Vistal Łączpol do Chorzowa jechał w roli faworyta i to zdecydowanego. Nie sprostał jednak oczekiwaniom i poległ 26:29. Zawodniczkom z Pomorza mecz nie układał się od pierwszych minut. - Cały zespół zawiódł w każdej kwestii. Skuteczność w ataku była beznadziejna, obrona funkcjonowała tylko przez 15 minut drugiej połowy - Patrycja Mikszto nie szczędziła sobie i swym koleżankom ostrych słów. W podobnym tonie wyrażała się rozgrywająca ekipy z Gdyni, Monika Głowińska: - Jak dla mnie zagrałyśmy parodię piłki ręcznej!
Co było w sobotę największą słabością Vistal Łączpolu? Zarówno trener Ciepliński, jak i jego zawodniczki wskazywali na syndrom "krótkiej ławki". - To na pewno jest naszym kłopotem. Przed meczem wypadła Karolina Szwed w jego trakcie Monika Stachowska (dostała czerwoną kartkę - przyp.red.) i już miałyśmy problem - powiedziała Głowińska i dodała: - Będziemy ten mecz musiały zobaczyć w ciągu tygodnia nie raz, ale kilka razy i wyciągnąć z niego wnioski.
Mikszto odparła też zarzuty, jakoby piłkarki z Gdyni miały przegrać mecz jeszcze szatni, przedwcześnie dopisując na swoje konto dwa punkty. - Nigdy przed meczem nie zakładamy zwycięstwa, dziś było tak samo. Co więc nas zgubiło? Każda z nas grała dla siebie, brakowało nam zespołowości - powiedziała golkipera Vistal Łączpolu.
W kolejnych spotkaniach gdynianki będą starały się udowodnić, iż porażka z chorzowiankami była omyłką i "wypadkiem przy pracy", a ich nadrzędnym celem wciąż jest medal rozgrywek. - Jeśli będziemy dalej grać tak jak z Ruchem to nawet z awansem do czołowej ósemki może być z tym różnie - zakończyła Monika Głowińska.