W tym artykule dowiesz się o:
Klinsmann wszystkich zaskoczył
Wielki chaos panuje teraz w Hercie Berlin. W tabeli Bundesligi zespół ma zaledwie sześć punktów przewagi nad strefą spadkową. W kluczowym momencie sezonu z posady trenera zrezygnował Juergen Klinsmann.
- Zaskoczył nas - przyznał Michael Preetz, dyrektor generalny Herthy. - Zwłaszcza biorąc pod uwagę, w jakim zaufaniu współpracowaliśmy przy doborze piłkarzy w intensywnym oknie transferowym. Nie dostawaliśmy żadnych sygnałów - dodał za pośrednictwem klubowych mediów.
To życzeniem Klinsmanna był Krzysztof Piątek. Reprezentant Polski tej zimy przeszedł za 27 mln euro i został najdroższym transferem w historii berlińskiego zespołu. 24-latek zdążył u "Klinsiego" rozegrać trzy mecze.
W kolejnych spotkaniach Piątka i pozostałych piłkarzy Herthy poprowadzi nowy trener. Preetz i jego wspólnicy szybko muszą znaleźć odpowiedniego następcę, który utrzyma zespół w Bundeslidze. W niemieckich mediach ruszyły spekulacje, kto zostanie nowym szkoleniowcem "Die Alte Dame".
Niko Kovac
Przyjście Chorwata byłoby marzeniem wielu kibiców Herthy. W tym klubie Kovac grał w sumie przez osiem lat (1991-1996 i 2003-2006), do dziś fani miło wspominają jego występy.
Od trzech miesięcy 48-latek jest bez pracy. W listopadzie został zwolniony z Bayernu Monachium, z którym zdobył mistrzostwo, puchar i superpuchar Niemiec. Wcześniej prowadził Red Bulla Salzburg, reprezentację Chorwacji i Eintracht Frankfurt. To mocne i dość sprawdzone na niemieckim podwórku nazwisko, które poprawiłoby nastroje w Hercie po nieoczekiwanej dymisji Klinsmanna.
Jeszcze pod koniec listopada "Kicker" był pewny, że Kovac latem dołączy do Herthy po skończonej kadencji "Klinsiego". Jednak szanse na przyjście Chorwata w tym momencie są niewielkie. Niemiecka Agencja Prasowa dowiedziała się, że były szkoleniowiec Bayernu nie chce dołączać do nowego klubu w trakcie sezonu.
ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Krzysztof Piątek może mieć problemy przez swoją cieszynkę?!
Jesse Marsch
To byłby prawdziwy hit! Niemieckie media na niezbyt długiej liście potencjalnych następców Klinsmanna wymieniły również Marscha, który od początku tego sezonu prowadzi Red Bull Salzburg. Jego zespół z imponującym bilansem bramek (66:18 po 18. kolejkach) jest liderem austriackiej Bundesligi, a jesienią dzielnie walczył z gigantami w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Tak Marsch podbił serca kibiców i wypromował do Borussii Dortmund Erlinga Haalanda.
Atrakcyjny, ofensywny styl na boisku i płomienne przemowy w szatni stały się jego domeną. Mimo niechęci na początku, Salzburg pokochał Amerykanina.
Na razie Marsch stopniowo podbija Europę. Latem 2018 roku przestał trenować New York Red Bulls i dołączył do sztabu Ralpha Rangnicka w RB Lips. Po roku samodzielnie objął ekipę z Salzburga.
Żeby pozyskać Marscha Hertha musiałaby wyłożyć kolejne pieniądze. Jego kontrakt z mistrzem Austrii obowiązuje do czerwca 2022 roku. Zimą berliński klub wydał na transfery piłkarzy 76 mln euro.
Zobacz także: Jesse Marsch zawsze idzie do przodu
Roger Schmidt
Hertha nie musiałaby za to płacić, gdyby chciała pozyskać Schmidta. 52-latek jest bez pracy od lipca, kiedy to zakończył pracę w BJ Sinobo Guoan.
Praca w Berlinie byłaby dla trenera powrotem do Bundesligi. Zanim wyjechał do Chin, prowadził Delbruecher, Preussen Muenster, Paderborn i Bayer Leverkusen. W międzyczasie zdobył mistrzostwo i puchar Austrii z RB Salzburg.
Schmidtem interesuję się nie tylko Hertha. Z jego nazwiskiem łączone jest również holenderskie PSV.
Alexander Nouri
Hertha może też poczekać z wyborem pełnoprawnego następny Klinsmanna do lata. W tym wypadku jego obowiązki do końca sezonu pełniłby już Nouri, dotychczasowy asystent. To on poprowadzi zespół pod nieobecność "Klinsiego" w sobotnim meczu z Paderborn.
Dla 40-latka byłaby to świetna okazja, żeby wrócić do samodzielnej pracy trenerskiej. Ma w tym doświadczenie - prowadził już VfB Oldenburg i Werder Brema.
- Dla mnie ważne jest, żeby zespół się rozwijał i działał prawidłowo. Kiedy wszystko będzie na swoich torach, wyniki same przyjdą i będzie można wyznaczać coraz ambitniejsze cele - przyznał Nouri w rozmowie z "Berliner Zeitung".