Gra w drugiej Bundeslidze to szansa - rozmowa z Maciejem Tłuczyńskim, zawodnikiem Alply Hard

Nazwisko Tłuczyński kojarzy się polskim kibicom szczypiorniaka głównie ze skrzydłowym reprezentacji Polski Tomaszem oraz byłym trenerem Vive Kielce Zbigniewem. Jednak ostatnio, szczególnie w Austrii słychać coraz więcej o rozgrywającym Alply Hard - Macieju Tłuczyńskim.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Jabłoński: Jak to się stało, że w tak młodym wieku trafiłeś do Niemiec?

Maciej Tłuczyński: Miałem 3 lata, kiedy tata dostał propozycję z Niemiec. Właściwie nie miałem nic do gadania, byłem mały. Dorastałem w Niemczech i tak to wszystko się zaczęło. Tutaj zacząłem grać w piłkę i tu przy ojcu zdobywałem wiedzę.

Później grałeś w kilku klubach niemieckich, w Hannoverze, Wallau, Postdam, Ahim. Który z tych okresów będziesz wspominał najlepiej, a o którym chciałbyś zapomnieć?

- Najlepiej wspominam czas, w którym grałem w Burgdorfie, gdzie występowałem z moim bratem Tomkiem. Atmosfera w tym klubie była rodzinna, ludzie mili. Nie zapomnę również klubu we Fredenbecku, w którym trenerem był mój tata, który zresztą nauczył mnie grania w piłkę. Wraz z tym klubem zaszliśmy dosyć daleko, bo zabrakło nam tylko jednego punktu do pierwszej Bundesligi. Miło wspominam współpracę z Tomaszem Malonem, który był moim trenerem w Achim/Baden w drugiej Bundeslidze. Pozostałe kluby nie utkwiły mi aż tak w pamięci, ale nie wspominam ich źle.

Dwa lata temu zdobyłeś w lidze 147 bramek. W kolejnym byłeś już także egzekutorem rzutów karnych i poprawiłeś ten dorobek o 68 goli. To zaowocowało transferem do Alpla Hard. Wcześniej nie miałeś żadnych ofert transferu? Nikt z Polski się o ciebie nie pytał?

- Na pewno miało to jakiś wpływ, lecz nie liczą się tylko bramki, ale także moja gra zespołowa. W tym czasie obowiązywał mnie przecież dwuletni kontrakt z HSV, ale mimo to przeszedłem to Alply. Natomiast z Polski nie miałem żadnych propozycji i raczej nie byłbym aż tak zainteresowany.

Transfer do Alply traktujesz w kategoriach awansu?

- Na pewno tak, między innymi dlatego, że jest to najwyższa klasa rozgrywkowa. Dużym plusem jest także możliwość gry w europejskich pucharach.

W Austrii ponownie twoim trenerem jest... tata. Nie ma żadnego konfliktu interesów?

- Dużo dyskutujemy na temat piłki ręcznej, ale jakoś się dogadujemy.

W zeszłym sezonie Alpla dotarła do finału HLA. W tym w sześciu spotkaniach zdobyliście tylko dwa punkty. Z pewnością nie takie były plany...

- Zgadza się, ale mamy dużo nowych zawodników, z których trzeba stworzyć drużynę. To wymaga trochę czasu. Wszystkie mecze przegraliśmy niewielką różnicą bramek. Myślę, że z czasem będzie coraz lepiej i na naszym koncie będą pojawiać się też zwycięstwa.

Myślisz, że transfer do Alply otworzy przed tobą drzwi do wielkiej kariery?

- Trudno powiedzieć, ale na pewno będzie to miało wpływ na ewentualne późniejsze propozycje kontraktu. Wcześniej grałem tylko w drugich ligach, a teraz jestem w dobrym klubie, w którym grało wcześniej kilku znakomitych zawodników, którzy potem przechodzili do pierwszej Bundesligi.

Twój brat przebojem wdarł się do kadry Bogdana Wenty. Też myślałeś lub wciąż myślisz o reprezentacji?

- Gra w reprezentacji jest celem każdego zawodnika, bo jakby nie było, jest to swego rodzaju wyróżnienie. Może i ja kiedyś dostanę swoją szansę, tak jak Tomek.

Chciałbyś kiedyś wrócić do Polski i ewentualnie do jakiego klubu?

- Na razie o tym nie myślę, ale gdybym miał grać w Polsce, to najlepiej w moich rodzinnych Kielcach.

Ostatnimi czasy sporo zawodników wybiera drugą Bundesligę, a nie Polskę. Myślisz, że jest to pozytywne zjawisko?

- Dla wielu zawodników druga Bundesliga jest szansą na spełnienie sportowych marzeń. Przykładem jest mój brat, który podobnie jak ja długo grał na zapleczu pierwszej Bundesligi. Został tam zauważony przez Bogdana Wentę, a następnie przez działaczy z Lubeki i dzisiaj gra w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Jesteś w Austrii od niedawna. Czujesz już atmosferę zbliżających się mistrzostw Europy?

- Powoli zaczyna się to zauważać, ale w Austrii jest trochę ciszej niż było to w Niemczech.

Masz jakieś zainteresowania poza piłką ręczną?

- Jestem posiadaczem quada, na którym chętnie spędzam wolny czas. Niestety obecnie jest on w Polsce, gdyż nie miałem jak przetransportować go do Austrii. Poza tym od dwóch lat moją pasją jest mój kochany mops Brutus, któremu poświęcam dużo czasu.

Masz dopiero 27 lat. Jakie są cele i marzenia Macieja Tłuczyńskiego na najbliższe lata?

- W tej chwili koncentruję się na grze w barwach Alply. Chciałbym zanotować jak najwięcej udanych występów i osiągać sukcesy z tym klubem. Co dalej? Nie wiem. Czas pokaże.

Komentarze (0)