ME U-21 2017. Polska - Słowacja: jeden Linetty to za mało. Biało-Czerwoni rozczarowali (oceny)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie tak miała wyglądać inauguracja mistrzostw Europy U-21 w wykonaniu reprezentacji Polski. Biało-Czerwoni ulegli Słowacji 1:2, a najmocniej rozczarowali liderzy drużyny. Sam Karol Linetty nie był w stanie przeciwstawić się Słowakom.

1
/ 5

Niewinny

Jakub Wrąbel: 6. Przy obu bramkach był bezradny, bo Martin Valjent i Pavol Safranko wykonali wyroki w sytuacjach sam na sam. Obronił kilka mocnych uderzeń z dystansu, ale też popełnił parę błędów na przedpolu, których na jego szczęście Słowacy nie wykorzystali. Marcin Dorna nie pomylił się, stawiając na niego kosztem Bartłomieja Drągowskiego.

(skala ocen: 1-10, wyjściowa: 6)

2
/ 5

Jak saperzy

Tomasz Kędziora: 6. Bramka Patryka Lipskiego na 1:0 to głównie jego zasługa. Lechita obsłużył kolegę idealnym dośrodkowaniem. Kapitan Biało-Czerwonych marzył o trafieniu na Anglię, żeby sprawdzić się z rywalami z Premier League, a po piątkowym meczu wiemy jedno: centrę już teraz ma na miarę angielskiej ekstraklasy. Był skuteczny w defensywie, Słowacy w zasadzie nie zagrozili nam jego stroną. Jaroslav Mihalik ciągle uciekał przed nim do środka.

Jan Bednarek: 5. Długo był niewidoczny, a to dla stopera komplement. Grał poprawnie, dobrze uzupełniał się z Jarosławem Jachem, ale był jak saper - gdy już się pomylił, to wybuchła bomba. Przy akcji, po której rywale strzelili zwycięskiego gola, zbyt wcześnie zszedł do parteru, nie wykonał czystego wślizgu i piłka trafiła do Pavola Safranko, który pokonał Jakuba Wrąbla.

Jarosław Jach: 5. Podobnie jak Jan Bednarek był bezbłędny aż do 78. minuty, gdy naiwnie dał się wyciągnąć Pavolowi Safranko ze swojej strefy, nie przerwał akcji i został na środku boiska, podczas gdy Słowak ruszył w kierunku polskiej bramki i po chwili zmusił Jakuba Wrąbla do kapitulacji. To duża skaza na całkiem dobrym występie obrońcy Zagłębia Lubin.

Paweł Jaroszyński: 4. Dobrze radził sobie przy linii bocznej z Albertem Rusnakiem i Martinem Valjentem, ale w 20. minucie łatwo dał się zwieźć na linii pola karnego Martinowi Chrienowi, który po oderwaniu się od niego zaliczył asystę przy goli Valjenta. Za mało - prawie w ogóle! - nie było go w ofensywie, a przecież jego rajdy wzdłuż boiska były tym, na co liczył Marcin Dorna.

(skala ocen: 1-10, wyjściowa: 6)

3
/ 5

Jeden Linetty to za mało

Karol Linetty: 7. Najlepszy w reprezentacji Polski, co nie oznacza, że rzucił na kolana. Na początku był nieco zagubiony, ale aklimatyzacja na boisku zajęła mu kwadrans i potem grał tak, jak oczekuje się od lidera. Chodził jak dobrze naoliwiony tryb maszyny, ale problem polegał na tym, że pozostałe jej elementy były zardzewiałe. Linetty nie jest zawodnikiem, który pociągnie zespół do zwycięstwa - on przygotowuje scenę innym, którzy powinni na niej błyszczeć, a tym razem jego trud był daremny, bo Patryk Lipski, Przemysław Frankowski i Bartosz Kapustka zawiedli. Sam Linetty nie był w stanie przeciwstawić się Matusowi Bero i Stanislavowi Lobotce.

Paweł Dawidowicz: 3. Najsłabszy w polskim zespole. Miał być ryglem przed stoperami, ale widać było, że w całym 2017 roku jako pomocnik zagrał tylko raz - w marcowym meczu towarzyskim z Czechami. Wszystko działo się dla niego szybko, a gdy już udało mu się przejąć piłkę, to pozbywał się jej jak gorącego ziemniaka. Przy akcji, po której Słowacy strzelili zwycięskiego gola, popełnił boiskowy kryminał, obserwując jedynie jak Pavol Safranko poszedł za akcją i pokonał Jakuba Wrąbla. Chwilę później mógł zostać bohaterem Biało-Czerwonych, ale Adrian Chovan w świetnym stylu obronił jego "główkę". Golem zmyłby plamę, jaką dał tym występem.

Przemysław Frankowski: 4. Skrzydła miały być najmocniejszą bronią Biało-Czerwonych, a tymczasem okazały się być słabymi ogniwami. Gdyby nie absencja za kartki Dawida Kownackiego, Frankowski w ogóle nie znalazłby się w wyjściowym składzie, a w Lublinie dowiedzieliśmy się, dlaczego dotąd przegrywał rywalizację z lechitą. Słowacy wyrównali po akcji, którą Frankowski dał napędzić Jaroslavowi Mihalikowi, pozorując jedynie atak na rywala. W ogóle były zawodnik Cracovii raz po raz oszukiwał Polaka. Sam Frankowski pierwszy udany drybling wykonał dopiero w 39. minucie, a tuż po przerwie przegrał pojedynek sam na sam z Adrianem Chovanem.

Patryk Lipski: 5. Marcin Dorna do samego końca wahał się, czy postawić na niego, czy na Krzysztofa Piątka. Początek meczu pokazał, że selekcjoner dokonał dobrego wyboru, bo Lipski już w 53. sekundzie dał Polsce prowadzenie 1:0, zamieniając głową na gola świetne dośrodkowanie Tomasza Kędziory - to dopiero jego trzecia w karierze bramka zdobyta w ten sposób. Zaczął z wysokiego C, ale potem był jednym z najsłabszych na boisku. Grał daleko od Karola Linettego i Pawła Dawidowicza, a gdy już miał piłkę, to częściej ją tracił, niż podawał celnie. Na kolejne udane zagranie kazał czekać aż do 80. minuty, gdy po jego centrze z rzutu wolnego groźnie zagłówkował Dawidowicz. Ocenę podwyższa mu bramka na 1:0.

Bartosz Kapustka: 4. To nie był ten sam chłopak, który rok temu zachwycił Europę podczas Euro 2016. 21-latek grał bez właściwego sobie błysku, trudno było mu się przebić przez Martina Valjenta. Przy akcji, po której Słowacja strzeliła gola na 1:1, zgodnie ze sztuką zszedł do środka, ale potem nie zdążył zablokować wchodzącego ze skrzydła Valjenta. Zakończył występ przedwcześnie z powodu urazu - opuścił boisko już w 59. minucie.

(skala ocen: 1-10, wyjściowa: 6)

4
/ 5

Osamotniony

Mariusz Stępiński: 5. Skończył występ bez oddania strzału w kierunku bramki rywali. Był pozbawiony wsparcia z drugiej linii, ale mimo to Marcin Dorna na pewno oczekiwał więcej od jednego z liderów swojego zespołu. Warto jednak podkreślić, że Stępiński miał kluczowy wpływ na trzy najgroźniejsze akcji Biało-Czerwonych. To on rozpoczął atak, który dał nam prowadzenie 1:0. Na początku drugiej połowy stworzył Przemysławowi Frankowskiemu sytuację sam na sam, a w 70. minucie przechwytem w środkowej strefie rozpoczął dobrze zapowiadającą się kontrę, którą wyhamował Frankowski.

(skala ocen: 1-10, wyjściowa: 6)

5
/ 5

Rezerwowi

Łukasz Moneta: - 4. Już w 59. minucie zastąpił kontuzjowanego Bartosza Kapustkę i miał pół godziny na to, by przebić występ pomocnika Leicester City. Choć nie było to trudne, to - mimo wielkich chęci - nie sprostał zadaniu.

Jarosław Niezgoda: - grał zbyt krótko, by go ocenić. Marcin Dorna wprowadził go na boisko na ostatnie dziesięć minut.

Krzysztof Piątek - grał zbyt krótko, by go ocenić. Dostał do selekcjonera jeszcze mniej czasu niż Niezgoda, bo wszedł do gry dopiero w 85. minucie.

(skala ocen: 1-10, wyjściowa: 6)

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (30)
avatar
JanO
17.06.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zastanawiające jest to, że po strzeleniu pierwszej bramki nasi zawodnicy dali się zepchnąć do defensywy praktycznie przez całą pierwszą połowę. Oglądaliśmy tylko nieporadne wykopywanie piłki w Czytaj całość
art-e
17.06.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Blamaż dla piłkarzy a jeszcze większy dla trenera.  
avatar
Michał Kaczmarek
17.06.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Do I reprezentacji są jeszcze lata świetlne poza Linettym.  
avatar
Błażej Mania
17.06.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Frankowski 4 a Stepinski 5? Chyba macie cos z głową.  
avatar
Klaudia Emilka
17.06.2017
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Wieszanie medali na szyjach przed Mistrzostwami to taka dobra Polska tradycja.