Zabrzańsko-ostrowska rywalizacja dostarczyła jak dotąd ogromnych emocji. O losach pierwszego meczu rozstrzygnęły rzuty karne, natomiast w Zabrzu Górnik wygrał po zaciętej walce. Kluczowa okazała się końcówka, którą lepiej rozegrali zawodnicy ze Śląska.
Trener Arkadiusz Miszka przyznał, że obie ekipy stworzyły w Hali "Pogoń" kapitalne widowisko, będące świętem piłki ręcznej. Nie obyło się jednak bez problemów. Zabrzanie dwa dni przed meczem trenowali w klimatyzowanym obiekcie w Gliwicach i trudno było im się przestawić na warunki panujące w Zabrzu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Partnerka Dybali skradła show. Co za kreacja!
- Natomiast bardzo mnie cieszy to, że wyciągnęliśmy wnioski z pierwszego meczu. W 55. minucie, gdy było trzema bramkami, zagraliśmy końcówkę mądrze. Doprowadziliśmy ten korzystny rezultat - dodał szkoleniowiec.
W końcówce czerwoną kartkę obejrzał Dan-Emil Racotea, co mocno ograniczyło możliwości trenerowi Miszce. - Taras Minocki był zmęczony, sygnalizował zmiany. Powiedziałem mu, że nie ma na kogo. Super, że dał radę do końca meczu - tłumaczył.
Miał co prawda w odwodzie jeszcze Jakuba Pindę, ale przyznał wprost, że ten zawodnik - choć perspektywiczny i posiadający umiejętności - nie jest jeszcze gotowy na grę w meczu o tak ogromną stawkę.
- Jest 1:1. Jedziemy do Ostrowa, jedziemy dalej walczyć, z czego się bardzo cieszę. Dziękuję chłopakom za walkę. (...) Super, że dali radę, wygraliśmy i jedziemy dalej - zakończył.
Decydujące spotkanie odbędzie się w sobotę, 7 czerwca o godz. 15:00 w hali 3mk Arena w Ostrowie Wielkopolskim. Już teraz wiadomo, że obejrzy je nadkomplet publiczności.