Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski nie miała łatwej przeprawy w starciu z Zepter KPR Legionowo. Choć biało-czerwoni przystępowali do spotkania w roli faworyta, to pod koniec pierwszej części gry w znacznie lepszym położeniu byli przyjezdni, którzy prowadzili już 14:11. Jeszcze przed przerwą miejscowi zdołali odrobić te straty.
- Na początku pierwszej połowy nie graliśmy tak jak chcieliśmy. Przy wyniku minus trzy (11:14 - dop. red.) złapaliśmy oddech, dogoniliśmy ich, potem mądrze graliśmy - przyznał Filip Rybarczyk, zawodnik klubu z Ostrowa.
- Tak trzymaliśmy też początek w drugiej połowie. To też się przyczyniło do tego, że kontrolowaliśmy wynik - dodał.
Po zmianie stron podopieczni Kima Rasmussena ruszyli mocno do ataku. Zaczęli od rzucenia czterech bramek z rzędu, co praktycznie ustawiło losy tego spotkania. Ostatecznie zwyciężyli 36:32 i wskoczyli na piąte miejsce w ORLEN Superlidze Mężczyzn.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Bajerski, Jabłoński i Przedpełski
- Byliśmy bardziej agresywni, bardziej chcieliśmy piłki, bardziej chcieliśmy wygrać ten mecz. Było po nas to widać. To też się przyczyniło do ich błędów i strat. Krok po kroku ich kontrowaliśmy i budowaliśmy wynik - zakończył Rybarczyk.
W sobotę ostrowian czeka piekielnie trudna przeprawa. Na wyjeździe zmierzą się z Orlen Wisłą Płock. Dodajmy, że w poprzednim sezonie KPR był bliski... wyjazdowego zwycięstwa w Płocku. Prowadzenie goście stracili dopiero w ostatniej minucie.