Drużyna Brzęczka nie składa broni. "Bardzo trudna sytuacja"

Sytuacja Wisły Kraków nie poprawiła się po remisie 0:0 z Jagiellonią Białystok. - Będziemy walczyć o to, żeby zdobyć punkty, które będą potrzebne do utrzymania - zapowiedział Jerzy Brzęczek.

Rafał Szymański
Rafał Szymański
Jerzy Brzęczek WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek
W drugim meczu z rzędu "Biała Gwiazda" zremisowała 0:0. Drużyna Jerzego Brzęczka w sobotę podzieliła się punktami z Jagiellonią Białystok i dwie kolejki przed końcem plasuje się na 16. miejscu w ligowej tabeli.

Wisła Kraków jest poważnie zagrożona spadkiem, jednak były selekcjoner nie traci nadziei na szczęśliwe zakończenie sezonu. Brzęczek odpowiadał na pytania dziennikarzy na konferencji prasowej.

- Na pewno jesteśmy rozczarowani i zawiedzeni tym, że pomimo tego, że do ostatnich sekund tego spotkania dążyliśmy do zwycięstwa, nie byliśmy skuteczni. W drugiej połowie stworzyliśmy kilka sytuacji. Plan taktyczny i zmiany otworzyły nam więcej możliwości, ale tak jak powiedziałem, zabrakło nam zimnej głowy, wyrachowania i żeby w jakiś sposób wykorzystać chociaż jedną sytuację. Na pewno jesteśmy rozczarowani. Nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale patrząc jeszcze na układ tabeli, pozostały dwa spotkania i na pewno dopóki będziemy mieć szansę, będziemy walczyć o to, żeby zdobyć punkty, które będą potrzebne do utrzymania - podsumował 51-latek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol jak z... gry komputerowej! Nie było czego zbierać

Brzęczek nie potrafi zażegnać kryzysu przy Reymonta. Wisła wygrała zaledwie jeden mecz w bieżącym roku i coraz więcej wskazuje na to, że w przyszłym sezonie zagra na zapleczu PKO Ekstraklasy.

Trener uzasadnił swoje decyzje kadrowe. - Celność strzałów i skuteczność zawodników to jest jakby indywidualna kwestia. Decyzje i ocena zawodników były spowodowane tym, jak spisywaliśmy się w tygodniu. Jan Kliment dobrze spisywał się w treningu i cały czas walczył. Dzisiaj wszedł na boisko i myślę, że to była dobra zmiana. Był bliski zdobycia bramki, więc na pewno jego wyjście było na plus - tłumaczył.

Marko Poletanović w pierwszej połowie zszedł z kontuzją. - Na tę chwilę wygląda to dosyć poważnie, jutro będzie miał przeprowadzone badania. To jest też troszeczkę jego zaszłość i problemy z przywodzicielem, z którym walczy od dłuższego czasu. Już w Rakowie miał z tym problem. Mam nadzieję, że nasz sztab medyczny sprawi, że Marko będzie do naszej dyspozycji w Radomiu - dodał.

W zdecydowanie lepszym nastroju był Piotr Nowak. Jego Jagiellonia w zasadzie zagwarantowała sobie utrzymanie w najwyższej lidze i może bez presji podejść do ostatnich spotkań.

- To był bardzo ważny mecz dla obu drużyn. Można było założyć od początku, że będzie to mecz walki. Staraliśmy się zneutralizować dobre skrzydła Wisły Kraków. W pierwszej połowie wyglądało to w miarę dobrze, później zwietrzyliśmy szansę, że możemy ten wygrać i te zmiany to potwierdzają. Uważałem, że potrzeba nam trochę mobilności z przodu. Mieliśmy kilka sytuacji i szkoda tej ostatniej, bo z tego powinna paść bramka. Wisła akurat takich klarownych sytuacji nie miała, co mnie bardzo cieszy, bo w ostatnich meczach popełnialiśmy proste błędy - skomentował.

Nowak odniósł się do sytuacji Jesusa Imaza, który wrócił do gry po długiej pauzie. - Trenuje z nami od około trzech tygodni. Zaczęliśmy bardzo spokojnie, ale z upływem czasu wchodził coraz bardziej w ten trening i było widać, że potrzebuje tego czasu. Były sytuacje nawet dzisiaj, że te pierwsze 10-15 minut były bardzo dobre, brał grę na siebie, później ta intensywność dała o sobie znać. Takie było założenie od początku, że będzie grał 30 minut. Mam nadzieję, że w ostatnich dwóch meczach zagra w większym wymiarze. Żadnych dolegliwości mi nie zgłaszał - podkreślił.

- W pewnym momencie było pięciu napastników na placu, także trudno powiedzieć, że graliśmy zachowawczo. Każdy zdaje sobie sprawę z wagi tego spotkania i wiemy, jaka sytuacja jest w tabeli. Przy ostatnich wynikach trzeba włożyć w to trochę piłkarskiej mądrości. Przez większą część rundy mieliśmy momenty, w których traciliśmy koncentrację. Dostawaliśmy jedną, drugą bramkę, musieliśmy gonić i myślę, że w tym meczu ta dojrzałość piłkarska wyszła. Wyciągnęliśmy wnioski. Przy tym młodym zespole, który dojrzewa, rośnie z dnia na dzień, to jest bardzo pozytywne - zakończył opiekun Jagiellonii.

Czytaj także:
Wisła Kraków zaprzepaściła szansę. Tylko cud może ją uratować
Spotkanie o dużą stawkę we Wrocławiu. Pogoń walczyła do końca

Czy Brzęczek uratuje Wisłę przed spadkiem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×