Rzadko zdarzają się sytuacje, w których domowe spotkanie Orlen Wisły Płock w Orlen Superlidze może dostarczyć jakichkolwiek emocji. Nafciarze wygrali 11 pierwszych meczów ligowych i ich bilans bramkowy wynosił 416:269. Oznacza to, że średni wynik w rodzimej lidze mistrzów Polski, to aż 38:24. PGE Wybrzeże przegrało do tej pory tylko dwukrotnie i sobotnie spotkanie zapowiadało się ciekawie, chociaż faworyt był jasny.
PGE Wybrzeże od początku starało się stawiać faworytom. W momencie gdy w 9 minucie trafił Ionut Stanescu, na tablicy wyników widniał rezultat 5:5. Gdy gospodarze rzucili trzy bramki z rzędu mogło się wydawać, że po celnym trafieniu Leona Susnji tradycyjnie "odjadą" rywalom, ekipa znad morza znów doszła rywala na 10:9.
Orlen Wisła utrzymywała 1-3-bramkowe prowadzenie, ale nie potrafiła zbudować wyższej przewagi. Mecz, który odbywał się w Hali Chemika przed przerwą zdecydowanie straciło swoją dynamikę. Nie brakowało nerwowości z obu stron, a w pewnym momencie na ławce kar siedziało łącznie trzech szczypiornistów. Przewagę jednego zawodnika mieli goście i wykorzystał to Filip Michałowicz, trafiając na 16:16 na 1,5 minuty przed syreną kończącą pierwszą połowę. Orlen Superliga mężczyzn
Piłkę mieli gospodarze, ale stracili ją podczas ataku pozycyjnego. Bramkę na 16:17 trafił Mykoła Prociuk. Xavier Sabate zdecydował się wziąć czas na trzy sekundy przed końcem i okazało się to świetnym rozwiązaniem. Bramkę z kilkunastu metrów rzucił Mitja Janc, a zasłonięty przez obrońców Kornel Poźniak skapitulował. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 17:17. Co ciekawe bramkarze obu zespołów zanotowali w tej części gry tylko po jednej udanej interwencji.
Na początku drugiej połowy PGE Wybrzeże popełniało mnóstwo błędów i od razu przełożyło się to na wynik. Gdy dwa kontrataki z rzędu wykorzystał Przemysław Krajewski, w 37 minucie było już 24:19 i Patryk Rombel musiał reagować.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w swoim stylu. Sala od razu wybuchła śmiechem
Mimo tego, że wciąż nie funkcjonowała bramka u gości, PGE Wybrzeże zdołało nieco powstrzymać ofensywne zapędy mistrza Polski, zmniejszając straty do trzech bramek różnicy. Gdy dwa razy z rzędu trafił Michałowicz, przy stanie 29:26, na 12 minut przed końcem czas wziął tym razem trener Sabate.
Wciąż jednak Nafciarze nie potrafili "odjechać" zespołowi z Gdańska. Z drugiej strony, PGE Wybrzeże gdy już miało możliwość zmniejszyć straty do dwóch bramek różnicy, popełniało zazwyczaj błędy i traciło z nich łatwe bramki. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 35:30 co pokazało, że można postawić się mistrzowi kraju.
Orlen Wisła Płock - PGE Wybrzeże Gdańsk 35:30 (17:17)
Orlen Wisła: Bergerud (1/15 - 7%), Alilović (6/22 - 27%) - Richardson 7, Daszek 5, Krajewski 5, Dawydzik 4, Janc 3, Fazekas 3, Mihić 2, Szita 2, Ilić 2, Susnja 1, Zarabec 1 oraz Szyszko, Samoila, Szostak.
Karne: 4/4.
Kary: 12 min.
PGE Wybrzeże: Zembrzycki (4/28 - 14%), Poźniak (1/12 - 8%) - Czapliński 7, Michałowicz 5, Stanescu 4, Domagała 2, Będzikowski 2, Pepliński 2, Rodak 2, Peret 2, Prociuk 1, Czertowicz 1, Stępień 1, Tomczak 1 oraz Papina, Zmavc.
Karne: 6/8.
Kary: 12 min.