Po dwóch wygranych meczach towarzyskich w Polsce nasza reprezentacja poleciała do Hiszpanii, by rozegrać trzy ostatnie spotkania przed mistrzostwami Europy. Na inaugurację turnieju Biało-Czerwoni przegrali z gospodarzami 25:31.
W drugim pojedynku zmierzyli się z Serbią, która na ten moment jest zdecydowanie wyżej notowana. Jednak było to pierwsze starcie tych drużyn od 2017 roku, kiedy to doszło do remisu na mistrzostwach Europy.
W 6. minucie nasi rywale po raz pierwszy objęli prowadzenie, kiedy to rzut karny wykorzystał Bogdan Radivojević. Następnie jednak to my trafiliśmy trzy bramki i prowadziliśmy 5:3. A po trafieniu Jakuba Szyszko było nawet 7:4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie mogła sobie tego odmówić. Miss Euro zrobiła show na plaży
Jednak po 15 minutach mieliśmy remis (7:7), ale ponownie przewagę dał nam Kamil Syprzak, który wykorzystał dwa rzuty karne z rzędu. W bramce błyszczał z kolei Mateusz Kornecki, który nawet popisał się trafieniem, gdy zauważył pustą bramkę rywali (10:7). Jeszcze wyżej prowadziliśmy po trafieniu Mikołaja Czaplińskiego i zareagował trener naszych rywali.
I jego zespół znacząco poprawił się w ofensywie, przez co złapał kontakt (10:11). Jednobramkowa przewaga naszej kadry utrzymała się do końca premierowej odsłony tego pojedynku.
Po przerwie Polacy wrócili do trzybramkowej przewagi (13:10). Z kolei Czapliński ponownie popisał się trafieniem, po który Biało-Czerwoni mieli najwyższą przewagę w tym spotkaniu (18:13).
Przez długi czas Serbowie tracili do nas trzy bramki. W końcu interwencja Adama Morawskiego i trafienie Paterka sprawiło, że znów mieliśmy +5 (25:20). Po przerwie dla rywali ich bramkarza pokonał Szyszko i już nie dało się tego przegrać.
Ostatecznie do samego końca Serbia nie była w stanie zbliżyć się do Biało-Czerwonych. W efekcie to nasza kadra wygrała to spotkanie 38:33 i w turnieju towarzyskim zanotowaliśmy pierwsze zwycięstwo. Na jego zakończenie zmierzymy się w sobotę (6 stycznia) ze Słowacją.
Reprezentacja Serbii - Reprezentacja Polski 33:38 (14:15)