W tym artykule dowiesz się o:
Grzegorz Kasprzik - Zabrzanie wreszcie wygrali. Choć Śląsk Wrocław we wszystkich aspektach gry prezentował się fatalnie, a na wyróżnienie najbardziej zasłużyli ofensywni piłkarze Górnika - o Kasprziku zapominać nie powinniśmy. Bramkarz przysłużył się zwycięstwu 2:0, nie puszczając żadnego gola. To znaczy: dobrze wykonując swoją robotę. A że nie miał jej zbyt wiele - to już nie jego wina.
Adam Frączczak (Pogoń Szczecin) - Trener Czesław Michniewicz mawia, że w drużynie przydałoby mu się kilku Frączczaków. Nawet wtedy istniałoby duże prawdopodobieństwo zobaczenia ich wszystkich naraz. Prawy obrońca Pogoni Szczecin jest tak uniwersalny, że poza bramką może grać praktycznie wszędzie. W miniony weekend Frączczak pokazał atuty defensywne (zatrzymał wiele akcji Termaliki Bruk-Bet Nieciecza), ale także ofensywne (zdobył gola). Jeśli chodzi o bramkę strzeloną przez gracza "Portowców" głową - na uwagę zasługuje fenomenalny wyskok. Lepszym w lidze dysponuje tylko Wilde Donald Guerrier.
Richard Guzmics (Wisła Kraków) - Wprawdzie Podbeskidzie Bielsko-Biała nie zagrażało Wiśle szczególnie. W sytuacjach trudnych Guzmics wykazał się jednak spokojem. A podkreślić należy, że w parze z Węgrem nie zagrał Arkadiusz Głowacki (cztery żółte kartki), lecz Maciej Sadlok. Co ciekawe - Guzmicsa widywaliśmy nie tylko z tyłu. Udzielał się też podczas akcji ofensywnych. Kiwał, oskrzydlał... Trudno uwierzyć, ale tak było!
Łukasz Burliga (Wisła Kraków) - Wyszedł z problemów hazardowych i gra naprawdę doskonale. To on asystował przy bramce Pawła Brożka, która otworzyła wynik spotkania z Podbeskidziem (6:0). W drugiej połowie "Bury" zrobił jednak coś, co wprawiło nas w osłupienie - zdobył gola przewrotką. Fakt, nie była ona do końca "czysta", z pewnością widzieliście dziesiątki lepszych. Natomiast sam fakt obrońcy trafiającego do siatki w ten sposób zasługuje na podziw.
Krzysztof Janus (Zagłębie Lubin) - Były pomocnik Wisły Płock do Zagłębia Lubin wprowadził się świetnie. W tym sezonie Janus rozegrał już 11 meczów, zdobył pięć goli i zanotował cztery asysty. Po jednej bramce oraz asyście gracz "Miedziowych" dopisał do swojego konta w piątkowy wieczór. Gdyby nie on, Zagłębiu o wiele trudniej byłoby pokonać Cracovię.
Jacek Góralski (Jagiellonia Białystok) - Tomasz Wieszczycki w studiu "Ligi+ Extra" nazwał pomocnika Jagiellonii "szczupaczkiem", który wybiera sobie ofiarę, a potem szybko ją atakuje. Rzeczywiście, odbiory to bardzo mocna strona Góralskiego. W meczu z Lechem Poznań, który Jaga wygrała 1:0, miał ich aż 10.
Denis Popović (Wisła Kraków) - Nazywano go następcą Semira Stilicia, choć jest piłkarzem o nieco innej charakterystyce. Gracz "Białej Gwiazdy" do tej pory nie pokazał też tego, czego od niego oczekiwano. Mówiąc dosadniej: przed meczem z Podbeskidziem Bielsko-Biała nie rozegrał ani jednego dobrego spotkania. Teraz wreszcie świetnie rozgrywał, a jego doskonałą postawę zwieńczył gol.
Aleksander Kwiek (Górnik Zabrze) - Doświadczony pomocnik (na zdjęciu z numerem 9) wrócił do Górnika Zabrze i pokazuje formę sprzed lat. Leszek Ojrzyński może być z Kwieka bardzo zadowolony. Sprowadzenie go okazało się strzałem w dziesiątkę. Właśnie on zdobył pierwszego gola, dając zabrzanom sygnał do pokonania Śląska Wrocław.
Guilherme (Legia Warszawa) - Asysta to tylko część show wykonaniu Guilherme. Pomocnik Legii grał naprawdę efektownie. Właściwie od dłuższego czasu mówiło się, że jeśli któryś z zawodników wicemistrza Polski jest w formie, to właśnie on. Mecz przy ulicy Cichej to kolejny pokaz jego umiejętności.
Nemanja Nikolić (Legia Warszawa) - Już w pierwszej minucie meczu z Ruchem Chorzów strzelił bramkę po podaniu Aleksandara Prijovicia (mimo świetnego meczu miejsca dla "Zlatana" po prostu zabrakło). Później sam dołożył jeszcze dwie asysty. Bilans napastnika Legii jest niesamowity: po dziewięciu kolejkach ma na koncie dziewięć goli i cztery asysty.
Paweł Brożek (Wisła Kraków) - Ostatni z graczy Wisły w naszym zestawieniu. Dwa gole i asysta zobowiązują nas do wyróżnienia napastnika "Białej Gwiazdy". Brożek zagrał jak za dawnych lat. Właśnie takiego "Brozia" brakowało Kazimierzowi Moskalowi w większości spotkań.