W tym artykule dowiesz się o:
[tag=5759]
Piotr Włodarczyk[/tag] i Piotr Mosór pękali z dumy. W zupełnie innych nastrojach weszli na trybunę, najbardziej zaczęli emocjonować się w drugiej połowie. Wtedy zadebiutowali ich synowie. Szymon Włodarczyk miał nawet okazję, żeby strzelić gola, ale spudłował w końcówce. Ariel Mosór zameldował się na boisku dopiero w 83. minucie.
Obaj w tym roku skończyli dopiero 17 lat. A już dokonali to co ich ojcowie i zostali mistrzami Polski. Kontynuują też inne rodzinne tradycje i wybrali te same pozycje na boisku. Włodarczyk jest napastnikiem, a Mosór obrońcą.
- Debiut w seniorskiej Legii to naprawdę niesamowite przeżycie. Bardzo się cieszę, że trener dał mi szansę i możliwość spędzenia na murawie ponad trzydziestu minut. Mam lekki niedosyt, że nie udało mi się wykorzystać bardzo dobrej okazji, zabrakło spokoju - mówił po meczu Włodarczyk junior.
On i Mosór to wychowankowie Legii. Ojcowie zaufali swojemu byłemu klubowi i zapisali synów do warszawskiej akademii. Być może po debiucie Szymon i Ariel pójdą ich śladem. Włodarczyk senior rozegrał 284 mecze w ekstraklasie, Mosór niewiele mniej - 263.
W tym sezonie synowie byłych legionistów mają szansę na jeszcze jeden występ. W niedzielę Legia zagra u siebie z Pogonią Szczecin. Ich występu nie wyklucza trener Aleksandar Vuković.
Piotr Pyrdoł i Marcin Pyrdoł
Razem z Włodarczykiem juniorem i Mosórem juniorem w Legii gra Piotr Pyrdoł. Zimą dołączył do stołecznych z ŁKS-u, w którym był trzecim pokoleniem z piłkarskiego klanu Pyrdołów.
Jego ojciec Marcin nie zrobił kariery jako piłkarz. Tylko raz wystąpił w barwach ŁKS-u w I lidze (wtedy najwyższa klasa rozgrywkowa) w sezonie 1991/1992. Później został trenerem. Wychował sobie Piotra, który błyszczał już trzy lata temu w II lidze. Awansował razem z ŁKS-em do I ligi i ekstraklasy. Cały czas grał regularnie i po rundzie jesiennej przeniósł się do Warszawy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarze z A klasy mogą się poczuć jak w Ekstraklasie. Nowa szatnia robi wrażenie!
Jedna najbardziej znanym piłkarzem z Pyrdołów pozostaje jego dziadek Andrzej. Pod koniec lat 60. XX wieku został graczem ŁKS-u. I podobnie jak Piotr wywalczył awans do ekstraklasy.
Syn poszedł śladem ojca. Przemysław tak jak Jacek został obrońcą i gra w Górniku Zabrze.
Jacek Wiśniewski bronił barw Górnika w latach 1997-2003. Na boisku nieustępliwy, nie odpuszczał. To on nosił fortepian i świetnie odnajdywał się w tej roku. Zapracował na duży szacunek i do dziś jest szanowany przez kibiców w Zabrzu. W lidze rozegrał prawie 200 spotkań, większość w Górniku.
- Nie osiągnąłem z Górnikiem wiele, ale nigdy nie spadłem, a kibice, kiedy mnie spotkają, to mówią, „Ty Wiśnia zawsze zostawiałeś serducho na boisku”. Tak ma być. Tak trzeba grać i o tym też mówię synowi - mówił Jacek w rozmowie z katowickim "Sportem".
Przemysław idzie śladami ojca. Również solidny i pracowity. W zeszłym sezonie przedarł się do pierwszego składu i miejsca nie oddał. W tym sezonie odpuścił tylko dwa mecze PKO Ekstraklasy, w pozostałych grał od początku do końca.
Arkadiusz Kasperkiewicz i Mieczysław Kasperkiewicz
Dopiero w tym sezonie 25-letni Arkadiusz zadebiutował w ekstraklasie. W zeszłym sezonie był podstawowym obrońcą Rakowa Częstochowa w I lidze, ale po awansie rzadziej dostaje szanse. W obecnych rozgrywkach rozegrał pięć spotkań.
Na razie lepszy dorobek ma jego ojciec Mieczysław, który w połowie lat 80. grał w Widzewie. Zdobył z nim Puchar Polski i występował w I lidze (wtedy najwyższa klasa rozgrywkowa).
Mateusz Praszelik i Mirosław Praszelik
19-letni pomocnik również pochodzi z piłkarskiej rodziny. Na przełomie wieków jego ojciec Mirosław występował w ekstraklasie w Górniku. Grał obok obecnego trenera zabrzan, Marcinem Broszem.
Wydawało się, że tego lata syn pójdzie jego śladami i dołączy do Górnika. Rok temu Mateusz zadebiutował w ekstraklasie jako gracz Legii, ale nie wywalczył miejsca w podstawowym składzie. Dlatego szukał nowego klubu. Jednak zamiast na Górny Śląsk przeniósł się do Śląska Wrocław.