Czytaj w "PN": Czy Lewandowski odzyska armatę, a Ronaldo i Aguero obronią swoje trofea?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W La Liga niespodzianki nie będzie, w Bundeslidze - być może, natomiast w Premier League zanosi się na sensację. W trzech wielkich ligach do końca powinny ważyć się losy snajperskiej korony.

1
/ 5

W Niemczech Alexander Meier już praktycznie został zdetronizowany, natomiast Cristiano Ronaldo i Sergio Aguero wciąż walczą na swoich podwórkach.

To trzy z pięciu najpotężniejszych lig Starego Kontynentu, pewnie trzy najsilniejsze. We Włoszech i Francji sytuacja jest praktycznie wyjaśniona. Zarówno Gonzalo Higuain (24 gole), jak i Zlatan Ibrahimović (23) wypracowali sobie około dziesięciopunktową przewagę nad resztą stawki i tylko kataklizm (poważna kontuzja przy jednoczesnej eksplozji formy goniących) mógłby pozbawić ich laurów. Nawiasem mówiąc identycznie jest w Polsce, gdzie niezagrożonym liderem pozostaje Nemanja Nikolić.

Najwięcej podtekstów i emocji towarzyszy rywalizacji w Bundeslidze. Zresztą z punktu widzenia polskiego kibica jest ona również najciekawsza, ponieważ o berło, a właściwie armatę, ponownie ubiega się Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski od początku był faworytem wyścigu. Nie brakowało głosów, że będzie to wręcz samotna ucieczka, a peleton napastnikowi Bayernu Monachium poważnie nie zagrozi. I oto niespodzianka - na kole Lewemu usiadł Pierre-Emerick Aubameyang i wcale nie zamierza spasować, a jeszcze gdzieś w tle czai się Thomas Mueller...

2
/ 5

Okiełznać Nietoperza

Meier praktycznie nie ma już szans na obronę tytułu: od Lewego dzieli go 11 trafień. Natomiast Polak i Gabończyk idą łeb w łeb. Który z nich dojedzie do mety jako pierwszy? - Bayern gra zupełnie inaczej niż Borussia, dlatego bardzo trudno porównywać do siebie tych dwóch zawodników. Myślałem, że już w pierwszym sezonie Lewandowski zdobędzie więcej goli dla Bayernu, ale widać potrzebował czasu na aklimatyzację. Teraz rozkręcił się na dobre, jego gole są niesamowite. Uważam, że jest bardziej kompletnym, środkowym napastnikiem, niż Aubameyang i to jemu daję większe szanse zostania królem strzelców w tym sezonie - ogłosił pod koniec ubiegłego roku Ottmar Hitzfeld, były trener m.in. Bayernu Monachium i Borussii Dortmund.

Kiedy przed sezonem bukmacherzy publikowali kursy na to, kto może zostać królem strzelców najmniej można było się obłowić typując Lewandowskiego, przy którym kurs oscylował na poziomie 2-2,5, podczas gdy przy kolejnych nazwiskach, w tym Aubameyanga, rósł kilkukrotnie. Wyścig "Lewego" z rok młodszym Gabończykiem odbywa się tak naprawdę na kilku płaszczyznach. Choćby szacunku kibiców BVB, ale też rosnącej stale wartości, w której szacowaniu lubuje się portal transfermarkt. de. W przypadku Gabończyka nastąpił skok dość istotny w ciągu ostatnich dwóch lat. Gdy przychodził do Bundesligi w lipcu 2013 roku jego wartość rynkową określano na 15 milionów (kosztował 2 mniej), dziś przy jego nazwisku widnieje 45. Lewandowski przechodząc z Lecha do BVB wyceniany był na 4,5 mln (kosztował niemal dokładnie tak samo), w lipcu 2013 było już 39 mln, dziś 70 milionów.

Jest jeszcze jeden smaczek... Lewandowski powszechnie przymierzany jest do Realu Madryt, gdzie w opinii wielu pasowałby idealnie. Co ma z tym wspólnego Aubameyang? Niby najczęściej wspomina się o nim w kontekście przeprowadzki na Wyspy, niemniej sam zawodnik w 2014 roku złożył obietnicę umierającemu dziadkowi, który pochodził z okolic Madrytu, że zrobi wszystko, by zagrać choć raz w barwach Los Blancos...

Robert jest generalnie w trudnej sytuacji, ponieważ odpiera ataki zarówno drapieżnego Nietoperza z Dortmundu, ale też stale musi się oglądać na goniącego go klubowego kolegę i choć na obecnym etapie rozgrywek prowadzi Polak, to trudno wskazać, kto jest główną lufą Bayernu.

3
/ 5

Badacz przestrzeni nie odpuści

To Mueller jest pierwszy w drużynie do wykonywania jedenastek (aczkolwiek w Hamburgu piłkę na wapnie ustawił Polak, więc może być to kwestia dość elastyczna) i nawet jeśli czasem spudłuje (pucharowy mecz z Bochum), to nie znaczy, że Pep Guardiola zmieni kolejność. A zatem plus po stronie Niemca, który nawiasem mówiąc sentymentów nie ma. Obaj panowie chyba się lubią, niewątpliwie szanują, ale kiedy "Lewy" miał szansę zdobyć 50 bramkę w 2015 roku, to Mueller nie zrezygnował z prawa egzekwowania karnego w spotkaniu z Hannoverem. Aczkolwiek ustąpił pola w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, kiedy Robert - ostatecznie nieskutecznie - ścigał Meiera.

Lewandowski to klasyczna dziewiątka, jeszcze bardziej klasyczna niż Aubameyang (gdy przez jeden sezon występowali wspólnie w Dortmundzie, to "Spiderman" był skrzydłowym), a nieporównywalnie bardziej niż Mueller. Reprezentant Niemiec, który na dobrą sprawę dopiero w tym sezonie cieszy się z pełni łask Guardioli, sam sobie wymyślił pozycję na boisku (czego nie mógł długo zaakceptować przywiązujący dużą wagę do schematów taktycznych kataloński trener) i robi właściwie co chce. Bywa po prostu tam, gdzie uważa swoją obecność za najbardziej wskazaną. - Styl gry? Jestem raumdeuterem - mówi Mueller. Wymyślił to sam. Co to znaczy? W wolnym tłumaczeniu: badacz przestrzeni.

Pewne jest jedno - obaj pracują na miano najskuteczniejszej pary w historii FCB. Być może podobne opinie są na wyrost, w każdym razie oficjalny kanał Bundesligi już porównuje obu panów do słynnego duetu Gerd Mueller - Uli Hoeness z lat 70. ubiegłego wieku. W tym sezonie na 58 ligowych bramek para L-M zdobyła 40, czyli prawie 70 procent. W ogóle niewykluczone, że w tym sezonie armatę odbierze po prostu dwóch zawodników, a taki układ zdarzył się w historii aż dziesięciokrotnie. Przed startem sezonu Lewandowski śmiał się, że miejsce na kolejną statuetkę znajdzie się w jego domu i to akurat ważna deklaracja, ponieważ nie każdy z niemieckich królów może w podobny sposób powiedzieć. Dziewięć lat temu agent brazylijskiego króla strzelców Bundesligi Ailtona (2004) uznał, że jego klient ma w stosunku do niego 400 tysięcy euro długu, więc na poczet tych zaległości zabrał mu statuetkę wystawiając na aukcji internetowej eBay...

- Jestem przekonany, że to jednak Robert będzie cieszył się ze snajperskiej korony, przepraszam, armaty - mówi trener Dariusz Pasieka, w przeszłości obrońca między innymi Dynamo Drezno i Waldhof Mannheim. - Mogłem zapomnieć, bo sam zbyt wielu goli nie strzelałem... Oczywiście zaskakuje mnie pozytywnie Aubameyang ponieważ znacznie poprawił procent wykorzystywanych sytuacji. Mueller? Myślę, że więcej korzyści jest z ich wzajemnej z Robertem współpracy, niż rywalizacji. Widać po gestach, zagraniach, że złapali chemię. W Niemczech bardziej chyba ludzie emocjonują się nie tym, kto zostanie królem, ale czy dwójka z Bawarii poprawi osiągnięcie Dżeko i Grafite, czyli najskuteczniejszego duetu w historii Bundesligi, który w sezonie 2008-09 zdobył dla Wolfsburga 54 bramki. Stać ich na to bez wątpienia, oczywiście jeśli nie odpuszczą w końcówce myśląc o urlopach, Euro 2016 czy np. finiszu Ligi Mistrzów...

4
/ 5

Król Luis I?

Niedawno w wywiadzie dla "PN" Lewandowski tak opisywał specyfikę gry napastnika w Niemczech: - To trudna liga, grają w niej drużyny, które zwracają bardzo dużą uwagę na taktykę i potrafią umiejętnie ustawiać się pod przeciwnika. Nie tak, jak czasami w Hiszpanii, gdzie najważniejsza jest ofensywa, czasem bez gry obronnej, gdzie przede wszystkim chodzi o zdobywanie bramek. Gra w Niemczech uczy, ale też czasem denerwuje, bo trzeba przedzierać się przez ścianę i kruszyć beton, żeby zdobyć pierwszą bramkę w meczu.

Otóż w Hiszpanii nie tylko gra się ofensywnie, ale też rozgrywki są zmonopolizowane przede wszystkim przez Barcę i Real, co znajduje odzwierciedlenie w klasyfikacji snajperów. Luis Suarez ma 25 goli i o 3 wyprzedza Ronaldo, 19 bramek ma Karim Benzema, 18 Neymar, a trochę dalej - z 16 trafieniami - jest Leo Messi. Właściwie ktokolwiek z nich sięgnąłby po nagrodę Pichichi, nie będzie niespodzianką. Biorąc pod uwagę bramkostrzelność całego barcelońskiego trio, Urugwajczykowi powinno być teoretycznie najtrudniej, a jednak to on jest faworytem do końcowego sukcesu, także u bukmacherów. Poza tym, choć rzuty karne w Barcelonie wykonuje Messi, to czasem może liczyć na bonus - patrz: słynna jedenastka z meczu z Celtą. Inna sprawa, że wokół tego zdarzenia pojawiły się przynajmniej dwie teorie, które mogłyby mieć wpływ na wyścig po trofeum, gdyby polegały na prawdzie. Jedna mówi, że zły i obrażony może być Neymar, że nie został zaproszony do całego przedstawienia, druga - że wielki Leo może mieć za złe Suarezowi, że ten nie odegrał mu piłki. Obie zdaje się wzięły w łeb już w Londynie, kiedy współpraca całego tria wyglądała nienagannie.

Generalnie Suarez jest bezkonkurencyjny w tym sezonie nie tylko w Hiszpanii. Jego sumaryczny dorobek bramkowy obejmujący rozgrywki klubowe zamyka się 41 trafieniami, a do tego trzeba dorzucić rekordową liczbę asyst - aż 20, co daje mu kapitalny wynik w klasyfikacji kanadyjskiej.

To Urugwajczyk jest też najpoważniejszym kandydatem do wywalczenia Europejskiego Złotego Buta (od prawie 20 lat przyznawany jest w oparciu o system współczynników wyliczanych na podstawie rankingu UEFA). W ciągu ostatnich ośmiu lat trofeum dzielili się: Diego Forlan, Leo Messi, Luis Suarez i Cristiano Ronaldo. Portugalczyk odbierał go czterokrotnie, pierwszy raz jako piłkarz Manchesteru United, zaś Suarez jeszcze jako zawodnik Liverpoolu. Poza tym to jednak La Liga miała ostatnio monopol na Złotego Buta.

Ostatnie sześć lat zapirenejskiej rywalizacji to solidarny podział punktów między Cristiano i Messiego, przy czym dwa ostatnie sezony należały do Portugalczyka. Jeszcze większe wrażenie robi średnia zdobytych bramek w sezonach, w których sięgali po Trofeo Pichichi: CR - 40, LM - 43,3!

5
/ 5

Lis wdarł się do kurnika

W futbolu teoretycznie wszystko jest możliwe, ale chyba nie to, by Leicester City sięgnął po mistrzowski tytuł, a Jamie Vardy po Złoty But. Na pewno nie? Lisy prowadzone przez Claudio Ranieriego nie prezentują najbardziej wyszukanego futbolu w Europie. Można nawet zaryzykować tezę, że to piłka dość prosta, ale właśnie w takim układzie doskonale odnalazł się Vardy - człowiek, którego w wielkim futbolu w zasadzie nie powinno być, a który ma szansę pojechać nawet na Euro 2016. Bazuje na sile fizycznej, szybkości, odwadze, zdecydowaniu. Gra tak jak cały zespół: unika dryblingów, nie szuka niekonwencjonalnych rozwiązań, po prostu strzela. Zdobywał bramki w 11 kolejnych meczach Premier League, dzięki czemu pobił rekord Ruuda van Nistelrooya. Nim to uczynił, głos zabrał Ranieri: - Kiedyś Gabriel Batistuta strzelał w 11 kolejnych meczach Serie A. Batigol to zdecydowanie najlepszy zawodnik, jakiego trenowałem.

Dziś można już mówić o efekcie Vardy’ego. Człowieka, który pracował fizycznie w fabryce, miał wyrok za bójkę i był królem strzelców piątej ligi kibice widzą w reprezentacji Anglii. Fani Leicester kochają go zaś miłością ślepą. Ostatnio jeden z nich zbierał podpisy pod petycją umożliwiającą nadanie jego córce drugiego imienia: Vardy. Na pierwsze oczywiście Jamie, ale ono akurat jako żeńskie funkcjonuje w Anglii od dłuższego czasu. Oby tylko Lis numer 1 nie zgłupiał od tego wszystkiego. Niedawno przedłużył kontrakt, dostał podwyżkę tygodniówki do 80 tysięcy funtów i od razu kupił Bentleya Continentala...

Pytanie jak długo potrwa fenomen Leicester, bo chyba tylko od tego uzależnione są osiągi Jamiego... W każdym razie może być on pierwszym od 2000 roku Anglikiem, który wygra rywalizację snajperów w Premier League. Dobra wiadomość dla fanów Albionu jest taka, że zagrozić może mu inny kadrowicz Roya Hodgsona - Harry Kane. Swoje trzy grosze będzie się starał wtrącić Romelu Lukaku, który doskonale współpracuje z Rossem Barkleyem, ale jego pech polega na tym, że występuje w słabszym klubie niż reszta konkurentów. Chociaż...

W połowie stycznia na portalu igol.pl ukazał się wywiad z Andrzejem Twarowskim, specjalistą i komentatorem Premier League w nc+: - Na moje oko koronę króla strzelców zdobędzie Lukaku. Everton nie jest drużyną, która szuka zwycięstwa 1:0. Ona szuka bramek i to jest idealna sytuacja dla napastnika. Poza tym ma obok siebie wiele osób, które są w stanie ułatwić mu życie. Tam naprawdę jest paru chłopaków, którzy będą mu wypracowywać okazje, takich jak Deulofeu czy Barkley. Oprócz tego Lukaku świetnie spisuje się w pojedynkach powietrznych, a o efektywności wykonywania stałych fragmentów gry przez Bainesa nie trzeba nikogo przekonywać. Wyścig zatem zapowiada się pasjonująco.

- Dzisiaj Vardy i Kane są według mnie na tym samym poziomie, co Aguero. Oczywiście każdy z nich jest inny, ale to jest top - zawyrokował Mauricio Pochettino, menedżer Tottenham Hotspur. Na pewno trudno zakładać, by nowo mianowany król, ktokolwiek nim będzie, pobił strzelecki rekord PL, należący do Andy'ego Cole'a i Alana Shearera (obaj zdobyli po 34 bramki). U angielskich bukmacherów nie da się wiele wygrać (właściwie to da się najmniej) stawiając na Vardy’ego jako przyszłego króla strzelców.

Goni go co prawda spora grupa, lecz świetnych skądinąd Odiona Ighalo i Riyada Mahreza w dłuższej perspektywie trudno widzieć na tronie, stąd listę potencjalnych kandydatów trzeba chyba zamknąć na Aguero. Jego zwolennicy liczą, że w końcu Argentyńczyka opuszczą kłopoty zdrowotne i ustabilizuje formę strzelecką. Kun opuścił w tym sezonie około 10 meczów na wszystkich frontach, kiedy był kontuzjowany lub się rehabilitował. Jego bezpośredni konkurenci w tym aspekcie prezentują się dużo lepiej, jeśli nie doskonale. Na jego generalnie niezły rezultat (14) wpływ ma jednak przede wszystkim niesamowity występ przeciwko Newcastle United zakończony pięcioma trafieniami, bo poza tym wciąż aktualny król strzelców Premier League nie imponuje taką regularnością jak w poprzednim sezonie. Ale że będzie jednak groźny do końca - to pewnik.

Zbigniew Mucha

Czytaj więcej w "PN"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)