Spotkania derbowe rządzą się swoimi prawami. Półfinałowe starcie w pucharze Portugalii miało jednak w pierwszej partii bardzo jednostronny przebieg. Benfica Lizbona miała olbrzymie problemy z konstruowaniem akcji. Triumfator Ligi Europejskiej był cieniem drużyny, która dwa tygodnie temu pokonała niemiecki Magdeburg. Szczelna defensywa Sportingu oraz dobra dyspozycja w bramce sprawiły, że w 11 minucie przegrywała już 2:6 po bramce Martima Costy i trener Benfiki, Chema Rodriguez błyskawicznie poprosił o czas.
Na niewiele on się jednak zdał. Niemoc rzutowa trwała w najlepsze, a gracze Benfiki nie potrafili rzucić bramki nawet z rzutu karnego. W 20. minucie skrzydłowy Sportingu, Fracisco Tavares podwyższył na 13:4! Ostatecznie do przerwy Sporting prowadził różnicą aż siedmiu trafień i był jedną nogą w finale.
Wysokie prowadzenie osłabiło koncentrację Sportingu. Benfica zaczęła mozolnie odrabiać straty. Udział w tym miał MVP Ligi Europejskiej Sergey Hernandez, swoje dorzucili też Ole Rahmel i Petar Djordjić. Na trzy minuty przed końcem było już tylko 29:27 dla Sportingu.
Cały wysiłek poszedł na marne, bowiem dwuminutowe wykluczenia otrzymali Paulo Moreno oraz Jonas Kallman i jasne stało się, że odwrócić losy spotkania będzie już niezwykle ciężko. Sporting nie wypuścił wygranej z rąk i w niedzielnym finale 12 czerwca Sporting zagra z FC Porto. Będzie to pojedynek wicemistrza (Sporting) z mistrzem (Porto) Portugalii.
Sporting Lizbona - Benfica Lizbona 33:30 (18:11)
Sporting:
Martim Costa 11, Francisco Costa 8, Josep Ortiz 4, Francisco Tavares 3, Carlos Pasarin 3, Jens Schongarth 1, Mamadou Cissokho 1, Salvador 1, Tidemand 1.
Benfica: Kallman 1, Moreira 4, Moreno 3, Borges 3, Rahmel 7, Kukić 2,Grigoras 1, Ferreira 3, Djordjić 6.