Artur Siódmiak: Możemy spojrzeć w lustro i powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko

Artur Siódmiak jako jeden z nielicznych reprezentantów Polski nie schodził z parkietu ze zwieszoną głową. Chętnie odpowiadał na pytania dziennikarzy i podkreślał, że Polacy w półfinale z Chorwacją dali z siebie wszystko. Apetyty drużyny Bogdana Wenty były na pewno większe niż tylko finał pocieszenia. Należy jednak pamiętać, że to jest tylko sport i o sukcesie decydują detale. Przed wyjazdem na EURO 2010 każdy grę w półfinale wziąłby w ciemno.

- W pierwszej połowie wszystko dobrze funkcjonowało. Na początku drugiej odsłony oddaliśmy niestety zbyt szybkie rzuty z nie do końca przygotowanych pozycji. Stąd też te obrony Mirko Alilovica. Pozwoliło to Chorwatom odskoczyć na 3-4 bramki i kontrolować mecz - podsumował Artur Siódmiak, który już w pierwszej połowie szybko złapał dwie dwuminutowe kary.

- Moje kary na pewno miały jakieś tam znaczenie w walce w obronie, ale Daniel Żółtak wszedł za mnie i także zrobił kawał dobrej roboty. To był typowy mecz walki o wysoką stawkę. Bardzo agresywna obrona Chorwatów sprawiła nam problemy. Ktoś musiał wygrać, ktoś przegrać. Nie ma co tutaj płakać nad rozlanym mlekiem. W niedzielę czeka nas kolejny bardzo ciężki mecz o brązowy medal - dodał bohater zeszłorocznego mundialu w Chorwacji.

Zdaniem Siódmiaka medal jakiegokolwiek koloru to spory sukces. - Brązowy medal to też trofeum. Nie będziemy walczyć o złoto, ale trzeba być i tak zadowolonym z tego, co zwojowaliśmy tutaj w Austrii. W niedzielę musimy wyjść maksymalnie zmobilizowani i walczyć o ten brąz - zapowiada Artur Siódmiak.

Polacy w niedzielę w finale pocieszenia zagrają z Islandią, rywalem, który pozbawił ich być może olimpijskiego medalu w Pekinie. - Media zawsze wyszukają jakieś podteksty w każdym meczu - śmieje się Siódmiak. - Faktycznie, mamy coś do udowodnienia Islandczykom. to bardzo silny i niewygodny przeciwnik. Na pewno Bogdan Wenta i cały sztab szkoleniowy znajdzie na nich założenia taktyczne, a my do tego będziemy musieli się dostosować. Na pewno jest to rywal w naszym zasięgu - ocenia Siódmiak.

Obrotowy reprezentacji Polski uważa, że nasi zawodnicy - choć będzie to trudne - pozbierają się psychicznie do niedzielnego meczu. - Wiadomo, że jest rozczarowanie. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Kiedy wychodzi się na mecz półfinałowy, to cel jest jeden - walczymy o finał. Nie udało się nam go niestety osiągnąć. Myślę, że każdy z nas może spokojnie spojrzeć w lustro i powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko,a że to nie wystarczyło? Trudno. Taki jest sport - podsumowuje Siódmiak.

Nie zgadza się on natomiast z opinią, że biało-czerwoni mają już kompleks Francji i Chorwacji, z którymi to zespołami niemalże notorycznie przegrywają na wielkich imprezach.

- Na takim poziomie o sukcesie decydują detale. 3-4 minuty meczu mogą czasami przesądzić o końcowym wyniku. Rzucony karny, parada bramkarska - takie szczegóły często mają ogromne znaczenie. Myślę, że te wszystkie cztery drużyny, które znalazły się w półfinałach są prawie identyczne klasą. Francuzi obecnie tez nie grają jakiegoś wielkiego handballu. Sprawa złotego medalu jest otwarta, a my postaramy się wywalczyć brązowy krążek - kończy Siódmiak.

I oby Polakom się to udało, bo w przeciwnym wypadku wrócą z Austrii z ogromnym poczuciem niedosytu.

Komentarze (0)