W tym artykule dowiesz się o:
Jacek Wiśniewski - wojownik KSW
"Zesralim się, graliśmy jak pipki" - Jacek Wiśniewski nigdy nie przebierał w słowach. Przez lata trzymał w ryzach szatnię m.in. Cracovii i Górnika Zabrze. Już samą aparycją wzbudzał strach u rywali. Atuty? Wślizgi i walka do upadłego. Uznawany za jednego z najostrzejszych piłkarzy w lidze, ale jednocześnie potrafił odnaleźć się pod bramką rywali (12 goli w Ekstraklasie). Choć nigdy nie zagrał w kadrze, to dzięki waleczności i barwnym wypowiedziom stał się ulubieńcem kibiców.
Po zawieszeniu butów na kołku pozostał przy sporcie. Rozpoczął treningi MMA i wziął nawet udział w Konfrontacji Sztuk Walki. Wprawdzie szybko poległ przez techniczny nokaut z Kamilem Walusiem, ale nie zamierzał na tym poprzestać. Szykował się do drugiej walki, która ostatecznie została odwołana.
[tag=3113]
Grzegorz Piechna[/tag] - "Kiełbasa" królem strzelców
Kariera w iście amerykańskim stylu. Jeszcze jako młody piłkarz występujący w lidze okręgowej dorabiał w masarni, rozwożąc kiełbasę. Zapracował przy okazji na pseudonim, z którym utożsamia go większość kibiców. Mozolnie przebijał się na najwyższy szczebel, rok po roku sięgając po tytuł króla strzelców IV, III i II ligi. Z Koroną Kielce awansował w 2005 roku do Ekstraklasy. W wielkiej piłce zaistniał dopiero w wieku 29 lat.
"Kiełbasa" w najwyższej klasie rozgrywkowej strzelał bramkę za bramką. Miał niebywały instynkt strzelecki. Nie musiał dużo biegać w polu karnym - piłka spadała pod jego nogi i Piechna, nie namyślając się długo, pakował ją do siatki. Z 21 golami został królem strzelców ligi, zgarniał wyróżnienia, a opinia publiczna domagała się jego debiutu w kadrze Pawła Janasa (ostatecznie wystąpił z Estonią). Napastnik doczekał się nawet piosenki na swoją cześć. "Grzegorz Piechna ligi duma hej! Dużo strzela, duma mniej!" - śpiewali o nim koledzy z Kielc.
Dobra passa dość szybko się skończyła. Piechna nie podbił Moskwy w barwach Torpedo, klapą zakończyła się przygoda w Polonii Warszawa i "Kiełbasa" wrócił do kopania piłki w niższych ligach. Oprócz biegania po murawie były król strzelców zajął się rozwożeniem węgla w rodzinnej firmie, co zresztą czynił także w czasach występów w Ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?
Bogusław Wyparło - bohater piosenki
"Czy to jeszcze dzisiaj do państwa nie dotarło, najlepszy bramkarz to jest Bogusław Wyparło" - śpiewał o nim Kazik Staszewski. Symbol Ekstraklasy. W ligowej piłce od początku lat 90. (359 występów). Przez wiele sezonów wierny łódzkiemu KS-owi. Przeżywał z klubem wzloty i upadki. Przy tym nie schodził poniżej swojego przyzwoitego poziomu.
Kojarzony jednak głównie z powodu pseudonimu na koszulce. "Bodzio W." - tą ksywkę znali wszyscy wielbiciele futbolu w Polsce.
Piotr Rocki - "Rocky", mistrz cieszynek
Był liderem m.in. GKS-u Tychy i Ruchu Radzionków, a za najlepszych czasów występował w Górniku Zabrze, Groclinie Grodzisk Wlkp., Legii Warszawa czy Odrze Wodzisław Śląski. Starsi kibice w Polsce kojarzą go z "cieszynek", czyli specjalnych scenek wykonywanych po strzelonym golu.
Piłkarze Odry Wodzisław Śląski, mając jeszcze w składzie Piotra "Rocky" Rockiego, po zdobytych bramkach cieszyli się w niekonwencjonalny sposób. Tak było choćby wtedy, gdy po golu z Wisłą zawodnicy zaprezentowali "Krakowiaka", używając do tego między innymi głowy Lajkonika.
To tylko jeden z wielu przykładów, w jaki Piotr Rocki razem ze swoimi kolegami z zespołu rozbawiali kibiców.
Janusz Jojko - samobój, jakich mało
Solidny ligowy bramkarz, ba, reprezentant Polski. Lata w Ruchu Chorzów i GKS-ie Katowice, ponad 400 spotkań w Ekstraklasie. O osiągnięciach Jojki pamięta jednak niewielu. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem kuriozalny gol samobójczy, który okazał się gwoździem do trumny "Niebieskich".
W sezonie 1986/1987 chorzowianie walczyli w barażach o utrzymanie z Lechią Gdańsk. Nadeszła feralna 13. minuta. Jojko próbował wyrzucić piłkę do kolegi, wykonał zamach, a po chwili futbolówka... wturlała się do siatki na oczach bezradnego golkipera. Ruch przegrał spotkanie 1:2, nie zdołał odrobić straty w Trójmieście i po raz pierwszy w historii pożegnał się z piłkarską elitą.
Wojciech Grzyb - piłkarz, który został fotografem
Zapamiętany jako jeden z ważniejszych piłkarzy dla Ruchu Chorzów. W Ekstraklasie (także w barwach Ruchu Radzionków i Odry Wodzisław) rozegrał aż 302 spotkania. Sezon 2011/12 był ostatnim w profesjonalnej karierze. Pożegnał się efektownie, bo po wywalczeniu wicemistrzostwa Polski rozstał się z Ruch Chorzów i zakończył zawodową grę w piłkę. To piłkarz znany i ceniony w całej Polsce.
Co ciekawe, były już zawodnik Ruchu od wielu lat jest związany z Kingą (panieńskie nazwisko Polenz), piłkarką ręczną. I tak oto Grzyb, na jednym z meczów, został paparazzi. Efekty jego nowego wcielenia można zaobserwować TUTAJ.
Jan Woś - ikona Odry Wodzisław i... radny
Odra Wodzisław co roku skazywana na pożarcie, co roku urywająca się ze stryczka. Piłkarze ze Śląska przez 14 lat zadziwiali piłkarską Polskę. Przez większość sezonów z Janem Wosiem w składzie. Pomocnikowi daleko do miana wirtuoza. Zostawiał serce na boisku, a kibice Odry go kochali. Choć był wychowankiem Czantorii Nieordzin, to traktowali go jak swojego.
"Jasiu" nigdzie nie czuł się tak dobrze jak w Wodzisławiu. Zapracował na przenosiny do Chorzowa i Grodziska Wielkopolskiego, niekwestionowaną gwiazdą był tylko na własnym podwórku. Przez 13 lat zakładał koszulkę Odry. Z miastem zżył się na tyle, że w latach 1997-1998 piastował funkcję wodzisławskiego radnego.
Grzegorz Skwara - bohater pewnego wywiadu
Przez lata związany z Rakowem Częstochowa, chociaż występował i w wielu innych klubach, jak choćby Górniku Łęczna czy KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Kibice ligowego folkloru znają go jednak głównie z pewnego wywiadu.
W sezonie 2007/2008 Raków Częstochowa walczył o awans na zaplecze ekstraklasy i do ostatniej kolejki był liderem swojej grupy III ligi, ale w kończącym sezon spotkaniu przegrał 2:3 z Arką Nowa Sól, choć jeszcze do 82. minuty prowadził 2:1. Potknięcie Rakowa wykorzystał GKP Gorzów Wielkopolski i to on zameldował się w ówczesnej II lidze.
- Jesteśmy dziadami. Niech pan zapyta bramkarza, niech pan zapyta Foszmańczyka, niech pan zapyta tych innych naszych chłopaków, co k*** zrobili. Jestem tak zdenerwowany, że aż mnie rozsadza, ale takie k*** zagrania, jakie my prezentujemy, to się w pale nie mieści (...) - mówił piłkarz.