W wyjściowym składzie Azotów pojawiło się trzech nowych zawodników - Kacper Adamski, Ignacio Valles i Marek Marciniak. Na ławce rezerwowych zabrakło za to m.in. kontuzjowanego Michała Jureckiego, czy dwóch bramkarzy puławian, Wadima Bogdanowa i Mateusza Zembrzyckiego. W trybie awaryjnym sięgnięto po byłego gracza klubu Walentyna Koszowego.
Kaliszanie od początku spotkania dużo piłek adresowali do swojego obrotowego Piotra Krępy. Nie zawsze były to akcje udane, ale sprawiały obrońcom sporo kłopotów. Z kolei w grze Azotów dało się zauważyć dużo niedokładności. Goście byli bardziej precyzyjni i dzięki temu prowadził nieznacznie (7:3 w 12 min.). Warto zauważyć, że z pierwszych czterech goli dla gospodarzy aż trzy padły po rzutach karnych.
Z każdą minutą gra Azotów stawała się coraz bardziej poukładana. Dobrą zmianę Vallesowi dał na środku rozegrania Bartosz Kowalczyk. Musiało jednak minąć sporo czasu, by podopieczni Robert Lis w końcu doprowadzili do remisu. Stało się to niespełna trzy minuty przed przerwą, kiedy Adamski ładnym rzutem umieścił piłkę w siatce bramki rywali.
Przełom w grze puławian nastąpił pięć minut po przerwie. Zaczęło się od bramki obrotowego Iwana Burzaka. Był to początek serii 5:0 dla Azotów, którą przerwał dopiero po siedmiu minutach Mateusz Góralski trafiając z karnego. Ważne rzuty odbijał w tym czasie, grający od początku spotkania w bramce gospodarzy, Wojciech Borucki.
Energa MKS nie zniechęciła się takim obrotem sprawy i mozolnie odrabiała straty. Za to grający w różnych kombinacjach personalnych puławianie, znów nieco spuścili z tonu. To sprawiło, że w 49 minucie, grając w przewadze jednego zawodnika, po kontrze i rzucie do pustej bramki Góralskiego kaliszanie zdobyli kontakt z Azotami (20:19). Wszystko było jeszcze w tym meczu możliwe.
Presja upływającego czasu bardziej jednak paraliżowała poczynania gości, którzy musieli gonić rywali. Trener gości Paweł Noch próbował jeszcze ratować sytuację, wycofując bramkarza, by zwiększyć liczbę atakujących. Nie przynosiło to jednak spodziewanego efektu, bo stracona dwa razy piłka, lądowała w pustej kaliskiej bramce.
Kiedy w 57 min. po jednej z takich akcji, wykończonej rzutem Piotra Jarosiewicza, zrobiło się z 26:21, stało się jasne, że Azoty tego meczu nie przegrają. Ostatnie udane zagrania z obu stron pozwoliły zachować status quo w postaci pięciu goli przewagi.
PGNiG Superliga:
KS Azoty Puławy - Energa MKS Kalisz 29:24 (11:12)
Azoty
: Borucki, Koszowy - Kowalczyk 6, Valles 5, Jarosiewicz 5, Marciniak 4, Adamski 3, Burzak 3, Zivković 2, Przybylski 1, Antolak, Konieczny, Janikowski
Energa MKS: Szczecina, Hrdlicka - Góralski 9, Pilitowski M. 4, Wróbel 3, Pilitkowski K. 2, Biernacki 2, Krępa 2, Kużdeba 1, Kus 1, Adamczyk, Bekisz, Pedryc, Karpiński
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!