Selekcjoner Czech: Teraz możemy grać swoją piłkę ręczną

Reprezentacja Polski w piłce ręcznej mężczyzn w zasadniczej fazie turnieju mistrzostw Europy zmierzy się z Hiszpanią, Francją i Czechami. Ostatni ze wspomnianych zespołów jest teoretycznie najsłabszym rywalem

Czeska drużyna narodowa awansowała do kolejnej rundy mistrzostw Starego Kontynentu. Nasi południowi sąsiedzi cieszą się, że będą kontynuować swoją przygodę na Euro 2010. Jednym z ich liderów jest Jan Filip, który na co dzień występuje w Kadetten Schaffhausen. Nie wątpi on w klasę Słoweńców, Polaków i Niemców, kolejnych przeciwników Czechów na ME.

- Mamy przed sobą trzy ciężkie mecze i wszystko jest otwarte. Między zespołami jest ogromna rywalizacja i to jak w tej grupie sprawdzimy się, przekonamy się w pierwszym spotkaniu przeciwko Słowenii - powiedział prawoskrzydłowy w wywiadzie dla internetowego serwisu Czeskiego Związku Piłki Ręcznej.

Bardzo ostrożnie na temat szans swoich podopiecznych wypowiedział się również selekcjoner Czech. Nie chciał on zdradzić, na ile punktów liczy w kolejnej rundzie i uchylił się od oceny rywali.

- Teraz musimy się przede wszystkim wyciszyć. Jesteśmy w euforii, mamy pełną głowę z powodu zwycięstwa. W sobotę czeka nas przelot do Innsbrucku, a wieczorem siądziemy i zajmiemy się rywalami. Do tej pory była wielka nerwowość, wynikająca z tego, że nie wiedzieliśmy, czy przejdziemy do kolejnej rundy. Każdy mówił czego chce, ale mieliśmy "grupę śmierci". Zrobiliśmy pierwszy krok i teraz możemy grać swoją piłkę ręczną - stwierdził selekcjoner Czech, Martin Lipták, który zapytany o cele na łamach MF Dnes nie ukrywał jednak swoich ambicji.

- Odpowiem w ten sposób - teraz mamy zapewnione 12. miejsce, ale nikt, ani zespół, ani ja nie jesteśmy tym usatysfakcjonowani - dodał szkoleniowiec. Tonował on nastroje po piątkowym zwycięstwie nad Węgrami (33:26): - Nie będzie żadnego świętowania. Jeszcze nie ma się z czego cieszyć.

Komentarze (0)