Polscy kibice: Polacy gramy u siebie

Wydawało się, że Polacy nie przekrzyczą kilku tysięcy niemieckich kibiców. A jednak. Polak potrafi. Kilka razy słychać było w hali olimpijskiej w Innsbrucku: Polacy gramy u siebie... Gromkie: Deutschland, Deutschland, które mieszało się z skandowanym przez biało-czerwonych: Polska, Polska, Polska!

Maciej Kmiecik
Maciej Kmiecik

Atmosfera w hali olimpijskiej w Innsbrucku była gorąca. Przed meczem polscy kibice jak tylko mogli starali się zagłuszyć Niemców. Kiedy jednak fani ekipy Heinera Branda zwarli szyki, hala trzęsła się w posadach. Polscy kibice, którzy do Innsbrucka przyjechali z wszystkich możliwych zakątków naszego kraju każdą chwilę ciszy próbowali wykorzystać, by przebić się z gromkim dopingiem. W trakcie pierwszej połowy jedna z naszych grup zaintonowała: Polacy gramy u siebie, Polacy gramy u siebie. Reszta biało-czerwonych podchwyciła to momentalnie i polscy szczypiorniści w Innsbrucku mogli się poczuć faktycznie jakby grali u siebie.

W drugiej połowie przy koncertowej grze Polaków momentami było już tylko słychać doping kibiców znad Wisły: Polska, Polska, Polska. Jeszcze jeden, jeszcze jeden. Najczęściej nasi kibice skandowali nazwisko Sławomira Szmala. Bramkarz reprezentacji Polski nie pierwszy raz bronił jak w transie, ale warto podkreślić, że bardzo pomagali mu równiez koledzy w defensywie.

Końcówka pierwszej połowy w ataku należała do Karola Bieleckiego. Nic więc dziwnego, że również on był na ustach polskich kibiców, którzy zasiedli w hali w Innsbrucku.

Mecze Polski z Niemcami zawsze mają swoje podteksty. Nie inaczej było w tym przypadku. Podopieczni Bogdana Wenty i jak trener biało-czerwonych mówili, że z Niemcami czeka ich "bitwa" jeśli nie "wojna". Swoistą "bitwę" na szczęście tylko na doping stoczyli także kibice. Podobnie jak szczypiorniści, także Polscy fani byli górą nad Niemcami.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×