Nie tak to miało wyglądać. Jest awans, ale po ogromnych problemach z Tunezją

Materiały prasowe / Paweł Bejnarowicz / ZPRP / Na zdjęciu: Monika Kobylińska
Materiały prasowe / Paweł Bejnarowicz / ZPRP / Na zdjęciu: Monika Kobylińska

Po dobrym otwarciu przeciwko Chinom przyszły duże, zupełnie niespodziewane męczarnie z Tunezją. Mimo słabej skuteczności, reprezentacja Polski kobiet dopisała drugie zwycięstwo na mistrzostwach świata w piłce ręcznej.

Po pierwszym zwycięstwie na otwarcie mistrzostw świata z Chinami przyszedł czas na Tunezję w drugim spotkaniu grupowym. Trzecia drużyna Afryki również wydawała się rywalem jak najbardziej do pokonania dla reprezentacji Polski. Tym bardziej że po inauguracyjnym meczu można było być dużym optymistą. Biało-Czerwone naprawdę gładko ograły Chiny, a wygrana z Tunezją już zapewniała awans z grupy. Wiedząc, kto czeka w trzecim pojedynku (Francja), było jasne, że w niedzielę po prostu trzeba wygrać.

Początek meczu z Tunezją nie był jednak wymarzony, a wręcz bardzo zły. Polki pierwszą bramkę rzuciły dopiero w 5. minucie. Wcześniej mocno męczyły się w ataku, popełniały proste błędy, a momentami brakowało im też szczęścia - jak przy nietrafionym rzucie Magdy Balsam na pustą bramkę. Na plus zasługiwała natomiast gra w obronie, bo Tunezyjki długo rozgrywały swoje akcje i mimo licznych prób nie potrafiły się przez nią przebić.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

Niemniej wynik 4:2 na korzyść Tunezji po dziesięciu minutach był już lekkim sygnałem ostrzegawczym, że polską drużynę czeka w niedzielne popołudnie trudny egzamin. Z minuty na minutę wyglądało to coraz gorzej. Defensywa Polek przestała być tak szczelna, a problemy w ataku wcale nie znikały.

Na szczęście dobra gra Tunezji zakończyła się mniej więcej po kwadransie. Biało-Czerwone zaczęły błyskawicznie wykorzystywać błędy przeciwniczek, doprowadzając do remisu 8:8 w 18. minucie, mimo że trzy minuty wcześniej przegrywały jeszcze 4:8. Sytuacja wyglądała zdecydowanie lepiej, a gra Polek stała się spokojniejsza i bardziej poukładana.

W 21. minucie Polki po raz pierwszy wyszły na prowadzenie. Wydawało się, że teraz pójdzie już z górki. Udało im się nawet wypracować trzybramkową przewagę. Wówczas jednak znów dała o sobie znać falująca gra zespołu Arne Senstada. Pojawiły się problemy ze skutecznością i niewykorzystane stuprocentowe sytuacje. Nie był to dzień Magdy Balsam, ale brakowało też rzutów Moniki Kobylińskiej. Tunezja udowodniła przy tym, że nie jest przypadkowym zespołem, doprowadzając niespodziewanie do remisu 13:13 po pierwszej połowie. Trzeba oddać przeciwniczkom, że rozgrywały znakomite jak na swoje możliwości spotkanie.

Ale wejście w drugą część gry również nie było najlepsze w wykonaniu Polek. Nie doczekaliśmy się błyskawicznego odskoku, na który wszyscy liczyli. Zamiast tego przyszła kontynuacja męczarni. Po 40 minutach to Tunezja prowadziła 18:17.

Na szczęście Polki miały już znacznie więcej punktów zaczepienia niż w pierwszej połowie. Lepiej wyglądała gra Magdy Balsam, Karolina Kochaniak w trudnych momentach brała ciężar rozegrania na siebie, a i w bramce było już nieco lepiej. W ekipie Tunezji najjaśniejszą postacią pozostawała Sondes Hachana, ale w ostatni kwadrans Biało-Czerwone wchodziły już z dwubramkową przewagą.

Tunezja jednak nie zamierzała odpuszczać. Postawa reprezentantek Afryki mogła momentami zaskakiwać. To był wyjątkowo trudny mecz dla Polek. Z drugiej strony same trochę zaprosiły rywalki do takiego scenariusza, w którym o wynik trzeba walczyć do samego końca. A końcówka była naprawdę nerwowa, bo na pięć minut przed ostatnią syreną prowadzenie Polek stopniało do zaledwie 24:23.

Reprezentacja Polski zachowała jednak czujność do końca i nie pozwoliła sobie na katastrofę. Ogromną rolę odegrała Katarzyna Cygan, która w drugiej połowie dokładała bardzo ważne bramki i mocno pracowała w obronie. Ostatecznie Polki pokonały trzecią drużynę Afryki 29:26, ale jedyne, co można było powiedzieć po ostatnim gwizdku, to głośne: "Uff". Jest awans, jest drugie zwycięstwo, ale skuteczność zdecydowanie wymaga poprawy.

MŚ 2025:

Polska -  Tunezja 29:26 (13:13)

Polska: Płaczek, Zima - Olek, Kobylińska 3, Janas 2, Rosiak, Cygan 5, Balsam 7, Głębocka, Pankowska 1, Granicka, Nosek, Michalak 2, Kochaniak 6, Uścinowicz 1, Nocuń 2.

Tunezja: Mkadem, Sfar - Hamrouni 4, Mostefaoui 2, Jlezi 2, S. Ben Hassine 3, Zelfani, Dhaouadi 1, Rezgui 1, Ep Kerkeni 8, Rmiza, Abdalah 2, M. Ben Hassine, A. Ben Hassine, Bouri 2, Belhadj 1.

Komentarze (22)
avatar
Leszek Niewmierzycki
1.12.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Do chaty pierogi lepić 
avatar
Tennyson
30.11.2025
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Wiadomo, liczy się wygrana. Ale z całym szacunkiem dla Tunezyjek, Polki, chcąc osiągnąć na takim turnieju większe rzeczy, powinny pokonać je różnicą bramką rzędu 37-18, na przysłowiowym luzie, Czytaj całość
avatar
Roman
30.11.2025
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Z Francją -15 Polska niestety to przeciętny zespół z amatorską ligą. 
avatar
real_M
30.11.2025
Zgłoś do moderacji
7
5
Odpowiedz
Ledwo wygraliśmy i to z chłopem w składzie , M.Balsam ma dziewczynę , to od razu widać że siła jest w nas!! 
avatar
Tennyson
30.11.2025
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Wiadomo, liczy się wygrana. Ale z całym szacunkiem dla Tunezyjek, Polki, chcąc osiągnąć na takim turnieju większe rzeczy, powinny pokonać je różnicą bramką rzędu 37-18, na przysłowiowym luzie, Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści