Z piekła do nieba - relacja z meczu Zgoda Ruda Śląska - Politechnika Koszalińska

Czternasta kolejka Ekstraklasy była dla Zgody okazją do podbudowania morale po zeszłotygodniowej porażce w derbach z Ruchem. Koszalinianki natomiast przyjechały do Rudy Śląskiej wziąć rewanż na Zgodzie, za porażkę na własnym parkiecie w pierwszej rundzie rozgrywek.

Pierwsze 10 min. spotkania to gra "cios za cios". Obie drużyny skutecznie atakowały i słabo broniły. Gdy na tablicy świetlnej widniał wynik 5:5 stało się to czego kibice w hali Zgody na pewno się nie spodziewali. Koszalinianki ruszyły agresywnie tak w ataku, jak i w defensywie. Pięć razy z rzędu piłka zatrzepotała w bielszowickiej siatce, z czego cztery razy było to zasługą Doroty Błaszczyk. Rudzianki mocno oszołomione takim obrotem sprawy nie były w stanie odrobić szybko poniesionych strat. Nawet jeśli już doszły rywalki na 2 lub 3 bramki, to po chwili głupio traciły piłkę, albo nie trafiały z linii 7 metrów. Drugi kwadrans meczu stał pod znakiem rażącej nieskuteczności gospodyń. Karnych nie wykorzystały Gleń i Cebula, zaś swoje "setki" zaprzepaściły Obruśnik i Weselak. Kibice na trybunach raz po raz łapali się za głowy, nie mogąc uwierzyć "jak to nie wpadło". Na domiar złego w bramce nie najlepiej spisywała się Iwona Muszioł, która nie potrafiła znaleźć recepty na sprytne i silne rzuty koszalinianek. Te zaś starały się narzucić swój styl gry i przyznać trzeba, wychodziło im to bardzo dobrze. Pierwsza odsłona zakończyła się mocnym i miłym - dla kibiców Zgody, akcentem w postaci dwóch trafień Justyny Mrozek, która ustaliła wynik na 11:15 na korzyść przyjezdnych, zmniejszając tym samym stratę gospodyń do 4 oczek.

Przerwa była chyba tak samo gorąca dla zawodniczek jak i kibiców, którzy z niepokojem oczekiwali na drugą część spotkania. Druga odsłona rozpoczęła się tak samo jak i pierwsza. Na boisku trwała twarda walka, w której nikt nie miał zamiaru odpuszczać. Tym razem lepiej radziły sobie gospodynie, prowadzone przez rozgrywającą świetne zawody Małgorzatę Krzymińską, raz po raz trafiającą do siatki rywalek. Teraz to Zgoda narzuciła swój styl gry i szybko odrabiała straty z pierwszej części. W 40 min. za sprawą Anny Świszcz bielszowiczanki doprowadziły do remisu, a chwilę później najskuteczniejsza tego dnia na parkiecie Małgorzata Kucińska dała Zgodzie pierwsze w tym meczu prowadzenie. Doświadczone gospodynie zwietrzyły swoją szansę i idąc za ciosem ponownie ruszyły z ofensywa na koszalińską bramkę. Zmęczone zawodniczki AZS-u, - które w Bielszowicach stawiły się w zaledwie 11 osobowym składzie - tego natarcia nie były już w stanie przetrzymać. Kolejne trafienia Krzymińskiej i spółki przesądziły o wyniku tego spotkania. Na 5 min. przed końcem meczu Zgoda prowadziła 7 bramkami, co zaowocowało rozprężeniem w bielszowickiej siódemce. To wykorzystały rywalki, które zmniejszyły rozmiary porażki do 4 oczek, za sprawą dwóch trafień Natalii Borowskiej oraz Justyny Łabul, która sześciokrotnie pokonując bramkarki Zgody, była najskuteczniejszą zawodniczką w swoim zespole.

Zwycięstwo z AZS-em pozwoliło Zgodzie utrzymać 4 miejsce w tabeli, nie zależnie od wyniku jakiem zakończy się mecz Vistalu z Ruchem. Koszalinianki natomiast, maja na swoim koncie 12 oczek, co plasuje je na 7 pozycji w ligowej tabeli. Zawodniczki trenera Jezierskiego będą musiały szukać punktów potrzebnych do utrzymania miejsca w "ósemce" między innymi w kolejnym swoim meczu z Vistalem Łączpolem Gdynia. Zgoda kolejny mecz rozegra w Elblągu z tamtejszym Startem.

Zgoda Ruda Śląska - Politechnika Koszalińska 28:24 (11:15)

Zgoda: Mieńko; Muszioł - Gleń 2/1; Tarnowska 1; Jasińska; Sikorska; Świszcz 1;

Cebula 4/3; Karwacka; Mrozek 4; Krzymińska 7; Kucińska 8; Obruśnik 1; Weselak

Kary: 4 min.

Trener: Dariusz Olszewski.

Politechnika: Kwiecień; Morawiec - Zaniewska; Szostakowska; Tarczyluk 1; Olek 1; Łabul 6; Janaczek 5/3; Błaszczyk 5; Leśkiewicz 4; Borowska 2

Kary: 8 min.

Trener: Roman Jezierski.

Sedziowie: Kamil Dąbrowski i Sławomir Kołodziej (obaj Kielce)

Widzów: ok. 200.

Źródło artykułu: