W tym artykule dowiesz się o:
[b]
[/b]Mecz numer 31
Pierwszy gwizdek w meczu Bayern Monachium - Borussia Dortmund zaplanowano na sobotę na godzinę 18:30 (transmisja w Eleven Sports 1). Kto wie, być może będzie to starcie decydujące w końcowym rozrachunku o mistrzowskim tytule. Jeszcze przed tygodniem liderem ligi był Bayern, ale sensacyjny remis we Freiburgu sprawił, że to BVB wysunęła się na czoło ligi i ma w tym momencie dwa punkty przewagi nad Bawarczykami. Ewentualne zwycięstwo BVB w sobotę sprawi, że dortmundczycy będą mieli już pięć punktów "poduszki powietrznej". Bayern nie może więc sobie pozwolić na kolejną wpadkę.
Kluczową rolę odegrać ma Robert Lewandowski, który w środku tygodnia przepchnął Bayern przez kolejną rundę Pucharu Niemiec. Dla kapitana reprezentacji Polski będzie to 31. występ w niemieckim klasyku. 14 razy zagrał przeciwko Bayernowi jeszcze w barwach BVB, 16 takich meczów ma już na koncie jako piłkarz Bayernu. Polak zarówno w jednej, jak i drugiej drużynie zaliczał występy spektakularne. Zdarzały się także wielkie, bolesne, wyciskające łzy porażki.
Zaczęło się od ławy
Wszystko zaczęło się w październiku 2010 roku. To był dla Lewandowskiego trudny czas. Niedługo po przeprowadzce do Niemiec, na dodatek "okłamany" przez Juergena Kloppa musiał się oswajać z nową rzeczywistością. "Okłamany", bo niemiecki szkoleniowiec namawiał napastnika Lecha Poznań na przeprowadzkę do Dortmundu, używając przy tym argumentu: "chodź do nas, będziesz grał w pierwszym składzie". Okazało się jednak, że "Lewy" na początku musiał sobie radzić z rolą rezerwowego, co bardzo mocno mu doskwierało.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski rozgrywa najlepszy sezon w karierze? "Komentowanie jego goli staje się nudne"
I właśnie w takiej roli wystąpił w swoim pierwszym "Der Klassiker". W wyjściowym składzie na Bayern znalazło się miejsce dla Łukasza Piszczka na prawej obronie, Jakub Błaszczykowski "szarpał" na prawej pomocy. Rolę środkowego napastnika odgrywał Lucas Barrios. A "Lewy"? Ława. Na murawie pojawił się dopiero 13. minut przed końcem meczu, zmienił Shinjiego Kagawę i miał wspierać Barriosa jako "dziesiątka". Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla BVB dzięki trafieniom Barriosa i Nuriego Sahina, ale rola polskiego gracza była marginalna. Dobre czasy miały dopiero nadejść.
Najważniejszy gol
Przed kilkoma dniami magazyn "Kicker" opublikował wywiad, w którym Robert Lewandowski miał odpowiedzieć na pytanie o najważniejsze gole. Polak nie miał wątpliwości, bez zawahania wskazał na mecz Borussia - Bayern w kwietniu 2012 roku. Borussia do 30. kolejki Bundesligi przystępowała jako lider Bundesligi, ale z zaledwie trzema punktami przewagi nad Bayernem. Zwycięstwo Bawarczyków - a zdecydowana większość obserwatorów murowanych faworytów upatrywała w gościach z Monachium - windować ich miało na fotel lidera. Wszystko potoczyło się jednak zupełnie inaczej.
Pierwszoplanową rolę odegrał w tym spotkaniu Lewandowski. Polak był już wtedy filarem BVB, podstawowym zawodnikiem. W 77. minucie meczu przy stanie 0:0 strzał w kierunku bramki Manuela Neuera oddał Kevin Grosskreutz. Piłkę lecącą w światło bramki piętą trącił jeszcze "Lewy", zmylił bramkarza Bayernu. W taki właśnie sposób strzelił gola, który okazał się decydującym w kontekście walki o mistrzostwo Niemiec.
Warto przypomnieć, że rzutu karnego nie wykorzystał w 88. minucie Arjen Robben, największy przegrany tamtych zawodów.
Potrójne uderzenie
Gdyby szukać najbardziej spektakularnego występu Roberta Lewandowskiego w Der Klassiker, znów należałoby sięgnąć pamięcią do sezonu 2011-12. A konkretnie do maja 2012 i wielkiego finału Pucharu Niemiec. Bayern, podrażniony ligową porażką, miał się zrewanżować na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.
Było kilka tygodni przed startem Euro 2012, a polskim kibicom dortmundzkie trio Błaszczykowski-Piszczek-Lewandowski wlewało w serca poczucie nieśmiertelności. Zaczęło się od błyskawicznego gola Kagawy, ale szybko wyrównał Robben. Przed przerwą na 2:1 trafienie zaliczył Mats Hummels. I gdy wszyscy myśleli, że BVB czeka prawdziwa batalia o obronę wyniku, sprawy w swoje ręce i nogi wziął Lewandowski.
Polski snajper wpakował trzy gole. Najpierw - w doliczonym czasie gdy pierwszej połowy. Później - w 58. minucie. Odpowiedział jeszcze Franck Ribery, ale monachijskiego rywala "Lewy" dobił na dziewięć minut przed końcem. Niebywałe osiągnięcie, wielki mecz. Nic dziwnego, że na Euro czekaliśmy z wielkimi nadziejami.
Najboleśniejsza porażka
Gdyby z kolei szukać najboleśniejszej porażki Lewandowskiego w "Der Klassiker", należałoby się zwrócić w kierunku meczu na Wembley w maju 2013 roku. To był już sezon, w którym Bayern stłamsił Bundesligę, rozgrywki zakończył na pierwszym miejscu w tabeli z 91. punktami (!!!) i aż 23. punktami przewagi nad wicemistrzem z Dortmundu. Borussia dostała jednak swoją szansę rewanżu...
Doszło do niego w wielkim finale Ligi Mistrzów. Pierwsza część gry zakończyła się bezbramkowym remisem, ale strzelanie w 60. minucie rozpoczął Bayern. Gol Mario Mandzukicia miał rozwiązać worek z bramkami i szybko miało być po zabawie, ale BVB nie dawała za wygraną. Już siedem minut później gola z rzutu karnego strzelił Ilkay Guendogan i było 1:1. Niedługo przed ostatnim gwizdkiem obwieszczającym konieczność rozegrania dogrywki, cios w "żółte serce" zadał Robben.
Robert Lewandowski zaliczył wówczas cały mecz. Obrazki, które mieliśmy wtedy okazję oglądać po ostatnim gwizdku, wyciskały łzy z oczu. Lewy, ale również Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek długo nie mogli się otrząsnąć. Koło nosa przeszła im szansa wygrania najważniejszych, klubowych rozgrywek. Do dziś żaden z nich nie miał nawet okazji powtórzenia tego wyczynu.
Bez radości
Lewandowski po sezonie 2013-14 przeprowadził się do Bayernu Monachium i już w pierwszym klasyku strzelił gola Borussii. To był dla monachijczyków niezwykle trudny mecz. Zaczęło się bowiem od gola zdobytego głową przez Marco Reusa. Defensywę gości udało się przełamać dopiero w drugiej części gry. Dokonał tego Lewandowski.
Polak pokonał Romana Weidenfellera w 77. minucie, ale co charakterystyczne - ostentacyjnie nie cieszył się po zdobytej bramce. Na pięć minut przed końcem meczu Bayern strzelił drugiego gola, jego autorem był Arjen Robben. Lewandowski zeszedł z boiska w 88. minucie.
Teksańska masakra
Zdarzały się też mecze, w których Bayern dokonywał na Borussii bezwzględnego gwałtu. Działo się tak na przykład w październiku 2015 roku oraz w marcu 2018 roku. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku pierwsze skrzypce grał Lewandowski.
Pierwsze z wymienionych spotkań zakończyło się wynikiem 5:1, a Lewy strzelił dwa gole (na 3:1 i na 4:1). Wówczas dwa trafienia dorzucił jeszcze Thomas Mueller, a piątą bramkę zdobył występujący wówczas jeszcze w klubie z Allianz Arena Mario Goetze.
Jeszcze bardziej krwawo było w marcu 2018 roku. Mecz zakończył się wynikiem 6:0, a Lewandowski wpakował trzy gole. To był mecz po prostu niebywały, bo już po pierwszej połowie było 5:0. Totalna, teksańska masakra.
Ostatnie wrażenie
Ostatni "Der Klassiker", w jakim Robert Lewandowski wziął udział, to listopadowa porażka Bayernu na Signal Iduna Park 2:3. Dla Bawarczyków do pewnego momentu wszystko toczyło się znakomicie, bo Polak dwukrotnie wyprowadzał swój zespół na prowadzenie, ale dwa razy przewagę niwelował Marco Reus. Z kolei w 73. minucie decydującą o zwycięstwie BVB bramkę strzelił Paco Alcacer.
To był dla Bayernu niezwykle trudny czas, drużyna walczyła z kryzysem, zaliczała wpadki. Przecież zły okres sprawił, że gdy zaczynała się runda wiosenna Bundesligi wielu ekspertów uważało, iż doścignięcie BVB przez zespół Niko Kovaca będzie niemożliwe. A jednak, Bayern mozolnie odrabiał straty i w kwietniowym meczu dojdzie do starcia o wszystko.
Mecz Bayern Monachium - Borussia Dortmund w sobotę 6 kwietnia o godzinie 18:30. Transmisja w Eleven Sports 1.