Po poprzednich dwóch porażkach było jasne, że mecz z Wyspami Owczymi jest ostatnim reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy w Niemczech. Polacy mierzyli się z nacją liczącą nieco ponad 50 tysięcy osób, jednak poprzednie spotkania - porażka różnicą trzech bramek ze Słowenią, a zwłaszcza sensacyjny remis z Norwegią - pokazały, że Farerzy są groźną drużyną. Co więcej, największymi gwiazdami są młodzi zawodnicy, a graczy tego położonego pomiędzy Szkocją a Islandią kraju na żywo oklaskiwało w Berlinie ponad 5 tysięcy osób, czyli ponad 10 procent populacji kraju.
Od początku bardzo jasno świeciła gwiazda grającego w THW Kiel Eliasa Ellefsena a Skipagotu. Środkowy rozgrywający reprezentacji Wysp Owczych co chwila rzucał bramki, wprawiając w ekscytację żywiołowo reagujących kibiców. Podsumowaniem tego okresu gry był moment, w którym urodzony w 2002 roku zawodnik po rzuceniu pięciu bramek usiadł na ławkę kar, a po tym jak wstał, trafił w 15. minucie szósty raz. Oprócz tego miał też wiele asyst.
W polskiej reprezentacji niezwykle groźny był natomiast Szymon Sićko, który wykorzystywał przewagę fizyczną i potrafił posyłać bomby w kierunku bramki reprezentacji Wysp Owczych. Jeszcze w 19. minucie po tym, jak bramkę rzucił drugi z najskuteczniejszych w reprezentacji naszych rywali Hakun West Av Teigum, było 9:11, jednak dzięki dobrej postawie Jakuba Skrzyniarza, Polacy już pięć minut później prowadzili 13:12. Do przerwy był remis 15:15, ale na pewno dobrze się to oglądało, w przeciwieństwie do poprzednich spotkań.
ZOBACZ WIDEO: Jest w dziewiątym miesiącu ciąży. Zobacz, skąd "wrzuciła" nagranie
Od początku drugiej połowy dobrze wyglądała gra Skrzyniarza, który w 34. minucie miał już na swoim koncie 10 udanych interwencji. To mocno pomagało Polakom, którzy korzystali na tym, że Farerzy grali bardzo szybką, w konsekwencji czasem zbyt frywolną piłkę ręczną. Plusem dla naszej reprezentacji była też przewaga warunków fizycznych, co wykorzystywał przede wszystkim Kamil Syprzak. Mimo wszystko, wynik wciąż oscylował w okolicach remisu.
Farerzy zaczęli grać w drugiej połowie z siódmym zawodnikiem w ataku, co jednak na nasze szczęście początkowo nie okazywało się najlepszym pomysłem. Gdy przy drugiej próbie rzutu przez całe boisko do pustej bramki trafił Jakub Szyszko, w 42. minucie było 22:20 dla Polski. Nasi rywale szybko jednak doprowadzili do wyrównania, a na linii siódmego metra doskonale spisywał się grający na co dzień w Fuechse Berlin av Teigum, który w 49. minucie rzucił siódmą bramkę z rzutu karnego. Było wtedy 25:25.
W bardzo ważnym momencie karę dla drużyny za drugie upomnienie "zarobił" Marcin Lijewski, na szczęście skończyło się bez konsekwencji, gdyż po bramce dobrze grającego Piotra Jędraszczyka wróciliśmy na dwubramkowe prowadzenie.
Po tym, jak dwie minuty przed końcem Skipagotu stracił piłkę, przy stanie 30:28 Polacy mieli piłkę i akcję zakończył Piotr Jędraszczyk. W odpowiedzi Vilhelm Poulsen kończąc swój atak uderzył w poprzeczkę i mieliśmy wygraną na wyciągnięcie ręki. Trener Wysp Owczych poprosił o czas, ale to nic nie dało. Polska po dobrym meczu wygrała 32:28 i nieco uwolniła swój potencjał na koniec turnieju w Niemczech.
Polska - Wyspy Owcze 32:28 (15:15)
Polska: Skrzyniarz, Kornecki - Sićko 10, Syprzak 9, Jędraszczyk 6, Daszek 3, Pietrasik 1, Czapliński 1, Gębala 1, Szyszko 1, Bis, Urbaniak, Kosmala.
Karne: 3/3.
Kary: 14 min. (Bis, Urbaniak - po 4 min., Gębala, Szyszko, Lijewski - po 2 min.).
Wyspy Owcze: Jacobsen, Satchwell - av Teigum 10, Skipagotu 9, Poulsen 2, Hansen 2, Mittun 2, Rasmussen 1, Hoydal 1, Mortensen 1, Johansen, Krogh, Mikkelsen, Mikkjalsson
Karne: 8/9.
Kary: 10 min. (Krogh, Skipagoetu, Poulsen, Hoydal, Mikkjalsson - po 2 min.).