55-letni obecnie Aleksandr Szmurnow pracował ostatnio w Match TV, bardzo popularnym rosyjskim kanale sportowym. Komentował międzynarodową piłkę i tenis, ale prowadził też warsztaty dla adeptów dziennikarstwa.
24 lutego, w dniu rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę, wszystko się jednak zmieniło. Szmurnow podjął decyzję o odejściu z telewizji, a następnie opuścił ojczyznę. Obecnie przebywa w Ameryce Południowej i nie przebiera w słowach w ocenie Putina i jego ludzi.
Legenda rosyjskiego dziennikarstwa udzieliła obszernego wywiadu WP SportoweFakty, przedstawiając swój punkt widzenia na wojnę, postawę Rosjan. Szmurnow skomentował też decyzję Polski, która, jak wiadomo, odmówiła gry przeciwko reprezentacji agresora w barażach o finały mistrzostw świata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ibrahimović nie przestaje zadziwiać. To nie fotomontaż!
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Jest pan teraz w Ameryce Południowej. Ta podróż była zaplanowana wcześniej, czy doszło do niej ze względu na wybuch wojny i pańską decyzję o odejściu z Match TV?
Aleksandr Szmurnow, jeden z najbardziej znanych rosyjskich dziennikarzy sportowych: Jestem dziennikarzem, który uwielbia latynoski futbol. Co więcej, jestem jedynym dziennikarzem rosyjskim, który był osiem razy na Copa America! Zacząłem w 1995 roku, od turnieju rozgrywanego w Urugwaju. Dla mnie, jeśli chodzi o ten kontynent, to piłka jest czymś więcej. Uwielbiam pokazywać, opowiadać, jak futbol przenika się tu z kulturą Latynosów.
24 lutego, gdy wybuchła wojna, wiedziałem, że opuszczę Rosję. Dla mnie było już niemożliwością tam zostać. Zacząłem się więc zastanawiać, gdzie mogę się udać. I doszedłem do wniosku, że Ameryka Południowa będzie dobrym rozwiązaniem. Również dlatego, że od dwóch lat zbieram materiały do pracy o przenikaniu się futbolu z kulturą na tym kontynencie. Być może powstanie z tego książka.
Mam tu wielu przyjaciół, więc zdecydowałem, że wyjadę właśnie tutaj. Ale jeśli chodzi o moją rodzinę, to nie tylko ja opuściłem Rosję. Mój 21-letni syn zrobił to samo. Jestem absolutnie przeciwko wojnie, więc nie wyobrażam sobie mojego syna walczącego dla Putina. To niemożliwe! A my, Rosjanie, boimy się, że będzie mobilizacja do armii. Wysłaliśmy więc syna do Gruzji. Drugi syn skończy 18 lat we wrześniu i być może on też będzie musiał opuścić Rosję. Podkreślam: moi synowie nigdy nie będą walczyć dla Putina. Jeśli już, to przeciw niemu!
A do kiedy zamierza pan zostać w Ameryce Południowej?
Mam konkretny plan: odwiedzam kraj po kraju. Peru, Ekwador, Kolumbia, Boliwia aż do Urugwaju. Zamierzam odwiedzić wszystkie 10 federacji zrzeszonych w CONMEBOL. A potem wrócę do Europy. Ale już nie do Rosji. Ja i Putin to już skończone. Nie wrócę do mojej ojczyzny, dopóki ten człowiek nie będzie na aucie i nie zostanie osądzony.
Na szczęście mam już oferty pracy. Z takich krajów jak Estonia, Litwa, Łotwa, Gruzja. Tam, gdzie mówi się po rosyjsku, mogę pracować jako dziennikarz czy komentator. Mój cel się nie zmienił: chcę dalej obsługiwać mistrzostwa świata, bo od 30 lat specjalizuję się w piłce międzynarodowej. A mundial to kwintesencja futbolu.
Wykonał pan konkretny gest: rzucił pracę, opuścił swój kraj. Ale my, w innych krajach, wciąż się zastanawiamy: dlaczego Rosjanie nie protestują przeciw tej wojnie?
Wy, w Polsce, USA, Szwecji czy innych krajach tego nie zrozumiecie. W Rosji za coś takiego idzie się do więzienia. Do więzienia! Taka jest nasza rzeczywistość. Rosjanie, którzy są w Rosji, nic nie muszą względem Ukrainy, nic nie muszą względem całego świata. Oni są w pewnym sensie więźniami. Przecież próbowaliśmy. Najpierw w 2011, potem po aneksji Krymu, po zabójstwie Niemcowa… Były protesty. Ale dla Rosjan mieszkających w Rosji to coś bardzo niebezpiecznego. To państwo policyjne, tam jest ponad 600 tysięcy policjantów. U nas, w Rosji, jest jak w dziełach Orwella.
No tak, nowe rosyjskie prawo stanowi, że za nieodpowiednią, zdaniem władz, postawę wobec Ukrainy można nawet 15 lat dostać…
Osobiście uważam, że te 15 lat to bardziej straszak na ludzi. Ale… Nawet 15 dni w rosyjskim więzieniu może człowieka wykończyć. Uwierzcie mi, nie wierzcie propagandzie Kremla. W Rosji większość jest przeciwko wojnie! Większość! Ala ta większość się nie odzywa, bo wie, jakie byłyby konsekwencje, gdyby krzyczała.
Weźmy przykład mojej żony. Oczywiście, że jest przeciwko wojnie, przeciwko Putinowi, ale mówi, że nie będzie się mieszać do polityki. I nie chce wyjechać z Rosji, bo to jej kraj, tam się czuje w domu. Nawet wewnątrz rodzin jest różne podejście do tej sprawy.
Jesteście podzieleni w tej kwestii?
Niestety, wielu osobom w Rosji wydaje się nawet dziś, że ich spokojne życie jest wciąż możliwe przy obecnej władzy. Nie rozumieją, że wojna, którą Rosja prowadzi obecnie w Ukrainie, dotknie ich na przestrzeni najbliższych miesięcy lub lat. W każdym razie… próbuję walczyć przeciwko takiemu podejściu moich czytelników czy widzów, moich przyjaciół, a nawet mojej rodziny. Staram się najlepiej jak mogę przeciwstawić takiemu podejściu.
Tylko że nie mam najmniejszego zamiaru przekonywać tych, którzy popierają wojnę. To niemożliwe, zwłaszcza w krótkim czasie. To choroba, która musi być leczona. Ale wiem, że w Rosji jest wielu, którzy mają wątpliwości. I to na nich mi zależy, przeciągnięcie ich na naszą stronę uważam za bardzo ważne zadanie.
Naprawdę, uwierzcie mi: większość Rosjan jest przeciwko wojnie. Nie wierzcie sondażom, które mówią, że większość popiera Kreml. To kłamstwo! Propaganda putinowska wmawia ludziom, że Ukraińcy to faszyści. Przecież to jest szalone!
Największym faszystą, z punktu widzenia politycznego, jest Putin! To on jest największym zagrożeniem dla Rosji. Musi zostać skazany. I mam nadzieję, że do tego dojdzie. Potrzebna jest nowa Norymberga dla niego i jego ludzi. Powtarzam: to jest wojna Putina i jego bandy. To nie jest wojna Rosjan. To KGB się mści za przegraną zimną wojnę, szuka rewanżu. A Putin? To złodziej, który ukradł moje życie, życie mojej rodziny, życie Rosjan. A ci mieszkańcy mojego kraju, którzy myślą, że wojna w Ukrainie nie zmieni ich życia, nie mają racji. Ta wojna zmieni wszystko.
A jeśli mówimy o piłce i wojnie, to Polacy jako pierwsi powiedzieli "nie" Rosjanom, odmawiając gry przeciwko waszej reprezentacji. Co pan wtedy pomyślał?
Oczywiście, Polska miała rację. Dla mnie piłka nożna, sport to antonim wojny. Sport to pokój. Możliwość wyrażania naszych gwałtownych emocji, ale w normalny sposób. Dla mnie nie ma sportu w trakcie wojny. To niemożliwe. A w Rosji, w ostatnich latach, zaczęto używać sportu jako narzędzia polityki. My kontra oni, jak za komunistów.
Sport stał się narzędziem propagandy. Odmowa gry przeciwko Rosji była słuszną decyzją. Jeśli gram w piłkę u siebie w ogrodzie, to robię to z przyjaciółmi. Nie zagrałbym z chuliganami wyposażonymi w noże. A Rosja jest teraz państwem chuligańskim. Bardzo niebezpiecznym dla całego świata.
A kiedy rosyjski sport powinien wrócić na międzynarodową scenę?
Zaraz po zakończeniu wojny. Ale ja to definiuję jako moment, gdy Rosja wyzwoli się od Putina i jego ludzi. Z Putinem nie powinno się w ogóle rozmawiać. Dlatego na przykład nie potrafię zrozumieć Macrona. To znaczy wiem, że on w pewnym sensie stara się zmniejszyć napięcie, ale w moim odczuciu nie rozmawia się z kryminalistami. A Putin to bez wątpienia kryminalista. Nie rozmawia się z kłamcami. Putin to KGB, a KGB to fabryka kłamstw. Putin oszukuje każdego. Myślę, że oszukuje nawet samego siebie.
Liga rosyjska gra cały czas. Rzuca pan na nią okiem?
Nie, w ogóle. Dla mnie rosyjski sport w tym momencie nie istnieje. Tylko sport dzieci, młodzieży, ale ten profesjonalny nie. Dla mnie liga rosyjska zawsze była wstępem do europejskich pucharów. A teraz, przez politykę Putina, jesteśmy zawieszeni. To sprawia, że nie interesuję się w ogóle rosyjskim sportem w tym momencie.
Reprezentanci Ukrainy zarzucali piłkarzom rosyjskim, że ci siedzą cicho albo za mało mówią przeciwko wojnie. Ich zdaniem rosyjscy sportowcy powinni zrobić więcej… Co pan o tym sądzi?
Ukraińcy nie mają tu racji. Jak powiedziałem wcześniej: będąc w Rosji, niewiele można zrobić. Ale już na przykład rosyjscy tenisiści, co tydzień grający w innym miejscu świata… Dlaczego oni nic nie mówią? Tego już nie rozumiem. Ja też nie mógłbym "walczyć", krzyczeć na Placu Czerwonym, czy 100 metrów dalej. Ale mogę to robić stąd, z Boliwii, Ekwadoru… To dlatego udzielam tych wywiadów. Tobie, czy dziennikarzom z innych krajów. Ale nie mówię tylko do was, Polaków.
Myślę, że Polacy całkiem dobrze rozumieją to wszystko. Może jednak ten wywiad zostanie przetłumaczony w Rosji. Ja mówię przede wszystkim do Rosjan. Bo trzeba mówić do tych moich rodaków, którzy mają wątpliwości, do tych, którzy są po naszej stronie. I powtarzam: to jest większość! Natomiast mniejszość, która popiera Putina, jest bardzo agresywna.
No dobrze, ale jak na przykład wytłumaczyć bestialstwo rosyjskiej armii w Ukrainie? Rozumiem jeszcze żołnierz kontra żołnierz na wojnie, ale Rosjanie gwałcą kobiety, zabijają dzieci, cywilów. W Polsce mówi się, że lata lecą, a rosyjska armia ciągle jest taka sama.
Po pierwsze: w Ukrainie nie walczy armia z mobilizacji. To są ludzie, którzy mają kontrakty z armią. Czyli, tak naprawdę, sami zgodzili się walczyć. Bo podpisując kontrakt z armią, trzeba być przygotowanym, że któregoś dnia mogą cię posłać na wojnę. A skoro się na to godzisz, to według mnie masz naturę agresywną, skłonną do przemocy. I potem niestety zdarza się to, o czym wspomniałeś.
Ja jestem pacyfistą od 16. roku życia. Nie zapomnę momentu, gdy zostałem wezwany do wojskowej komisji weryfikacyjnej. Spotkałem tam osiemnastolatka i wciąż pamiętam jego szalone oczy. Zachowywał się jak wariat.
"Dajcie mi broń, chcę jechać do Afganistanu i zabijać Afgańczyków". No więc jest pewien odsetek takich ludzi. Ale nie zgadzam się z tym, że to cecha typowa dla Rosjanina. OK, pewnie porównując na przykład z Finlandią - uważaną według raportów za najszczęśliwszy kraj na świecie - różnica jest spora. Zakładam, że tam jest 1 procent takich ludzi, a u nas może z 10 procent. Ale powtarzam: to nie tak, że to cechuje statystycznego Rosjanina!
W trakcie tej wojny Kreml kilka razy straszył wojną atomową.
To jest coś niesłychanego! Jak w przestrzeni publicznej można w ogóle używać takiej groźby? Byłem kiedyś w Hiroszimie, zwiedzałem miejsca, które pokazują, co oznacza użycie bomby atomowej. Tak jak powiedziałem wcześniej: Putin i jego ludzie muszą odpowiedzieć za to, co robią… Ale nie można karać dziedzictwa Rosji, próbować je wymazywać.
Jeśli ktoś mówi, że trzeba zapomnieć dzieła Puszkina, Dostojewskiego i innych artystów rosyjskich, to jestem przeciwko! Ich spuścizna to część naszego humanizmu, naszej historii. OK, można nie wpuszczać obecnych artystów rosyjskich do La Scali, do Cannes itd… Ale nie można karać tych z przeszłości. Sam pamiętam fantastyczny koncert we Wrocławiu. To był 1992 rok, a polscy artyści śpiewali utwory naszego wielkiego artysty, Bułata Okudżawy. To było fantastyczne.
Wypowiada się pan bardzo otwarcie, przeciw Putinowi i jego ludziom. Tak szczerze: nie boi się pan, że mogą pana za to ukarać, skrzywdzić?
Mam 55 lat. Sporo już przeżyłem, dużo widziałem. A jeśli wyślą za mną zabójców do Quito czy Bogoty, żeby mnie zabić? Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Ale jeśli by się miało zdarzyć... Trudno, widocznie taki miał być mój los. I tyle. Nie będę siedział cicho.
A jak pozbyć się Putina, jak oswobodzić Rosję? Sam pan powiedział, że z wewnątrz może być trudno.
Nie mam gotowej recepty. Może trzeba liczyć na oligarchów, na młodych polityków. Będę czekał na dzień, który przyniesie falę, powstałą w ten czy w tamten sposób. Wierzę, że ta fala pozwoli pozbyć się Putina i przywrócić Rosji demokrację. W Quito, stolicy Ekwadoru, widziałem na murze napis "Hijo de Putin". Po hiszpańsku to gra słów, bo w tym języku "hijo de puta" oznacza "skur*****". Może dla osoby, która stworzyła ten napis, to w jakimś sensie był bardziej żart, ale my musimy być poważni. Bo Putin to wielkie zagrożenie dla świata.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty
Lech wykorzystał potknięcie Rakowa
Surowa lekcja do Gikiewicza