szwecją zadzwonił Jurek Brzęczek. Miło.
To już zupełnie merytorycznie - jaki najważniejszy wniosek na przyszłość płynie z meczu ze Szwecją?
Że drużyna może grać na wysokim poziomie, że może być zdyscyplinowana, że może imponować mądrością na boisku, że może w pełni wykorzystać potencjał. Przede wszystkim jednak to był taki mecz, w którym jeden zawodnik za drugiego rozbiłby się o ścianę. Nawet chłopcy odesłani na trybuny. Sprawdził się też fortel - w meczu ze Szkocją celowo kryliśmy indywidualnie przy stałych fragmentach, zresztą po rzucie wolnym straciliśmy gola, by Szwedzi pomyśleli, iż podobnie będzie w Chorzowie. Na Stadionie Śląskim broniliśmy jednak w strefie, rywal może raz stworzył zagrożenie po stałym fragmencie, bo przygotował rozwiązania pod krycie indywidualne. Czyściliśmy wszystko. Drużyna stanowiła jedność. Nie miało znaczenia, że ktoś gra w wyjściowej jedenastce kosztem kogoś. Mówiłem chłopakom, że w reprezentacji nieważne jest to, co znajduje się z tyłu koszulki, a to co z przodu. Nieważne jest kto gra, ważne dla kogo.
Jak po zerwaniu więzadeł krzyżowych ocenia pan szanse na występ Jakuba Modera w Katarze?
Kuba operację ma przejść we Włoszech [już jest po operacji - przyp. red.], natomiast staraliśmy się, aby rehabilitacja przebiegała w Polsce. Proces rehabilitacji jest kluczowy dla możliwie szybkiego powrotu Kuby na boisko, a w naszym kraju mamy świetnych specjalistów. Rozmawialiśmy na ten temat z klubem Modera, wszystko jednak wskazywało na to, że zawodnik będzie wracał do zdrowia w Anglii. Gdyby proces wyprowadzania Kuby z kontuzji przebiegał pomyślnie, miałby szanse wrócić na boisko kilka tygodni przed rozpoczęciem mundialu, więcej - miałby szanse pograć w lidze. Ważne w przypadku Modera jest również, aby wykorzystał ten czas na pracę nad rezerwami, choćby nad zbudowaniem tkanki mięśniowej, aby po powrocie do zajęć z piłką był jeszcze mocniejszy. Krzysiek Piątek rehabilitował się w Poznaniu, co pewien czas wracał do Berlina na kontrolę, Niemcy nie mogli uwierzyć, że tak szybko robi postępy. Kamil Jóźwiak, który już jakiś czas temu podpisał kontrakt w Stanach Zjednoczonych, jeszcze w zeszłym tygodniu wracał do zdrowia pod okiem specjalistów z Poznania. Nie ma w tym przypadku.
Jak dużym osłabieniem reprezentacji Polski byłby brak Modera w finałach mistrzostw świata?
Poważnym. Kuba to piłkarz mogący grać w kilku systemach, może postraszyć strzałem z dystansu z obu nóg. Ma niesamowity potencjał.
Kiedy prowadził pan kadrę do lat 21, zdarzało się jednak panu narzekać na Modera.
Na niemowlaki też niektórzy narzekają, że nie potrafią chodzić, z czasem zdobywają tę umiejętność. Kuba zrobił olbrzymi postęp. Przede wszystkim pod względem motoryki, ale też wyszkolenia. Chcemy, żeby pojechał na mundial, Moder ma podobne pragnienie, ważne jednak będzie też to, czego chce klub.
Mateusz Klich to człowiek, który może zastąpić Modera w czerwcu w wyjściowej jedenastce?
Ma trochę inną charakterystykę, w moich oczach to piłkarz na pozycję numer osiem. Ale rzecz jasna muszę otaczać się zawodnikami, którzy na co dzień rywalizują z najlepszymi piłkarzami świata. Premier League to określony poziom. Tempo, szybkość myślenia, obciążenia, radzenie sobie ze stresem. No i Mateusz rozumie znaczenie wykorzystywania przestrzeni na boisku, bo na tym bazował Marcelo Bielsa, jego były trener w Leeds United. To dla mnie bardzo istotne. Rozumie więc grę, teraz ważne, by koledzy z drużyny narodowej wiedzieli, kiedy podać mu piłkę.
Po meczu ze Szwecją doszedł pan do wniosku, że ustawienie z czterema obrońcami i jednym napastnikiem będzie w kolejnych meczach bazą dla gry reprezentacji Polski?
Absolutnie nie. Powołujemy szeroką kadrę, dzięki temu możemy myśleć o grze w różnych ustawieniach. Nie chcę szufladkować drużyny - im więcej wariantów przygotujemy, tym trudniejsi będziemy do rozszyfrowania dla przeciwników.
Grzegorz Krychowiak regularnie grający w klubie, to Grzegorz Krychowiak mający u pana pewny plac w drużynie narodowej?
Nie mogę tak postawić sprawy. Krystian Bielik jeszcze niedawno zmagał się z kontuzją, a ze Szwecją rozegrał całe spotkanie, Grzesiek z kolei jesienią grał wszystko, a teraz miał problem. Grzesiek zapewne latem będzie szukał nowego miejsca pracy, co zastanie w kolejnym klubie, trudno dziś wyrokować. Planowałem rozmawiać z Grześkiem w weekend w Grecji o jego przyszłości. On musi grać, inaczej znajdziemy się w tej samej sytuacji, co przed marcowym zgrupowaniem.
Na kolejnej stronie przeczytasz o tym, kogo Czesław Michniewicz ma zamiar w najbliższym czasie wprowadzić do reprezentacji i dowiesz się, czy Robert Lewandowski zagra w czerwcowych meczach Ligi Narodów.
[nextpage]
Bartosz Bereszyński już na stałe powędruje na lewą stronę defensywy?
Nie, natomiast mecz ze Szwecją pokazał, że Bartek w starciu z trudnym przeciwnikiem, pod dużą presją, jest zawodnikiem, który poradzi sobie z grą na tej pozycji. Poszukamy jednak także innych rozwiązań. W zeszłym tygodniu wybierałem się do Roberta Gumnego, zależało mi, żeby zobaczyć zawodnika na tle rywala najwyższej klasy, czyli Bayernu Monachium. I w tym meczu więcej uwagi zamierzałem poświęcić grze Gumnego, a nie Roberta Lewandowskiego. W reprezentacji młodzieżowej Gumny na lewej stronie obrony spisywał się bardzo dobrze.
Kiedyś mówił pan o nim, że pod względem rozumienia gry, to mały Philipp Lahm, pytanie czy równie skuteczny byłby na lewym wahadle.
Byłby, nie mam wątpliwości. Ma fantastyczną dynamikę, jest dobrze wyszkolony pod względem technicznym. Niesamowity potencjał. Więcej - Robert występował też z prawej strony trzyosobowego bloku obronnego. Jeśli będzie regularnie pojawiał się w Bundeslidze, dlaczego miałby nie otrzymać szansy? Co ważne, ja szukam zawodników, którzy będą regularnie grali w klubach jesienią, dlatego dziś nikogo nie chcę przekreślić, nawet jeśli są zawodnicy mający obecnie problem z miejscem w wyjściowych jedenastkach klubowych. Mam na myśli choćby Karola Linettego. Pół roku w piłce to wieczność, dziś Karol ma problem w klubie, ale po oknie transferowym sytuacja może zupełnie się odwrócić.
Nie mamy też w kadrze zawodnika o charakterystyce Patryka Dziczka, ubolewam nad tym, że ma problemy zdrowotne. Przed meczem ze Szwecją zaprosiłem Patryka do hotelu, porozmawialiśmy, jeśli uda mu się wrócić na boisko, widziałbym dla niego miejsce w drużynie narodowej. Podobnie uważnie będę śledził postępy po powrotach po kontuzjach Bartka Kapustki i Mateusza Bogusza. Zamierzam utrzymywać stały kontakt także z zawodnikami w tym momencie pozornie nie zasługującymi na miejsce w kadrze. Najbliższe tygodnie w znacznym stopniu poświęcę piłkarzom, dla których w marcu zabrakło miejsca na liście powołanych.
Jak na przykład Nicola Zalewski?
Wybieram się do Rzymu, będę rozmawiał z Nicolą, będę w ogóle rozmawiał z zawodnikami, którzy mają potencjał na rywalizację na poziomie międzynarodowym. Pod koniec ubiegłego tygodnia planowałem odwiedzić Grześka Krychowiaka i Damiana Szymańskiego z AEK Ateny, następnie ruszam do Włoch, nie tylko do Zalewskiego, bo zamierzam spotkać się również z Sebastianem Walukiewiczem - przekaz dla Sebastiana mam jasny, masz szanse pojechać na mundial, ale musisz jesienią regularnie grać w klubie. Dalej wizyta u Pawła Dawidowicza, może uda się pomówić z Filipem Jagiełłą. Posłucham piłkarzy, chciałbym jednak także wsłuchać się w głos ich trenerów. Podobnie będzie w Stanach Zjednoczonych. Do Ameryki wybieram się w towarzystwie prezesa PZPN, Cezarego Kuleszy - będziemy na meczu między innymi New England Revolution z Charlotte FC, a zatem na starciu Adama Buksy z Karolem Świderskim oraz Kamilem Jóźwiakiem [rozmowa została przeprowadzona przed wylotem selekcjonera do USA - przyp. red.].
Chciałbym pomówić z Brucem Areną, który zachował się elegancko względem reprezentacji Polski i zwolnił Adama wcześniej na marcowe zgrupowanie oraz Miguelem Angelem Ramirezem, szkoleniowcem Charlotte. I jeszcze z Gerhardem Struberem, trenerem New York Red Bulls, bo Patryka Klimalę też uważnie obserwujemy. Wizytę w Stanach zakończymy w Orlando obejrzeniem z wysokości trybun meczu Meksyk – Gwatemala. Jako sztab szkoleniowy musimy poukładać relacje z klubami, przed mundialem dostaniemy piłkarzy osiem dni przed pierwszym meczem, dlatego na bieżąco potrzebujemy mieć pełny wgląd w ich wyniki badań - przed turniejem nie będzie właściwie czasu, aby cokolwiek poprawić.
Których zawodników z reprezentacji młodzieżowej Macieja Stolarczyka bierze pan pod uwagę przy powołaniach na czerwcowe mecze w Lidze Narodów?
Przede wszystkim muszę z Maćkiem omówić szczegóły, nie zapadła bowiem jeszcze decyzja, czy podobnie jak w marcu nie powołamy żadnego z piłkarzy kadry do lat 21. Młodzieżówka nadal ma szanse awansu do finałów mistrzostw Europy, ale z drugiej strony – selekcja na mundial musi rozpocząć się w czerwcu. Dlatego zamierzam być w kontakcie z piłkarzami z drużyny Maćka, na których patrzymy. Z Kacprem Kozłowskim, Kubą Kiwiorem, Kamilem Piątkowskim, bez wątpienia na powołanie do pierwszej reprezentacji zapracował Kuba Kamiński, a mam na oku jeszcze dwóch młodych zawodników.
To znaczy?
Mariusza Fornalczyka i Mateusza Łęgowskiego z Pogoni Szczecin. Ciekawi chłopcy, Łęgowski to piłkarz mobilny, dobrze poruszający się po boisku, z nienaganną techniką, dużo widzi, szuka strzału, pasujący do stylu gry, który preferuję. Wracając jednak do meritum, meczami w czerwcu i wrześniu musimy przygotować zespół do udziału w finałach mistrzostw świata. W tym pierwszym terminie znów planuję powołanie szerokiej grupy zawodników, nawet jeśli w mediach podniesie się lament, że nie będzie jak trenować. Poradzimy sobie. W czerwcu zagramy trzy lub cztery mecze na przestrzeni kilkunastu dni, a jeszcze przy tym podróżujemy. Musi być wybór. Dla mnie mundial de facto się zaczął.
Robert Lewandowski weźmie udział w czerwcowym zgrupowaniu?
Za wcześnie, by cokolwiek przesądzić, zapewne będzie to w pewnym stopniu uzależnione od tego, jak daleko Bayern Monachium zajdzie w Lidze Mistrzów. Będę z Robertem korygował plany na bieżąco. Wyobrażam sobie, że mógłby pomóc kadrze na przykład w dwóch meczach. To luźny pomysł, żaden konkretny plan, natomiast pewne jest, że Robert w optymalnej formie będzie potrzebny drużynie narodowej w listopadzie, więc jeśli dłuższa przerwa między sezonami miałaby mu pomóc, nie widzę przeszkód. Termin mundialu spowoduje, że większość lig wcześniej wznowi rozgrywki, terminarz będzie wyjątkowo napięty, mecz będzie gonił mecz. Wypoczynek między sezonami – fizyczny, ale też psychiczny, bo jak grasz w takim klubie jak Bayern, ogromna presja towarzyszy ci codziennie - odegra istotną rolę.
Na kolejnej stronie selekcjoner wyjaśnia, czy przed MŚ 2022 Polska zagra towarzysko z Brazylią. Zdradza też, kto może dołączyć do jego sztabu i z jakiego nowatorskiego badania będzie czerpał wiedzę przed grą w Katarze.
[nextpage]
W ogóle jaki ma pan pomysł na rozegranie Ligi Narodów - potraktuje pan mecze jako poligon doświadczalny, czy jednak przede wszystkim liczyć będą się punkty i utrzymanie miejsca w Dywizji A?
Trzeba połączyć jedno z drugim. Będę chciał rozegrać przynajmniej jedno spotkanie na galowo, czyli w zestawieniu zbliżonym do tego w meczu ze Szwecją, by potwierdzić, że to, co się wydarzyło w Chorzowie, może być powtarzalne. Rotacji jednak nie unikniemy. Nie ma takiej możliwości.
Przed turniejem w Katarze zagramy towarzysko z Brazylią?
Jest taki pomysł, natomiast kwestię szczegółów muszą dograć między sobą federacje. Brazylia to nie jest zespół, który przyjedzie do Warszawy bezinteresownie, nawet jeśli akurat byłby w Europie. Zatem należy omówić kwestię honorarium, być może podziału zysku z biletów. Zresztą, to nie moja działka, ja wiem, że mecz z drużyną z jednej z Ameryk z punktu widzenia szkoleniowego jest potrzebny. Był również pomysł, by spróbować zmierzyć się z Argentyną, ale po losowaniu siłą rzeczy upadł. Argentynę zamierzam więc obejrzeć z wysokości trybun 1 czerwca, gdy na Wembley zagra z Włochami.
Krótkie przygotowania już przed samymi mistrzostwami świata to zła informacja czy paradoksalnie dobra, bo niemalże co turniej nie możemy trafić z formą na pierwszy mecz, a teraz piłkarze bazować będą na tym, co zbudowali w klubach?
Że nie da się nic zepsuć? To nie do końca tak wygląda. W trakcie warsztatów FIFA przed losowaniem grup mistrzostw świata właściwie każdy z trenerów podkreślał, iż czasu na przygotowanie zespołu nie będzie wcale. Od pierwszego meczu musisz grzać sto kilometrów na godzinę, nie masz czasu na rozpędzanie się, bo jak zaczniesz od niskiej prędkości, wyprzedzą cię i ich już nie dogonisz. W dodatku sytuacja jest bardziej skomplikowana, przecież tak krótkie przygotowania odbędą się po raz pierwszy w historii mistrzostw świata. Nie ma do kogo zwrócić się po radę, każdy selekcjoner będzie stąpał po nowej ziemi.
Zgrupowanie rozpocznie się w poniedziałek, piłkarze przyjadą po meczach ligowych. Jeśli w środę rozegramy mecz towarzyski, we wtorek zrobimy normalne zajęcia, w czwartek 17 listopada roztrenowanie i lot do Kataru. Tam aklimatyzacja, jeden lub dwa treningi, potem oficjalne zajęcia i we wtorek 22 listopada już gramy z Meksykiem. Pasowałby tu bardziej mikrocykl właściwy dla meczów eliminacyjnych w starej formule, kiedy zgrupowanie rozpoczynało się w poniedziałek, a mecz rozgrywany był pod koniec tygodnia. W każdym razie, drużynę należy zbudować w czerwcu i wrześniu, później nie będzie na to czasu. Zapewne więc niektóre powołania na czerwiec mogą wydać się zaskakujące.
Kadra na mundial składać się będzie z dwudziestu sześciu zawodników?
Skorzystamy z tej możliwości. Do Kataru zabierzemy czterech bramkarzy - na wypadek kontuzji, musimy mieć zabezpieczenie.
A co ze sztabem szkoleniowym - zostanie rozbudowany?
Życzyłbym sobie tego. Już po losowaniu grup długo rozmawiałem z Cezarym Kuleszą, przedstawiłem plany, prezes zapewnił, że czego drużyna i jej trener będą potrzebować, dostaną. Niemniej wymaga uargumentowania wyborów.
Kto mógłby dołączyć do sztabu?
Kandydatem jest Alessio De Petrillo, z którym pracowałem w Legii Warszawa. Na co dzień mieszka we Włoszech, a sporo zawodników, którzy nas interesują, występuje na boiskach Serie A i Serie B. Alessio mógłby więc być moimi oczami i uszami w Italii - porozmawiać z trenerami klubowymi zawodników, z samymi piłkarzami, obejrzeć ich mecze z trybun.
Kto, poza Hubertem Małowiejskim, odpowiadać będzie za rozpracowanie Meksyku bądź Arabii Saudyjskiej?
Zanim zdążyłem wrócić do domu z losowania grup, już miałem wytypowanego specjalistę od Meksyku. Nie wzbraniam się przed wiedzą z zewnątrz. To się nam sprawdza. Piłkarze byli pod wrażeniem informacji i sposobu ich przekazania przez sztab na temat Szwedów. Chcemy to kontynuować. Jeśli masz dużą wiedzę, odpowiesz zawodnikowi na każde pytanie, jeżeli nie masz, każde kolejne cię pogrąża - piłkarz zaczyna się zastanawiać czy coś wiesz, czy nie wiesz, czy tylko udajesz, że wiesz. Jak w szkole, nie znasz rozwiązania, kończysz z pałą. My zdaliśmy test u zawodników.
Co ze sferą przygotowania fizycznego?
Widziałbym w sztabie jeszcze jednego specjalistę od tego tematu. W Katarze będzie zdarzało się tak, że w jednym czasie zajęcia odbywać się będą o tej samej porze dla dwóch grup zawodników na dwóch boiskach. Dobrze byłoby, gdyby nad obiema z jednakową uwagą pieczę sprawowali specjaliści w tej dziedzinie. Sam Grzesiek Witt to za mało, Paulo Sousa też współpracował z dwoma ekspertami od przygotowania fizycznego.
Co ciekawe, gdy okazało się, że mundial odbędzie się w Katarze, profesor Jan Chmura opracował interesujące badania wysiłkowe. Za pomocą komory sprawdzał reakcje organizmów zawodników na wysiłek w wysokiej temperaturze - odpowiedniej dla Kataru. Oczywiście w trakcie mundialu powinno być chłodniej, natomiast chętnie spojrzę na rezultaty badań Janka. Dlaczego miałbym zamykać się na dodatkową wiedzę? I nie wykluczam, że profesor mógłby pełnić rolę doradczą w kontekście przygotowania zespołu do turnieju. Zresztą, aklimatyzacja będzie ważna, znów – mówimy o innej porze roku, ale podczas wizyty w Katarze na losowaniu turniejowych grup zdążyłem odczuć wysokie temperatury. Choć w moim przypadku wiadomo, człowiek jest trochę grubaśny.
A czy ma pan grubą skórę?
Rozumiem, że zmierza pan do moich słów na temat dziennikarzy. Jestem w piłce od trzydziestu lat, blisko dwadzieścia zajmuję się trenowaniem drużyn na poziomie Ekstraklasy. Wiem, kto pyta o faktyczne zdarzenia, ale też wiem, kto mi stawia pytania z tezą i do czego mu to jest potrzebne.
Trudno jednak było doszukać się niechęci w pytaniu Jacka Kurowskiego z TVP.
Jeśli ktoś patrzy na to z boku, być może nie doszuka się tezy. Ale jeśli ja wiem, że ktoś od dłuższego czasu mnie atakuje, mogę widzieć to inaczej. W "Kanale Sportowym" użyłem mocnych słów, uznano, że zabrakło mi klasy, ale czy ja zostałem potraktowany z klasą? Gdy zostałem selekcjonerem, nikt nie chciałby wejść w skórę mojej rodziny.
Ale nie mógł pan być zaskoczony, że pojawiły się pytania o znajomość z Fryzjerem, ta sprawa musiała przecież wrócić i to nie jest kwestia prywatna, a właśnie zawodowa.
Zgoda. Tyle że narracja narzucana przez część dziennikarzy nie zgadzała się z rzeczywistością. Niektórzy próbują nauczać mnie moralności, ale czasem warto zacząć od siebie. Proszę bardzo, każdy może napisać, że znałem się z Fryzjerem, że rozmawialiśmy przez telefon, nie mam nic przeciwko temu. Ale nie zgadzam się, by robić ze mnie człowieka, który łamał prawo. Nie byłem świadkiem koronnym w aferze korupcyjnej w polskiej piłce, nikt nie postawił mi ani jednego zarzutu, tymczasem można było odnieść dokładnie odwrotne wrażenie. Co ja byłem nietykalny? Sąd mnie nie mógł skazać?
Awans do finałów mistrzostw świata to był odpowiedni moment na wywołanie tej dyskusji?
Oczywiście. Dla jasności jednak - ja nie chcę walczyć z dziennikarzami, ja nie chcę wygrać z dziennikarzami, ja z dziennikarzami nie gram meczu. Obok pewnych spraw obojętnie przechodzić jednak nie zamierzam.
Rozmawiał Przemysław Pawlak, "Piłka Nożna"