Energa MKS Kalisz w pierwszej kolejce pokonał w Piotrkowie Trybunalskim Piotrkowianina aż 33:22 i po inauguracji plasował się na pozycji lidera Orlen Superligi. O formie Wybrzeża Gdańsk trudno było cokolwiek powiedzieć, gdyż zespół ten przegrał z aktualnym mistrzem Polski, Orlen Wisłą Płock.
Mecz w Kaliszu od pierwszych akcji układał się po myśli kaliszan. Gdy w 10 minucie spotkania serię pięciu bramek z rzędu skompletował Wladislaw Doncow, zespół z Wielkopolski prowadził już 5:1. Wybrzeże wróciło jednak do meczu i potrafiło w krótkim czasie zmniejszyć straty do dwóch bramek różnicy.
Po chwili jednak znów piąty bieg włączyli gospodarze środowego meczu i gdy w 19 minucie trafił Joel Ribeiro, na tablicy wyników widniał już rezultat 12:6. Wtedy jednak znów Wybrzeże zaczęło odrabiać straty. Po dwie bramki z rzędu zdobyli Mateusz Góralski i Rumun Ionut Stanescu, który w tym sezonie debiutuje w polskiej lidze i znów strata gości zmalała do dwóch trafień.
Chociaż gdańscy bramkarze przez całą pierwszą połowę obronili tylko dwa rzuty, przy siedmiu interwencjach kaliszan, dzięki dobrej postawie w obronie i skutecznej grze w przewadze goście najpierw wyrównali po bramce Mateusza Góralskiego, a tuż przed przerwą, gdy dwukrotnie bramki z koła zdobył Damian Domagała, to zawodnicy z Pomorza wyszli na prowadzenie i oba zespoły schodziły do szatni przy wyniku 16:17. Co ciekawe w I połowie aż 11 asyst zaliczył Maciej Papina - drugim najczęściej asystującym był Jakub Moryń, który zaliczył 3 skuteczne podania.
Od początku drugiej połowie przewagę budowali gdańszczanie, wśród których brylował Ionut Stanescu. Po bramce Rumuna, w 36 minucie było już 19:22. Od tego momentu jednak trzy bramki w krótkim odstępie czasu zdobyli kaliszanie i gdy trafił Matija Starcević, już 2,5 minuty później był remis.
Kaliszanie nie potrafili jednak pójść za ciosem i to Wybrzeże prowadziło różnicą 1-2-bramek. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez niemal 15 minut. Najpierw obie drużyny grały bramka za bramkę, później jednak ekipy z Kalisza i z Gdańska zaliczyły przestój, grając bardzo chaotycznie w ataku. Impas przerwali dopiero gdańszczanie i na 5 minut przed końcem, gdy trafił Damian Domagała prowadzili 30:27.
Zespół, który prowadzi Patryk Rombel nie ustrzegł się jednak błędów i kolejne akcje należały do kaliszan, którzy korzystali z gry w przewadze. Po rzucie Dawida Fedeńczaka, w 57 minucie ponownie był remis 30:30 i mecz zaczął się od nowa.
Znów zawodnicy obu drużyn mylili się w ataku, a piłka po ich rzutach wyglądała na kilka razy cięższą niż jest w rzeczywistości i lądowała poza światłem bramki. Przy remisie 30:30, na 25 sekund przed końcem Patryk Rombel poprosił o czas. 10 sekund przed końcem rzut karny Góralskiego odbił Krzysztof Szczecina i to kaliszanie mieli wszystkie argumenty, by wygrać to spotkanie. Po faulu w ataku zawodnika gospodarzy, do rozstrzygnięcia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne.
W nich skuteczniejsi byli gdańszczanie, którzy wygrali je 4:3 po tym, jak ostatni rzut Bartosza Kowalczyka obronił Kornel Poźniak i wywieźli z trudnego terenu dwa punkty.
Energa MKS Kalisz - Wybrzeże Gdańsk 30:30 k. 3:4 (14:13)
Energa MKS: Hrdlicka (11/34 - 32%), Szczecina (2/8 - 25%) - Kowalczyk 6, Doncow 6, Starcević 3, Wróbel 2, Moryń 2, Ribeiro 2, Kus 2, Bekisz 2, Kucharczyk 2, Fedeńczak 2, Michałowicz 1 oraz Molski, Fajfer.
Karne: 6/6.
Kary: 14 min.
Wybrzeże: Poźniak (0/8 - 0%), Zembrzycki (4/23 - 17%) - Domagała 7, Stanescu 5, Czapliński 5, Będzikowski 5, Góralski 5, Papina 1, Stępień 1, Tomczak 1 oraz Zmavc, Siekierka, Papaj.
Karne: 3/6.
Kary: 12 min.
Czytaj także:
Ostrzegano ją, ale zaryzykowała
Klub ma tylko 9 zawodniczek