Michał Kaniowski (trener AZS-u): Niewykorzystane rzuty karne mocno się na nas odbiły w końcówce. Mój błąd, że pozwoliłem mu wykonać ten decydujący rzut. Chciałem się przekonać jak się sprawdzi w decydującym momencie. Błędem była spora liczba piłek posyłanych do koła. Już w pierwszej połowie uczulałem, że nie gramy przez koło tylko drugą linie. Zawodnicy nie posłuchali się, dostali burę w przerwie i dostaną ją po meczu. Dzisiaj dobrą zmianę dał Paweł Kiepulski, który spisywał się poprawnie, zresztą tak samo jak Łukasz Wasilek w pierwszej połowie. Niestety w naszym zespole była spora niekonsekwencja w grze. Ciągle robimy te kroczki do ekstraklasy. Nie jest tak łatwo jak mogło się wydawać po dwóch pierwszych meczach. Każdy przeciwnik będzie się szykował na Gorzów.
Paweł Noch (trener Juranda): W decydujących momentach meczu zabrakło nam przede wszystkim dojrzałości. Niestety niektórzy zawodnicy jeszcze wiekowo i doświadczeniem nie dorośli do rozgrywania takich sytuacji. Nie mam zamiaru odnosić się do pracy sędziów, jest od tego obserwator. Przed meczem rozpracowywaliśmy gorzowskich obrotowych, jest to najmocniejsza strona tego zespołu. Nie jestem jednak do końca zadowolony ponieważ wiele sytuacji było rozwiązanych z koła. Moja drużyna to grupa młodych chłopaków poparta doświadczonym bramkarzem. Przed sezonem chcieliśmy wygrać jak najwięcej spotkań. Jakoś uzbierało się punktów, a na razie nie patrzymy co będzie na mecie.
Marcin Skoczylas (AZS): Przed nami jeszcze jednak kolejka i cała runda rewanżowa, więc na razie zrobiliśmy kolejne pół kroku do upragnionego awansu. Dzisiaj powinniśmy wygrać znacznie więcej, lecz w ostateczności mecz zakończył się dla nas szczęśliwie. Cieszę się ze swojego występu i tych siedmiu bramek. Jednak pochwały należą się całej drużynie bo gdy komuś idzie to się pod niego gra. Już chyba każda drużyna wie, że nasze koło jest najlepsze w lidze. Trener uczulał, żeby nie podawać tam za dużo piłek. W pierwszej połowie faktycznie trochę za często to robiliśmy, a rywal wygarniał na piłki.
Wojciech Gumiński (AZS): Jestem bardzo zły za te dwa niewykorzystane karne. Niepotrzebnie tak rzuciłem, źle to obmyśliłem. Andrzej Marszałek to doświadczony bramkarz, a ja powinienem to zupełnie inaczej wykonać. Jurand był chyba najtrudniejszym zespołem z jakim zmierzyliśmy się do tej pory. Temu spotkaniu towarzyszyły największe emocje, chociaż wcześniej Ostrów także postawił trudne warunki. Był to mecz godny lidera z wiceliderem. Musimy teraz wygrać w Gdańsku, a potem rozegrać jeszcze całą rundę. Dopiero po niej będziemy w ekstraklasie.
Andrzej Marszałek (Jurand): Zabrakło nam naprawdę niewiele żeby wygrać. Końcówka bardzo emocjonująca, równy mecz i myślę, że nie zasłużyliśmy tutaj na porażkę. Powiem otwarcie, że ten mecz powinien zakończyć się remisem. Dzisiaj sędziami były panie, które nie dość, że się spóźniły na rozpoczęcie drugiej połowy to jeszcze gwizdały niewyobrażalne głupoty. Od dwudziestu lat nie widziałem takich błędów i nie spodziewałem się, że można tworzyć takie cuda na boisku. Trzeba jednak przyznać, że myliły się w obie strony.