Środowy mecz Galiczanka Lwów - MKS PR URBIS Gniezno miał dwa oblicza. W pierwszej partii lepiej spisały się przyjezdne, triumfując 14:11. Po przerwie jednak skuteczniejsze były gospodynie, dzięki czemu ostatecznie wygrały 33:25.
Po spotkaniu trener Galiczanki Witalij Andronow spostrzegł, że jego drużyna zmagała się z pewnymi problemami. - Nasz proces treningowy był odrobinę zaburzony - powiedział, cytowany w pomeczowej informacji prasowej.
- Część dziewczyn choruje, osiem zawodniczek brało udział w meczu kadry narodowej Ukrainy. Przygotowania do meczu z Gnieznem wyglądały więc nieco inaczej. Do tego dołączyło zmęczenie i drobne kontuzje, a także stres spowodowany pierwszym meczem domowym w Markach. Dlatego pierwsza połowa była dla nas trudniejsza. Na szczęście udało się ustabilizować grę w drugiej odsłonie i wygraliśmy ten mecz - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Głos zabrała też Tatiana Poliak. - Po pierwszej połowie miałyśmy mieszane uczucia. Nie udało się poprowadzić gry tak, jak tego oczekiwałyśmy. Po przeanalizowaniu w przerwie wszystkich niedociągnięć udało się naprawić grę i ustabilizować sytuację. Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa - spostrzegła.
Agnieszka Siwka z MKS PR URBIS Gniezno wie, co wpłynęło na to, że Galiczanka mogła cieszyć się z triumfu.
- Walczyłyśmy, chciałyśmy pokazać się z jak najlepszej strony (…). Jak się wkradły błędy, to pomału wszystko się rozsypywało i myślę, że dziewczyny z Galiczanki po prostu wykorzystały ten nasz moment zawahania - mówiła po spotkaniu skrzydłowa ekipy z pierwszej stolicy Polski.
Zobacz także:
> Podróż Nafciarzy do paszczy lwa. Podrażniony mistrz Niemiec na drodze Orlen Wisły
> Pick uzupełnił duet bramkarski. Norweg trafi na Węgry