SC Magdeburg to jedyny zespół w tegorocznej stawce, dla którego udział w turnieju finałowym jest debiutem. Co prawda Niemcy mają już na swoim koncie zwycięstwo w Lidze Mistrzów, ale od tamtego momentu minęło dwadzieścia jeden lat, a wtedy formuła rozgrywek była inna. Dla polskiego rozgrywającego awans do Final4 jest wisienką na torcie, a mecze w Lanxess Arenie ostatnimi w barwach wicemistrza Niemiec.
- Zwycięstwo tutaj na zakończenie przygody z Magdeburgiem byłoby naprawdę miłym pożegnaniem. Przez cały weekend będziemy do tego dążyć - uśmiecha się Chrapkowski.
35-latek zna smak zwycięstwa w Lidze Mistrzów - w 2016 świętował je w szeregach żółto-biało-niebieskich. - Chcę wygrać ponownie, po siedmiu latach przerwy to byłoby coś niesamowitego. W Kolonii zawsze jest wspaniała atmosfera, cztery najlepsze drużyny w sezonie. My na pewno, krok po kroku, będziemy robili wszystko, by ten turniej wygrać - zapewnia i dodaje: - Faworyci często w Final4 nie wygrywają, chociaż w dwóch ostatnich latach udało się to Barcelonie. Zobaczymy, co będzie tym razem. Na pewno moim marzeniem byłoby zagranie w niedzielę w finale przeciwko zespołowi z Kielc. To byłoby coś wspaniałego.
W półfinale Niemcy spotkają się z FC Barceloną. Czy drużyna z Magdeburga ma patent na "Dumę Katalonii"? W ostatnich dwóch finałach IHF Super Globe to oni byli górą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające chwile po sukcesie Djokovicia w Paryżu
- Ostatnie dwa spotkania były rozstrzygnięte na naszą korzyść, ale wiadomo, kto tym razem będzie faworytem. Oni dwukrotnie wygrali Ligę Mistrzów, teraz chcą to zrobić po raz trzeci, my natomiast na pewno będziemy chcieli im w tym przeszkodzić. Znamy ich mocne strony i będziemy chcieli je zneutralizować - twierdzi zawodnik. Co w takim razie jest najmocniejszą bronią FC Barcelony? - Na pewno kontratak i ogromna siła rażenia z drugiej linii, gdy są rozpędzeni. Dodatkowo rotacja składu, którą stosują, a która przy takim szybkim tempie meczu może okazać się bardzo istotna.
Jeszcze kilka tygodni temu sytuacja kadrowa Magdeburga nie wyglądała najlepiej - kilku zawodników zmagało się z mniejszymi lub większymi urazami. Wszystko wskazuje jednak na to, że na weekend większość z nich będzie gotowa. Pod znakiem zapytania stoi jedynie występ Omara Ingi Magnussona.
- Teraz brakuje nam tylko Omara, cała reszta jest zdrowa, mamy siedemnastu zawodników w składzie i każdy jest gotowy, by te dwa ostatnie mecze zagrać na najwyższym poziomie - potwierdza w rozmowie z WP SportoweFakty Chrapkowski.
Czytaj też:
Orlen Wisła Płock stara się o Ligę Mistrzów. Szanse wydają się duże