Na kolegów nie przeklinam - rozmowa z Piotrem Wyszomirskim, bramkarzem Azotów Puławy

Piotr Wyszomirski od początku sezonu prezentuje równą i bardzo wysoką formę. Nic więc dziwnego, że młody golkiper doczekał się powołania na konsultacje reprezentacji Polski. Jak sam przyznaje nie miał jeszcze okazji poznać osobiście trenera Bogdana Wenty, jednak debiutant będzie chciał się pokazać selekcjonerowi i kibicom z jak najlepszej strony i walczyć o to, by jego przygoda z kadrą potrwała dłużej. W wywiadzie udzielonym specjalnie dla czytelników serwisu SportoweFakty.pl popularny "Wyszu" zdradza sekret swojej wysokiej formy, cele na najbliższy sezon. Dowiemy się także jak zawodnik Azotów Puławy ocenia reprezentacyjnych rywali oraz w jakich okolicznościach powstała jego własna strona internetowa.

Łukasz Luciński: Jak zareagowałeś na powołanie?

Piotr Wyszomirski: - Kiedy dowiedziałem się o powołaniu nie mogłem w to uwierzyć. Był to dla mnie ogromny szok, a jednocześnie wielka radość! Te powołanie jeszcze bardziej zmotywowało mnie do ciężkiej pracy na treningach.

Wiążesz z tą nominacja jakieś nadzieje?

- Jak już dostałem powołanie, to będę walczył o to, żeby załapać się na kolejne zgrupowania. Nie ma teraz odpuszczania- trening, trening i jeszcze raz trening! Tylko to może spowodować, że będę w lepszej formie i będę mógł liczyć na kolejne powołania. Najpierw jednak muszę pokazać się z jak najlepszej strony w Kaliszu.

Jak scharakteryzowałbyś swoich reprezentacyjnych rywali?

No na pewno Sławomir Szmal niepodważalnie na pierwszym miejscu. Jest to ostoja naszej reprezentacji, niesamowity bramkarz, jeden z najlepszych na świecie. Adam Malcher, starszy ode mnie o rok- bardzo duże perspektywy przed nim. Jest także Marcin Wichary- doświadczony, bardzo dynamiczny. Jest z kim rywalizować, jednak na pewno się nie poddam. Zamierzam ze wszystkimi walczyć o miejsce w bramce reprezentacji Polski.

Miałeś okazję już wcześniej poznać i pracować z trenerem Wentą?

- Jeszcze nie miałem okazji poznać trenera, jednak na zgrupowaniu będzie na to trochę czasu.

Czemu zawdzięczasz tak wysoką dyspozycję?

- Na pewno zaprocentowała ciężka praca. Bardzo mądrze i dokładnie przepracowałem okres wakacji z moim pierwszym trenerem- tatą (śmiech). Przede wszystkim jednak wyleczyłem się z wszelkich kontuzji, a wiadomo, że zdrowie to podstawa.

Do waszego zespołu dołączył Grzegorz Gowin. Czy myślisz, że doświadczony rozgrywający pomoże wam w ligowych potyczkach?

- Na pewno ten gracz to cenny nabytek klubu. Bardzo wszechstronny zawodnik. Potrzeba jednak trochę czasu, żeby zgrał się z drużyna, ale nie mam wątpliwości, że jest to wzmocnienie- chociażby z tego względu, że nasza kadra poszerza się, a wiadomo, że każdy chce grać, więc rywalizacji na treningach nie brakuje.

W kuluarach mówi się o wysokich aspiracjach waszej ekipy. Liczycie na medal?

- Mamy jakieś szanse. Nie czarujmy się- dwa pierwsze miejsca są już zajęte przez ekipy z Płocka i Kielc, ale o trzecią lokatę będzie walczyć spore grono zespołów. Gdybyśmy jednak wywalczyli brązowy medal można by to uznać za bardzo duży sukces puławskiego szczypiorniaka. Liga jeszcze trwa, a wiadomo, że niestety są jeszcze play-off. Tam o zwycięstwie lub porażce decyduje dyspozycja dnia.

Kto będzie waszym największym konkurentem w walce o ten cel?

- Jest zeszłoroczny brązowy medalista Kwidzyn, swoje aspiracje zgłaszają również zespoły z Olsztyna Lubina i Głogowa. Sezon pokaże, kto sięgnie po brązowy medal mistrzostw Polski.

Kiedyś powiedziałeś mi, że lubisz pokrzykiwać na kolegów. Nie mają Ci tego za złe?

- Nie mają, bo nie przeklinam na nich (śmiech). To jest tylko motywacja do jeszcze lepszej gry w obronie. Niektórzy chcą, żebym czasem trochę pokrzyczał, bo to ich bardziej pobudza do walki.

Czym zajmujesz się poza boiskiem?

Lubię surfować po Internecie. A tak poza tym to całe życie poświęcam piłce ręcznej i nie mam specjalnie jakiś innych zainteresowań.

Czy z perspektywy czasu Azoty były dobrym wyborem?

- Najlepszym! Gdybym miał jeszcze raz stanąć przed takim wyborem, ponownie wybrałbym Puławy. Bardzo dużo się nauczyłem będąc w tym klubie, poznałem tu nowych kolegów. Nigdy nie zapomnę pierwszego sezonu po przenosinach do zespołu z Puław. Atmosfera była wyśmienita, chłopaki przyjęli mnie bardzo serdecznie. To był ogromny zaszczyt grać z takim skrzydłowym, jakim był Robert Nowakowski. Pamiętam, jak na każdym treningu z "Kosą" liczyliśmy sobie rzuty obronione i celne. Na pewno bardzo wysoko cenię sobie współpracę z moim pierwszym rywalem w bramce Azotów Walentym Koszowym. Był i jest wyśmienitym bramkarzem, nieocenione jest to jak wiele się nauczyłem od niego podpatrując jego styl bronienia.

Jakiej drużynie nigdy byś nie odmówił?

- Wszystko zależy od wieku i formy, jaką będę prezentował. Mam nadzieję, że z sezonu na sezon będzie ona coraz wyższa i będę miał komu odmawiać (śmiech).

W Polsce rządzą i dzielą ekipy z Płocka i Kielc. Która z nich jest twoim zdaniem lepsza?

- Bardzo trudne pytanie. Obie drużyny zrobiły ogromne postępy, a także pozyskały bardzo dobrych zawodników. O tym, kto jest lepszy dowiemy się oglądając bezpośrednie spotkania między tymi zespołami. Jednak cieszy postawa dwóch najlepszych drużyn w Polsce. Widzimy poczynania Kielc w Lidze Mistrzów, a myślę, że i Płock nie będzie gorszy, choć w ich obozie niestety panuje plaga poważnych kontuzji kluczowych graczy. Liga skorzysta na tym, że do Polski przychodzą coraz lepsi zawodnicy…

W ekstraklasie gra wielu doskonałych bramkarzy. Który jest w twoich oczach najlepszy?

- Jest ich kilku. Praktycznie każda drużyna ma przynajmniej jednego dobrego bramkarza. Nie mam jakiegoś takiego upatrzonego, choć na pewno zaskoczyła mnie forma Sebastiana Suchowicza, który w meczu z nami bronił masowo nasze sytuacje sam na sam. Na pewno należy on do najlepszych bramkarzy naszej ligi.

Wielu ekspertów twierdzi, że młodzi, uzdolnieni gracze powinni jak najszybciej wyjeżdżać na zachód, by tam szlifować swoje umiejętności. Co Ty o tym sądzisz?

- Może w tym jest trochę prawdy. Jednak z drugiej strony, po co mieliby wyjeżdżać za granicę i tam grzać ławę. Oprócz treningu bardzo ważne jest ogranie w meczach ligowych. Wiadomo, że w Bundeslidze grają same tuzy światowego handballu, ale po co tam jechać w młodym wieku? Żeby siedzieć na ławie i podziwiać wyczyny sławnych graczy? Najpierw trzeba pokazać, co się potrafi w lidze, a potem myśleć o Zachodzie. Nasza liga staje się coraz bardziej wyrównana i kto wie, może w przyszłości nie trzeba będzie wyjeżdżać za granicę, bo u siebie będziemy mieć swoją małą Bundesligę (śmiech).

Wiem, że prowadzisz swoja stronę internetową. Skąd pomysł na stworzenie własnej witryny piotrwyszomirski.pl?

- Pomysłu nie było żadnego. Kiedyś z moją dziewczyną Ola oglądaliśmy stronę internetową Grzegorza Tkaczyka. Bardzo mi się podobała, więc zażartowałem, że może w przyszłości i ja będę taką miał. Ola wzięła sobie to bardzo do serc i sprezentowała mi na imieniny moją własną stronkę! Byłem troszkę zdezorientowany i zaskoczony, ale to był chyba dobry pomysł skoro strona ma już ponad 30 tysięcy odsłon! Chciałbym jeszcze raz podziękować mojej dziewczynie za wspaniały prezent, jakim była moja własna strona internetowa piotrwyszomirski.pl.

Źródło artykułu: