W tym artykule dowiesz się o:
To jest gest, który generalnie symbolizuje nastawienie polskiego bramkarza to drużyny Glasgow Rangers. Boruc wstawił je ostatnio na Twitterze jako reakcję na niedzielne odpadnięcie Celtic Glasgow z Pucharu Szkocji właśnie po meczu z największym rywalem.
I to zdjęcie pochodzi też z jednego z meczów Artura Boruca z Rangersami. Dostał za niego 500 funtów kary. Tych przewinień było znacznie więcej.
Niedługo po rozpoczęciu swojej przygody na Celtic Park Boruc nie podawał przed meczem ręki graczom Rangersów. Dlaczego? Wytłumaczył to w "Gazecie Wyborczej".
- A mam taki obowiązek? Nie. Nie muszę nikogo kochać. I nie kocham. Nie lubię tego klubu, tych zawodników. Koniec, kropka. Zawodnicy Rangers świrowali przez całe spotkanie, prowokowali, obrażali, dogadywali, polowali na kości, grali na nosie. A potem nagle zapałali do mnie miłością, przyszła im ochota na pojednawcze gesty? Niech nie będą śmieszni. Sezon w Szkocji trwa, jesteśmy wrogami, walczymy o mistrzostwo kraju i nie ma mowy o jakiejkolwiek sympatii. Gdybyśmy spotkali się prywatnie, gdzieś na mieście i normalnie pogadali, to na pożegnanie na pewno podałbym rękę. A tak? To nie jest mój obowiązek.
Pomiędzy nim a drużyną "The Gers" wielokrotnie się gotowało. Na zdjęciu wściekłość Polaka odczuł Davie Weir.
Termin "Święta wojna Boruca" nie wziął się znikąd. Rywalizacja Celticu i Rangersów ma przecież podłoże religijne. Zielono-biała część Glasgow jest katolicka, niebieska - protestancka. Na fanów Rangersów jak płachta na byka działają wszelkie katolickie gesty. I Polak doskonale zdawał sobie z tego sprawę i to wykorzystywał.
Tak było choćby w kwietniu 2008 roku po derbach rozegranych u siebie. Nagle Boruc zrzucił żółtą bramkarską bluzę i wygraną 3:2 świętował w koszulce z podobizną papieża Jana Pawła II i napisem "Boże błogosław papieża". Wkurzył tym oczywiście rywali. Bronił go trener Gordon Strachan. - To nie był zły gość, oczywiście papież. Gdyby Boruc miał na koszulce "Boże błogosław Myrę Hindley", wtedy mielibyśmy problem".
Myra Hindley w połowie lat 80 porwała i zamordowała czwórkę dzieci.
Szkocka federacja za koszulkę z papieżem nic Borucowi nie zrobiła. Za inne katolickie gesty sprawa Polaka znalazła się nawet w prokuraturze.
Skargi do prokuratury składali na niego kibice Rangersów, bo ten... żegnał się przed ich trybuną. Tak było między innymi w 2006 roku. Boruca oskarżano o prowokacje, celowe podburzanie tłumu.
- Nie obchodzi mnie to. Nie zamkną mnie w więzieniu za to, że wykonuję znak krzyża - odpowiadał.
I miał rację. Choć ostrzeżenie i pouczenie od policji dostał.
Samego siebie Boruc przeszedł w maju 2010 roku. I wtedy jego zachowanie nie miało już nic wspólnego z religią.
Wówczas to reprezentant Polski zaprezentował rywalom specyficzny malunek na brzuchu. Przedstawiał on małpkę wypinającą tylną część ciała. I na tej tylnej części Boruc umieścił napis "Rangers".
Zobacz wideo: Klaudia Jans-Ignacik: Wierzę, że przed nami są dobre dni
{"id":"","title":"","signature":""}
Rzecznik stowarzyszenia kibiców Glasgow Rangers nie pozostawił na Polaku suchej nitki, nazwał bramkarza Celticu "fanatycznym błaznem". - Jego wartość spada z każdym tygodniem. Jeśli będzie grał dłużej w Celticu, będą musieli dopłacić, jeśli będą chcieli się go pozbyć - dodawał.
Artur Boruc grał w Celticu przez pięć lat (2005-2010). Dorobił się przydomku "Holy Goalie", czyli "Święty Bramkarz".