Ten dwumecz, przerósł wszelkie oczekiwania. Wydawało się, że Real Madryt po pierwszym spotkaniu jest na bardzo złej pozycji. Ba, po 89 minutach wydawało się, że już ich nie ma w tej edycji rozgrywek Ligi Mistrzów.
Carlo Ancelotti jednak kolejny raz w tym sezonie najważniejszych piłkarskich klubowych rozgrywek trafił ze zmianami. Wejście Rodrygo Goesa okazało się być tym, czego Real potrzebował.
Brazylijczyk strzelił w tym spotkaniu dwa gole. Oba padły już w doliczonym czasie gry. Dokładnie w 85 sekund zapisał się na kartach historii tych rozgrywek. Żaden inny piłkarz wcześniej nie strzelił dwóch goli w doliczonym czasie gry meczu fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Dokonał tego dopiero 21-letni Brazylijczyk. Dodajmy, że miał jeszcze sytuację na zanotowanie hat-tricka, ale powstrzymał go Ederson.
- Nie mogę wytłumaczyć tego, co się stało. Nie mam na to słów. Nie mam pojęcia, co się wydarzyło. Bóg na mnie spojrzał i powiedział "To twój dzień" - powiedział po meczu rozemocjonowany skrzydłowy "Los Blancos".
Rodrygo w obecnym sezonie Ligi Mistrzów jest absolutnie kluczowym zawodnikiem dla ekipy "Królewskich". Carlo Ancelotti gdy ma problemy z grą zespołu wpuszcza duet Camavinga - Rodrygo i wszystko zaczyna grać tak, jak powinno. Jeden rozgrywa, a drugi strzela najważniejsze bramki w swojej karierze.
Real w finale zmierzy się z Liverpoolem i wydaje się, że nie będzie faworytem tego spotkania. Mecz zaplanowany jest na 28 maja. Relacja tekstowa oczywiście na WP SportoweFakty.
Zobacz też:
Niezłomna wiara w legendarnego ducha Juanito. Magia Bernabeu nie raz pomogła Realowi
Real i Barcelona powalczą o jednego piłkarza. Wielkie pieniądze w grze
ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gracz Barcelony zachował się jak Ronaldo