Emocje do samego końca w Gdańsku. Zadecydowała ostatnia minuta

Materiały prasowe / Torus Wybrzeże Gdańsk / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Mateusz Kosmala
Materiały prasowe / Torus Wybrzeże Gdańsk / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Mateusz Kosmala

Wielkich emocji doświadczyli najwierniejsi kibice z Gdańska podczas meczu Torus Wybrzeże - Sandra Spa Pogoń Szczecin. Obie drużyny grały o pełną pulę, a dopiero w ostatniej minucie zwycięstwo 25:24 zapewnili sobie gdańszczanie.

Od początku w gdańskiej hali AWFiS Sandra Spa Pogoń miała olbrzymie problemy ze stworzeniem sobie okazji rzutowej. Nawet jak zespół z województwa zachodniopomorskiego oddawał rzut, na wysokości zadania stał za każdym razem Miłosz Wałach, który obronił pierwsze cztery rzuty rywala.

W konsekwencji po bramce Patryka Pieczonki było już 3:0, chociaż i Torus Wybrzeże w ofensywie mogło zdziałać więcej i zdobyć na tym etapie przynajmniej dwie bramki więcej. W końcu opieszałość gospodarzy zaczęli wykorzystywać goście i w 20. minucie po dwóch bramkach z rzędu Bogdana Czerkaszczenki wyszli na prowadzenie 6:5. Trenerzy z Gdańska poprosili o czas.

Obie drużyny grały mocno w kratkę. Gdy po długim okresie bez bramki trzy razy z rzędu trafili gdańszczanie wychodząc jeszcze przed przerwą na dwubramkowe prowadzenie, znów trzy razy celnie przymierzyli szczecinianie, którzy wygrali pierwszą połowę 9:8.

ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to

Drugą część spotkania bardzo dobrze rozpoczęli szczecinianie, którzy szybko wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Grali dużo pewniej na boisku i przekładało się to bezpośrednio na jakość gry. Straty Torus Wybrzeże zaczęło dopiero odrabiać po karze dla Macieja Papiny. Grając jednego zawodnika mniej zbliżyli się do rywala na jedną bramkę różnicy, a w rolę egzekutora wcielił się Mateusz Jachlewski, który dwa razy z rzędu pokonał Maksyma Wiunika. Po chwili był już remis i mecz na 19 minut przed końcem zaczął się od nowa.

Gdy wydawało się że to Wybrzeże jest na fali, gdańszczanie znów zaczęli się mylić i wykorzystali to zawodnicy Sandra Spa Pogoni, u których dobry okres gry miał urywający się gdańskiej obronie Eliasz Kapela. Gdy trafił Władysław Zalewski było już 17:20 i kolejny czas wzięli trenerzy z Gdańska. Nie przyniosło to od razu oczekiwanego rezultatu, bo chwilę później wynik podwyższył Czerkaszczenko.

Dobrą zmianę dał jednak Kornel Poźniak i po trzech bramkach gospodarzy z rzędu, znów wrócili oni do gry. Mozolnie odrabiali straty, w końcu gdy na 5 minut przed końcem, ponownie podczas gry w osłabieniu trafił Pieczonka, był już remis 22:22.

Torus Wybrzeżu w końcu udało się najpierw przetrwać grę w osłabieniu, a następnie wyjść na prowadzenie po bramce Macieja Papiny. Szczecinianie w ciągu kilkunastu sekund wrócili jednak na prowadzenie, które uzyskali po bramce Eliasza Kapeli. Na półtorej minuty przed końcem, przy stanie 23:24 piłkę miało Torus Wybrzeże i akcję skutecznie wykończył Pieczonka.

O czas poprosił Wojciech Jedziniak. Piłkę zgubił Paweł Krupa, a Jachlewski trafił w słupek. Z drugiego skrzydła trafił jednak Mateusz Kosmala i Torus Wybrzeże wyszło na prowadzenie! W ostatniej akcji gdańszczanie zachowali się bardzo przytomnie, nie pozwalając rywalowi na oddanie rzutu. Torus Wybrzeże wygrało 25:24 i kontynuuje marsz w górę tabeli.

Torus Wybrzeże Gdańsk - Sandra Spa Pogoń Szczecin 25:24 (8:9)

Torus Wybrzeże: Wałach, Poźniak - Kosmala 6, Pieczonka 6, Jachlewski 5, Milicević 3, Będzikowski 2, Zmavc 1, Powarzyński 1, Papina 1 oraz Woźniak, Stępień, Tomczak, Davidović.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min. (Zmavc 4 min., Papina, Woźniak - po 2 min.).

Sandra Spa Pogoń: Wiunik - Czerkaszczenko 8, Krysiak 4, Kapela 4, Zalewski 3, Krupa 2, Krok 2, Polok 1, Starcević, Wrzesiński, 
Karne: 2/2.
Kary: 6 min. (Krupa, Wrzesiński, Czerkaszczenko - po 2 min.).

Komentarze (0)