[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jaki ma być pana Radomiak?[/b]
Mariusz Lewandowski, trener Radomiaka Radom: Chce położyć nacisk na dyscyplinę i organizację gry. Ma to być mobilny, dobrze wybiegany, przygotowany do meczu zespół. Chciałbym żebyśmy dominowali w każdym spotkaniu, grając "swoją piłkę". Radomiak ma dominować, a nie być podporządkowany pod grę przeciwnika.
Ile jest do poprawy? Ostatnio przegraliście 1:6 z Zagłębiem Lubin.
Ten mecz pokazał nam, ile jeszcze pracy przed nami. Przede wszystkim mówię o dopracowaniu gry w systemie, który zamierzamy wprowadzić. Szczególnie słabo wyglądało przejście z ataku do obrony. Naraziliśmy się na kontry i praktycznie każdy "wyskok" Zagłębia z akcją kończył się golem dla nich. W głowach piłkarzy taka porażka zostaje, trzeba o niej pamiętać, bo to dobra lekcja, ale idziemy do przodu. To był lodowaty prysznic.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Kubą Świerczokiem? Tajemnica nagłego zniknięcia reprezentanta Polski
Jaka jest teraz atmosfera w klubie? Była wysoka porażka i sporo głosów niezadowolenia po zwolnieniu poprzedniego trenera Dariusza Banasika.
Myślę, że idziemy już do przodu. Zespół chce jak najszybciej poznać moje metody pracy. Myślę, że to idealny moment na rozeznanie. Mam trochę czasu przed nowym sezonem, by stwierdzić, co i kto może nam pomóc w kolejnych rozgrywkach. To czas na wprowadzenie korekt i podjęcie własnych decyzji.
W przyszłym sezonie Radomiak ma walczyć o puchary?
Chciałoby się, by następny sezon był lepszy od obecnego, choć zdajemy sobie sprawę, że dla beniaminka drugi sezon w ekstraklasie zawsze jest trudniejszy. Ale patrzymy, by się rozwinąć, bo w każdym aspekcie chcemy poprawy. Ludzie, którzy pracują w Radomiaku, chcą rozwoju klubu jako całości: akademii, całej społeczności związanej z klubem. Rozwój dotyczy zresztą nie tylko pierwszego zespołu. Chcemy wprowadzić do drużyny juniorów - mieć pod ręką własnych piłkarzy. To plan nie na rok czy dwa, ale dalszą przyszłość. Pracy jest dużo, ale bardzo ważne, że każdy chce silnego i rozwojowego Radomiaka.
Pomagał pan ostatnio w przyjeździe piłkarzy Szachtara Donieck do Polski. Pana były klub zagrał towarzyski mecz z Lechią Gdańsk i wiele na to wskazuje, że Szachtar będzie rozgrywał w Polsce także mecze Ligi Mistrzów.
Znamy się wszyscy w Szachtarze, w razie potrzeby, gdy odzywają się koledzy, to pomagam, jak mogę. Też cieszyłem się, że Szachtar przyjedzie do Polski i zmierzy się z Lechią. Na stadionie panowała świetna atmosfera, udało się zebrać trochę pieniędzy dla potrzebujących. Szachtar jest w bardzo trudnym momencie. Na samym początku drużyna trenowała w Turcji, a teraz jeżdżą po Europie i rozgrywają towarzyskie mecze. Przyjeżdżają do danego kraju na 2-3 dni i lecą do następnego państwa.
Jakie były ich reakcje po meczu w Gdańsku?
Bardzo dobrze odebrali przyjęcie w Polsce. To oczywistość, ale cały klub jest pod ogromnym wrażeniem, jak Polacy zachowują się w czasie wojny, jak pomagają Ukrainie. Ten mecz też był przecież formą pomocy dla nich. O tym wydarzeniu mówiono w całej Ukrainie.
Co do meczów Szachtara w Lidze Mistrzów - wiem, że wszyscy w Szachtarze bardzo chcieliby grać w Polsce. Ludzie z klubu prowadzą rozmowy i wiem, że mają też inne opcje, nie tylko możliwość występów na stadionie Legii. Zobaczymy, jak to się dalej potoczy. Tamtejsza liga raczej w Ukrainie nie wznowi rozgrywek, ale być może uda się to w innych krajach, choćby w Polsce. Wiem, że rozważane są takie możliwości.
Pan szykuje transfery z ukraińskiej ligi do Radomiaka?
Nie ukrywam, że patrzymy na ten rynek, mocno go penetrujemy. Jest tam masa dobrych piłkarzy, z których można skorzystać. Mogę powiedzieć, że prowadzone są rozmowy, kwestia tego, czy zawodnicy będą chcieli skorzystać z naszych propozycji. Konkrety latem, choć już negocjujemy.
Szykuje się jakiś hit?
Chcielibyśmy, żeby tych hitów było kilka. Mocno nad tym pracujemy. Radomiak potrzebuje wzmocnień na następny sezon.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Lekarz bez uprawnień w ekstraklasie. Szef klubu: "Nie kontrolowałem tego, żeby zbadać papiery"
Niesamowite wieści o Kamilu Gliku
Polak był w szoku po słowach legendy. Teraz wyrasta na bohatera