Torus Wybrzeże wypuściło zwycięstwo w ostatnich sekundach. "Podaliśmy przeciwnikowi pomocną dłoń"

Materiały prasowe / Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeża bronią rzut Łukasza Gieraka
Materiały prasowe / Superliga / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeża bronią rzut Łukasza Gieraka

Zawodnicy Torus Wybrzeża Gdańsk prowadzili z Arged KPR Ostrovią przez niemal cały mecz, by przegrać po 12 seriach rzutów karnych. Pomimo porażki, Mariusz Jurkiewicz czuł dumę z postawy swojego zespołu.

Po czterech zwycięstwach z rzędu, Torus Wybrzeże Gdańsk wywiozło punkt z terenu beniaminka. - Szkoda straconych dwóch punktów, natomiast z przebiegu całego spotkania, poza ostatnimi trzema minutami, jestem dumny z mojej drużyny i z tego jak pracowali, jak walczyli o każdy centymetr ostrowskiego parkietu. Szkoda też, że nie dostali nagrody w postaci pełnej puli punktowej - powiedział Mariusz Jurkiewicz, trener gdańskiego zespołu.

- Dla nas to też ogromna nauka, bo musimy przekonać się na własnej skórze, że mecz kończy się z ostatnim gwizdkiem sędziego i nie można mentalnie czekać na jego zakończenie. To coś, co nas zgubiło. Zamiast dokręcić śrubkę pod koniec, podaliśmy przeciwnikowi pomocną dłoń naszymi błędami i losy meczu się odwróciły - dodał Jurkiewicz dla ligowych mediów.

Gdańszczanie w Ostrowie Wielkopolskim musieli radzić sobie bez Jakuba Będzikowskiego i Patryka Pieczonki. - Jeszcze raz powtórzę, że jestem dumny jak wyglądała drużyna mimo problemów zdrowotnych i fizycznych. Było widać charakter, serce do walki, a doświadczenie z tego meczu zaprocentuje i drużyna będzie lepiej rozgrywać końcówki meczów - podkreślił trener.

Czytaj także: 
Azoty w bałkańskim kotle
Lekki kryzys w Zabrzu zażegnany

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Komentarze (0)