Jamina Roberts już niebawem rozpocznie swój 19. wielki turniej w karierze i tym samym pobije rekord samego Magnusa Wislander. Ale 35-letnia liderka reprezentacji Szwecji nie ukrywa - to może być jej ostatni taniec w kadrze.
- Jeśli skończymy gdzieś na siódmym miejscu, to będzie mój ostatni turniej - powiedziała wprost w rozmowie ze szwedzkim "Sportbladet". Leworęczna rozgrywająca z Ikast to absolutna legenda kobiecej reprezentacji. W drużynie narodowej zadebiutowała w 2010 roku i od tamtej pory opuściła tylko jeden turniej - mistrzostwa świata w 2013 roku.
ZOBACZ WIDEO: Sabalenka chwali się na zdjęciach wakacjami z ukochanym
- Jestem dumna, że wciąż tu jestem i daję radę. Coraz częściej to zauważam, szczególnie kiedy rozmawiam z młodszymi koleżankami. Dla nich to, co ja pamiętam z boiska, wydarzyło się, gdy chodziły jeszcze do świetlicy - żartuje Roberts.
Pytania o zakończenie reprezentacyjnej kariery pojawiają się od lat, ale dopiero teraz kapitan szwedzkiej kadry otwarcie mówi, że wszystko zależy od wyniku. - Myślę, że to bardziej zależy od gry niż od miejsca w tabeli. Chodzi o to, jak to wszystko będzie wyglądać na boisku. Jeśli poczuję, że robimy krok wstecz, może nie będzie sensu tego ciągnąć - powiedziała.
Roberts zaznacza, że nie rozważa przyszłości dalej niż do najbliższych tygodni. O igrzyskach olimpijskich w 2028 roku mówi z dystansem: - To daleko. Najpierw kwalifikacje, potem obozy, Playitas, wszystko po kolei. Jasne, chciałabym zagrać na igrzyskach, ale cała ta droga? Wątpię, że wtedy jeszcze będę w kadrze.
Szwecja rozpocznie mistrzostwa świata 2025 w grupie G, gdzie zmierzy się z Brazylią, Czechami i Kubą. W czwartek (27 listopada) o godzinie 20:30 zmierzą się z naszym południowym sąsiadem.