Sławomir Szmal: Ciężko jest wygrać grając przeciwko Chorwatom i norweskim sędziom

Sławomir Szmal nie bronił w meczu z Chorwacją genialnie. Zagrał na skuteczności 38 procent. Po meczu kapitan reprezentacji - jak większość Polaków - najwięcej pretensji miał do pracy norweskich sędziów. - Nie wygra się z tak silnym rywalem jak Chorwacja i dwójką sędziów, która wyczyniała cuda - mówił zdenerwowany bramkarz reprezentacji Polski.

Poproszony o pomeczowy komentarz Sławomir Szmal nie owijał w bawałkę. Powiedział prosto z mostu co sądzi o pracy sędziów. - Jakie mogą być moje odczucia po meczu? Przeciwko tak silnej drużynie jak Chorwacja ciężko jest wygrać kiedy ma się także przeciwko sobie sędziów. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę tylko jedną sytuację, kiedy to obroniłem piłkę po rzucie Ivana Cupicia. On z kolei złapał ją w ręce i przebiegł z nią w polu bramkowym. Według przepisów piłki ręcznej dla gracza chorwackiego należała się bezwzględnie kara dwóch minut - tłumaczy Szmal.

Co natomiast zrobili sędziowie Abrahamsen i Kristiansen? - Po słusznych protestach Bogdana Wenty ukarali naszego trenera żółtą kartką i zabrali nam piłkę. Nie wiem, jak to wytłumaczyć? Coś takiego normalnie nie zdarza się w piłce ręcznej - podkreśla wzburzony bramkarz reprezentacji Polski.

Biało-Czerwoni w pierwszej połowie, kiedy wygrywali nie dali się wyprowadzić z równowagi po kontrowersyjnych decyzjach sędziów. W drugiej części, gdy odwróciły się losy meczu widać było, że momentami Polacy bardziej skupiają się na rozmowach i protestach w stronę sędziów niż na grze. - Kiedy wygrywasz to rywal musi cię gonić, więc nawet przy jednym czy drugim kiepskim gwizdku ma się szansę na odrobienie później tego. W drugiej połowie Chorwacja - być może po naszych błędach, ale także złych decyzjach arbitrów - wyszła na prowadzenie. Dochodziliśmy do sytuacji rzutowych, ale nie trafialiśmy. Można się zapytać naszych zawodników, dlaczego? Zdarzały się sytuacje, gdzie byli koledzy popychani czy wytrącani z równowagi, a sędziowie nie reagowali. Kiedy podobna sytuacja była w drugą stronę, zazwyczaj była dla nas kara dwóch minut i rzut karny. Jak tu się nie denerwować? - pytał retorycznie dziennikarzy Szmal.

Norwescy sędziowie na długo zapadną w pamięci polskich piłkarzy ręcznych i pewnie także fanów szczypiorniaka znad Wisły, którzy - kto wie, czy nie będą wytykać ich palcami - jak sędziego Howarda Webba? Apropos Webba. Angielski arbiter zalazł za skórę Polakom w Wiedniu także podczas Mistrzostw Europy, tyle, że w piłce...kopanej. Niestety, historia lubi się powtarzać.

Sławomir Szmal po półfinale przez łzy cieszył się, że sędziów z Norwegii Polacy nie spotkają już na szczęście w meczu o III miejsce.

- Duet sędziowski z Norwegii prowadził nam już trzeci mecz w tych mistrzostwach. Za każdym razem po meczu mieliśmy te same odczucia. Nie byli sędziami, którzy nam sprzyjali, a wręcz przeciwnie - zawsze gwizdali przeciwko nam. W dwóch pierwszych meczach wygrywaliśmy i zapominało się o kontrowersyjnej pracy sędziów. W tym momencie będziemy pamiętać ich długo. O ile w pierwszej połowie tylko nam przeszkadzali, o tyle w drugiej połowie gwizdali już jednostronnie - kończy Sławomir Szmal.

Komentarze (0)