Od debiutu w Romie minie zaraz rok, a Nicola Zalewski dalej jedzie na piątym biegu. W zeszłym sezonie zaczynał od dwóch asyst w dwóch meczach - w tym w debiucie z Manchesterem United. Teraz też błyszczy na arenie międzynarodowej. Z Leicester City (1:1) w półfinale Ligi Konferencji Europy miał fenomenalne fragmenty.
Jose Mourinho tylko odprowadzał go wzrokiem, a Zalewski biegał lewą stroną boiska jak koń wyścigowy. Asystował przy jedynym golu dla Romy po rajdzie i prostopadłym podaniu. A po meczu stwierdził, że nie mógł zdecydować inaczej, niż wybrać grę dla reprezentacji Polski.
Stuprocentowy Polak
Nie było to takie oczywiste, bo Zalewski urodził się w Tivoli pod Rzymem. Choć mówi w naszym języku, to płynniej komunikuje się po włosku. W zeszłe wakacje do rodziny Zalewskich odezwali się przedstawiciele tamtejszej młodzieżówki do lat 19. W domu piłkarza nie było nawet dyskusji na ten temat. Zmarły w zeszłym roku ojciec zawodnika, Krzysztof Zalewski, zawsze z dumą mówił o patriotyzmie. O tym, że Nicola i starsza córka nawet nie ubiegali się o włoski paszport, bo nie chcieli. I przede wszystkim - że choć rodzina znalazła się w Italii ponad 20 lat temu, to w ich domu mówiło się tylko po polsku.
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #6: Lewandowski jest z innej planety! Takich kozaków wcześniej nie mieliśmy
- Była możliwość gry dla Włoch, słyszałem o takim zainteresowaniu, ale z szacunku dla Polski i mojej rodziny zawsze chciałem grać w reprezentacji Polski. W 100 procentach czuję się Polakiem - powiedział Zalewski po czwartkowym meczu z Leicester.
Pełne poświęcenie
To również pewna forma podziękowania za poświęcenie krewnych. Babcia piłkarza sprzedała lasy po dziadku i wysyłała do Włoch pieniądze, by kilkuletni chłopak miał za co trenować. Zalewski senior miał dzięki temu za co wozić syna na treningi. Krzysztof Zalewski początkowo pracował w zawodzie - przy remontach. Później podupadł na zdrowiu, miał cukrzycę i problemy ze wzrokiem.
Ale i tak dowoził syna niemal codziennie do ośrodka Romy. Przez pięć lat codziennie jeździli 60 kilometrów w jedną stronę - z Poli, wsi pod Rzymem. Krzysztof Zalewski zostawiał syna pod bramą ośrodka treningowego i czekał w furgonie. Również w zimę, bez ogrzewania w aucie. Często wstyd mu było wysiadać z auta, bo jak mówił: "jeździł prosto z pracy, piachem ubrudzony".
Byłby podwójnie dumny
Debiutem z San Marino, Nicola Zalewski spełnił marzenie ojca. Ciężko chory Krzysztof we wrześniu 2021 roku przyjechał do San Marino na mecz eliminacji mistrzostw świata.
Gdy 19-latek pojawił się na boisku, kamery pokazały, jak ojciec zawodnika ociera łzy. Kilkanaście minut później Zalewski asystował przy golu Adama Buksy. - Przeżyłem emocje, których nie da się opisać. Czekaliśmy na to. Byliśmy na stadionie z żoną i córką - mówił nam ojciec piłkarza. Miesiąc później zmarł z powodu nowotworu - miał najcięższą formę raka.
Dziś Krzysztof Zalewski byłby z syna dumny jeszcze bardziej. Pragnął, by młody przebił się na dobre do składu Romy. Tak się stało. Od ponad dwóch miesięcy Nicola Zalewski zaczyna mecze drużyny w pierwszym składzie, już na tym etapie ma 18 występów dla rzymskiego zespołu w obecnych rozgrywkach.
Trudny moment
Wydaje się stworzony do roli lewego wahadłowego. Imponuje szybkością, "ciągiem na bramkę", dryblingiem i dojrzałością poza boiskiem. Choć Zalewski miał też trudniejszy moment. Jesienią 2021 r. jego znajomi nagrali kontrowersyjny filmik krzycząc do Mourinho, że za chwilę "będą wciągać narkotyki". Polakowi szybko jednak udało się odciąć od tego nagrania, dziś nawet niewielu pamięta, że takie w ogóle powstało.
Pod parasolem Mourinho
A na początku tego sezonu Nicola siedział na walizkach. Ważyły się jego losy w Romie, zawodnik dostał kilka ofert, ale do tego stopnia chciał zostać w klubie, że był w stanie obniżyć swój kontrakt.
Naszego piłkarza "przejął" Mourinho. Portugalczyk już przed startem sezonu zaprosił Polaka na rozmowę. "Podobasz mi się, będziesz rozwijał się pod moimi skrzydłami. Postawię na ciebie" - powiedział mu.
I tak zrobił. Wziął Polaka pod swoje skrzydła, kiedy słabiej mu szło. - Nicola ma 19 lat i jest w klubie odkąd był dziewięciolatkiem. Po paru problemach w Udine, generalnie po trudnym dla nas meczu... Wy, rzymska prasa, zmasakrowaliście chłopaka. Jeśli byłbym gównianym trenerem, który ulega presji mediów, dzieciak już by więcej nie zagrał - bronił go. I z każdym kolejnym występem Zalewski daje Romie coraz więcej. Powoli wyrasta na jeden z największych talentów naszej piłki w ostatnich latach.
Włosi walczyli o polski diament, a Mourinho zdecydował
Polak w kilka dni znalazł się na ustach całych Włoch. Takiego talentu nie było u nas od dawna!