Szymon Marciniak i jego zespół: Paweł Sokolinicki, Tomasz Listkiewicz, Slavko Vincic, Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski mają za sobą kolejny bardzo udany występ na arenie międzynarodowej. Sędziowie bezbłędnie poprowadzili mecz półfinału Ligi Mistrzów Liverpoolu z Villarreal (2:0) i zebrali świetne recenzje. Marciniak jest pierwszym arbitrem głównym z Polski, który prowadził mecz na tym etapie Champions League.
Zaczynał w dżungli
Pijackie okrzyki do dziś nie robią na Marciniaku wrażenia. Tak samo, gdy cały stadion wykrzykuje nazwisko sędziego i po chwili odpowiada: "Ty ku...o". To rzeczywistość na polskich trybunach.
Przez kilka lat obecnie najlepszy polski sędzia zarabiał do 80 złotych za mecz w najniższych klasach rozgrywkowych. Przywykł do pewnych zwyczajów. Zdarzało się, że przed spotkaniami przebierał się w szopach. - To była dżungla - opowiadał nam.
ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Żaden Polak nie dokonał tego co Lewandowski. Ten rekord może przetrwać wieczność
- W Klasie B rolnik postanowił przeprowadzić cztery krowy przez boisko, bo nie chciało mu się iść z nimi naokoło. Oczywiście na trybunach wrzawa i owacje. Przerwałem mecz, chcieliśmy mu pomóc z tymi krowami, ale nie pozwolił. To było jego pięć minut. Poczuł adrenalinę, uniósł ręce w górę - mówił nam arbiter.
- Ludzie wychodzili z mszy i na mecz. Często podchmieleni. Pijani kibice opierali się o chorągiewki, słupki bramek, czasem nawet przy nich przysypiali. Podchodzili też pod linię boiska i krzyczeli do mnie, że się nie nadaję. Prowokowałem ich. Podchodziłem na bliską odległość, patrzyłem w oczy i się uśmiechałem - wspominał.
Marciniak był zahartowany, już jako młokos nie bał się życia.
Człowiek orkiestra
W Płocku, gdzie dorastał, "szukał guza". - Zawadiaka byłem. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - mówiliśmy z chłopakami na osiedlu. Czasem dało się w twarz, czasem się dostało, ale nigdy się nie bałem - opowiadał. Długo trenował kolarstwo, później grał w juniorach Wisły Płock - z Wojciechem Łobodzińskim i Wahanem Geworgianem. Miał 21 lat i już zaczynał sędziować jako asystent. Do tego grał w Kujawiaku Włocławek i dorabiał w firmie przyjaciela - produkującej armaturę.
- Pracowałem u niego od rana do pierwszej. O 13.09 biegłem na autobus. Z dworca z Płocka do Włocławka odjeżdżałem o 13.41. Trasa: 45 kilometrów. Z powrotem byłem o 20.04. Tak dwa lata, dzień w dzień. Syn, który mi się urodził, widział mnie tylko, jak wychodzę i na koniec dnia. Nawet jego kąpanie było pode mnie ustawione, na 21. U Darka pracowałem ponad 10 lat. Wiedział, że coś osiągnę, zawsze mnie wspierał i we mnie wierzył - opowiadał nam arbiter.
W Polsce ma piekło
W 2009 roku zadebiutował w ekstraklasie, potem w Lidze Europy, Lidze Mistrzów, sędziował finał młodzieżowych mistrzostw Europy do lat 21 w Czechach. Jako arbiter główny pojechał na Euro 2016 - jako pierwszy Polak w historii.
I co może dziwić, na świecie Marciniak jest bardziej ceniony niż w kraju. Podczas meczów w naszych rozgrywkach arbiter jest notorycznie obrażany przez kibiców, którzy często zarzucają mu, że "jest nieudacznikiem".
- Nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć skali agresji w stronę Szymona - mówi Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy. - To frustraci - dodaje. - Niewiedza wśród kibiców, ekspertów jest ogromna. Ludzie nie znają przepisów, nie chce im się nawet czytać zasad, które się przecież ciągle zmieniają - komentuje.
Finał w tym roku?
A dorobek Marciniaka imponuje. Nasz sędzia ma 41 lat i ponad trzydzieści meczów w Lidze Mistrzów, spotkania prowadzone na Euro 2016 i mistrzostwach świata 2018. Prowadził też mecz o Superpuchar Europy (w 2018 r.).
Teraz przed Marciniakiem otwierają się nowe szanse: poprowadzenia finału jednego z europejskich rozgrywek już w tym sezonie - Ligi Europy lub Ligi Konferencji. A niedługo ogłoszenie nazwisk sędziów na mistrzostwa świata w Katarze. Marciniak i jego zespół wydają się być pewniakiem do wyjazdu na mundial.
Lawina komentarzy po sędziowaniu Marciniaka w półfinale LM
Nie chce zdradzić, gdzie mieszka. Złodzieje nie odpuszczają Polakowi