W tym artykule dowiesz się o:
Zdarzenie miało miejsce w drugiej połowie. Zaczęło się od faulu Łukasza Burligi na Jakubie Wawrzyniaku. Tak oczywistym, że sędzia nie miał wątpliwości, żeby wskazać na rzut karny. Do strzału szykował się Milos Krasić, ale wtedy Bartłomiej Drągowski rozpoczął swój show.
Przede wszystkim rozpoczął dyskusję między innymi z arbitrem. Już to było zachowaniem idiotycznym, bo bramkarz Jagiellonii Białystok zobaczył już wcześniej żółtą kartę. Dostał ją też za komentowanie decyzji arbitra. Starsi zawodnicy z Białegostoku Konstantin Wassiljew i Rafał Grzyb zaczęli go odciągać i najwidoczniej tłumaczyć, żeby się nie wygłupiał, bo zaraz wyleci z boiska.
I wtedy z trybun poleciały w jego stronę różne przedmioty. Między innymi zapalniczka, która trafiła Drągowskiego w lewą rękę. Piłkarz z Białegostoku natychmiast się za nią złapał, upadł na boisko i długo się z niego nie podnosił. W pierwszej chwili wydawało się, że naprawdę stało się coś bardzo poważnego.
Na boisku pojawili się lekarze, trochę trwało, zanim Drągowski stanął na nogi. A kiedy już to zrobił, chwilę później położył się ponownie. Nabrał też zawodników Lechii. A to jeden, a to drugi podchodzili i klepali go po plecach. Każdy myślał, że jest z nim naprawdę źle.
Na dodatek piłkarz pokazał, że konieczna będzie zmiana. To samo zrobił zresztą sztab medyczny. No, ale skoro sam zawodnik tak powiedział lekarzom, to przecież nie mogli go zmusić do gry. Drągowski zaczął więc schodzić z boiska, rezerwowy bramkarz Krzysztof Baran już się przebierał.
Niepotrzebnie. 18-latek podszedł do linii, chwilę porozmawiał z trenerem Michałem Probierzem i... wrócił na boisko. Dostał oczywiście porcję gwizdów.
- Teraz jak tak o tym myślę to wszystko wydaje się być śmieszne i na dobrą sprawę niepotrzebne. Mogłem tak nie pajacować. Liczyłem na to, że Krasicia to wyprowadzi z równowagi. O walkowerze nie myślałem, ale zastanawiałem się, czy jutro nie wstawić do internetu zdjęcia z gipsem - mówił po meczu bramkarz z Białegostoku.
Z tym chłopakiem dzieje się coś niedobrego. Albo może to po prostu młodość, która ma pewne prawo do głupoty. W maju po pełnym kontrowersji meczu z Legią przy Łazienkowskiej najpierw chciał się bić z piłkarzami gospodarzy, aż musiał go odciągać trener Probierz. A następnie pokazał w stronę warszawskich fanów obraźliwy gest, dostał za niego karę od Komisji Ligi.
Teraz, gdy Jagiellonia miała grać w Warszawie, prowokował przed meczem gospodarzy swoimi wypowiedziami. W Gdańsku, jak sam stwierdził, pajacował.
Zamiast skupić się na grze, skupia się na czymś innym. Drągowski to najlepszy bramkarz poprzedniego sezonu, chcą go kupić najlepsze europejskie kluby. Chcą jednak solidnego, utalentowanego golkipera. Nie pajaca. I szybko ktoś mu to powinien uzmysłowić.
Inna sprawa to zachowanie gdańskich fanów. Za rzucanie przedmiotów w kierunku piłkarza rywali Lechii grożą surowe kary, z zamknięciem trybuny włącznie.
Sam niedzielny mecz gospodarze rozegrali koncertowo. Zmietli Jagiellonię z boiska. Wygrali 5:1.
Zobacz wideo: Tomasz Jodłowiec: Musieliśmy zmazać plamę po meczu z Termaliką
{"id":"","title":"","signature":""}
Źródło: TVP S.A.