- Emocje już teraz trochę opadły, ale jak było widać w czasie meczu – emocje udzielały się nam wszystkim - powiedział Bogdan Wenta po zakończeniu konferencji prasowej po meczu z Niemcami.
- Moim zdaniem już w pierwszej połowie powinniśmy wyżej prowadzić. W środkowej fazie tej odsłony były pięknie rozegrane sytuacje, ale Bitter "trzymał mecz" Niemcom. Piłka ręczna jest taką grą, że kiedy wydawało się, że przeciwnik się już odbudował, doprowadzając do stanu 8:8, my mieliśmy Karola Bieleckiego, dzięki któremu do szatni schodziliśmy z czterema bramkami przewagi - komentował Wenta.
- W drugiej połowie do ostatnich 10 minut dobrze kontrolowaliśmy mecz. Znowu niestety nastąpiło kilka sytuacji, że przy prowadzeniu pięcioma sześcioma bramkami, nie wykorzystaliśmy szans na podwyższenie tej przewagi. Wydaje mi się, że w pewnym momencie za bardzo patrzyliśmy na zegar. Po kontuzji Jaszki wszedł Tomasz Rosiński, który zagrał piękna akcję z Michałem Jureckim. To jednak Bitter obronił, ale później Tomek wziął na siebie ciężar gry. Akcja Mateusza Jachlewskiego była także przedniej jakości, rozegrana w takim tempie, że ja aż z tych emocji pobiegłem pod ławkę Niemiec. Mam nadzieję, że Niemcy nie odbiorą tego z mojej strony jako arogancję. To były po prostu emocje - tłumaczył Wenta.
- To był mecz walki. Najwięcej dostał chyba Bartosz Jurecki. Oliver Roggisch pracował chyba nie zawsze zgodnie z przepisami. Bartek zna się jednak z tym zawodnikiem. Grali kiedyś w jednym klubie przez rok. Uczulaliśmy Bartka na to, że może być ciężko. on na szczęście sprostał zadaniu - chwalił swojego zawodnika Wenta.
Słowa pochwały skierował także w stronę rozgrywającego Tomasza Rosińskiego. - On ma spore możliwości rzutowe i potrafi je wykorzystać. Nie bez kozery ma on przydomek "Kuna". Potrafi bardzo szybko poruszać się na nogach. Poszedł między obrońców i zdobył jedną z kluczowych bramek. Jego mankamentem był dotychczas słabszy rzut. W meczu z Niemcami jak już oddawał rzut, to były takie "lagi", że aż mogła zerwać się siatka. Naszym atutem było także to, że o Tomku sztaby naszych rywali nie mają aż tak dużych wiadomości - podkreślał Wenta.
Były słowa pochwały, ale w tym wszystkim oczywiście nie zabrakło delikatnej krytyki. - Turniej dopiero się zaczął. Dobrze, że zaczynamy od wygranej. Gratuluję mojej drużynie dobrej postawy, ale żeby nie było tak różowo, trzeba obiektywnie spojrzeć i wytknąć także błędy. Mieliśmy mnóstwo przestrzelonych sytuacji, błędów, które nie powinny się zdarzyć klasowej drużynie - ocenił trener Polaków.
- To co założyliśmy sobie na mecz z Niemcami sprawdzało się. Bramki Kaufmanna były wkalkulowane w naszą taktykę. Wyłączyliśmy jednak z gry Holgera Glandorfa, który zawsze w meczach z Niemcami bardzo nas "kaleczył". Moi zawodnicy prawie go zniszczyli. Był totalnie bez ochoty do gry. Ogólnie mieliśmy Niemców pod kontrolą - powiedział Wenta.
W środę o 20.30 Polacy zagrają ze Szwecją. - Szwedów widzimy codzienne w hotelu. Znamy wielu zawodników z tej reprezentacji. Wiemy o sobie wszystko. Kwestia tylko wykonania. W meczu z Niemcami było podobnie. Zespoły nie miały tajemnic o sobie.
Szwedzi mają komfort psychiczny, gdyż Mistrzostwa Europy są dla nich ważne, ale nawet gdyby w nich coś nie poszło, za rok mają u siebie Mistrzostwa Świata. Nie muszą grać żadnych eliminacji. Presja w meczach fazy grupowej dla Szwedów jest zatem mniejsza. To może wyjść im na korzyść. Mam nadzieję, że w meczu ze Szwecją wystarczy nam sił, że zagramy konsekwentnie i będziemy szukać swojej szansy, by wygrać kolejne spotkanie - zakończył trener polskich Orłów.