Gdyby w 50. minucie ktoś pomyślał o takim scenariuszu, to zostałby uznany za niepoprawnego optymistę. Energa MKS grała solidnie, zespołowo i prowadziła już pięcioma bramkami, mając w składzie świetnie dysponowanego Jędrzeja Zieniewicza. Jakby tego mało, to Unia zawodziła w ataku, traciła sporo piłek, w czym przodował jej lider Taras Minocki.
Nic nie zapowiadało przełomu, szczególnie że Minocki wyglądał przeciętnie. Do gry włączył się w najważniejszym momencie, rzucił na kilka minut przed końcem dwie ważne bramki i dał sygnał, że nie wszystko stracone. Nie byłoby jednak spektakularnego powrotu, gdyby nie interwencje Marka Bartosika. To od parad golkipera zaczęło się wszystko co dobre dla tarnowian.
Unia wygrała ostatnie 10 minut 7:2. MKS stanął, a było to o tyle zaskakujące, bo wcześniej drużyna Pawła Nocha miała kim straszyć w ataku i optycznie dominowała. Oprócz Zieniewicza, nie zawodzili skrzydłowi Łukasz Kużdeba i Mateusz Góralski, kilka razy obronę zgubił Piotr Krępa. Końcówka była jednak bardzo słaba w wykonaniu kaliszan, którzy na dwie sekundy przed syreną dali sobie rzucić wyrównującą bramkę (gol Minockiego).
Zamiast trzech punktów MKS wywiózł z Tarnowa dwa oczka po wyrównanej serii karnych. Pomyłek prawie nie było, aż w siódmej serii swoją próbę zmarnował Minocki.
Grupa Azoty Unia Tarnów - Energa MKS Kalisz 28:28 k. 5:6 (12:15)
Grupa Azoty Unia: Bartosik (9/24 - 38 proc.), Małecki (2/15 - 13 proc.) - Minocki 7, Matsuura 5/2, Sanek 4, Podsiadło 4, Yoshida 4, Słupski 2, Zahirović 1, Buszkow 1, Kowalik, Sikora, Kasahara, Małek, Wajda, Mrozowicz
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Sanek - 4 min., Mrozowicz - 2 min.)
Energa MKS: Hrdlicka (9/32 - 28 proc.), Szczecina (1/6 - 17 proc.) - Zieniewicz 7, Kużdeba 6, Góralski 5/1, Krępa 4, K. Pilitowski 3, Grizelj 2, Adamczyk 1, Wróbel, Pedryc, M. Pilitowski, Kus, Bekisz, Karpiński
Karne: 1/1
Kary: 12 min. (Karpiński, Kus - po 4 min., Adamczyk, Góralski - 2 min.)
ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie