Po finale Fortuna Pucharu Polski więcej niż o samym meczu mówi się o sytuacji na trybunach. Podczas telewizyjnej transmisji "straszył" pusty sektor, który powinni zajmować kibice Lecha Poznań. Ci jednak podjęli decyzję o tym, by nie wchodzić na PGE Narodowy.
Związane to było z decyzją władz Warszawy, które zabroniły wnoszenia na obiekt dużych flag. Na to nie chciało się zgodzić środowisko kibicowskie i nie zamierzało ulegać. Mimo tego, że do stolicy wybrało się kilkanaście tysięcy kibiców Lecha, to żaden z nich nie wszedł na sektor.
To nie spodobało się Michałowi Listkiewiczowi. Były prezes PZPN w swoim felietonie dla "Super Expressu" miał poruszyć temat 80. urodzin wielkich postaci polskiego sportu: Antoniego Piechniczka i Waldemara Marszałka. Tematem numer jeden był jednak finał Pucharu Polski.
ZOBACZ WIDEO: Idą zmiany w Lechii. Czy klubowi grozi niedawny scenariusz Wisły?
Osoby, które podjęły decyzję o tym, by zostać pod bramami PGE Narodowego nazwał "terrorystami mieniącymi się kibicami Lecha".
"Bezsensownym uporem pozbawili swoich rzekomych pupili wsparcia z trybun, a tysiącom wielkopolskich rodzin przybyłych do stolicy zepsuli majówkę. Pocieszałem pod stadionem zapłakane dzieci w koszulkach Kolejorza. Jak im wytłumaczyć, dlaczego po przejechaniu setek kilometrów stały godzinami pod bramą stadionu, na którym tak bardzo pragnęły być?" - napisał Listkiewicz.
"Można dyskutować o słuszności administracyjnych decyzji, ale trzeba je respektować" - dodał były prezes PZPN.
Czytaj także:
Gigantyczne emocje w LM! Znamy pierwszego finalistę
Bayern już poinformował Lewandowskiego