Zatrzasnęły wieko - relacja z meczu Ruch Chorzów - Start Elbląg

Po pierwszej partii zdawać się mogło, że faworyzowane "niebieskie" pewnie zgarną dwa punkty. Ale elblążanki dystans sukcesywnie zmniejszały i odegrały się za porażkę na własnym parkiecie. Nie zabrakło kar, czerwonych kartoników, a nawet... elementów boksu.

Pierwsza połowa w zasadzie nie miała historii - Ruch przeważał i radził sobie zaskakująco dobrze, prowadząc nawet ośmioma "oczkami" (15:7 w 27 minucie meczu). Start był nieskuteczny, a jedną z zawodniczek, która nie mogła się przełamać była Edyta Grudka, do niedawna występująca na kole w niebieskiej koszulce. - Sentyment jest, ale wiadomo że na boisku nie miało to znaczenia. Ale mimo to jakoś Krysi (Wasiuk - przyp. red.) nie mogłam pokonać - śmiała się Grudka.

W drugiej partii zaś, tak wynik, jak i liczebny rozkład sił zmieniał się niczym w kalejdoskopie. Przez pierwsze minuty po wznowieniu gry Ruch musiał radzić sobie w podwójnym osłabieniu, co przyjezdne skrzętnie wykorzystały i zmniejszyły straty do jedynie dwóch trafień. Chorzowianki na chwilę złapały oddech i odskoczyły, ale wkrótce znów dały się dogonić i prowadziły tylko jednym golem! Wówczas obie ekipy musiały pogodzić się z utratą zawodniczki na dwie minuty (na ławkę sędziowie odesłali Justynę Stelinę i Natalię Szyszkiewicz). Lepiej poradził sobie Ruch, który ponownie "odjechał", tym razem na trzy bramki. Gdy posypały się kolejne dwie kary dla Startu, mogło się wydawać, że rezultat jest już rozstrzygnięty. Ale i tym razem doszło do kolejnego zaskakującego zwrotu akcji - siódemka z Elbląga w osłabieniu rzuciła się w dramatyczną pogoń za rywalkami. Pościg został zainicjowany w dobrym momencie, bo zmęczone i coraz bardziej zdenerwowane przebiegiem spotkania chorzowianki zaczęły się gubić i zupełnie oddały przeciwniczkom inicjatywę. Ruch ostatni raz prowadził w 56 minucie - wtedy trzema bramkami popisała się kapitalna sobotniego wieczora Edyta Szymańska, a jeszcze jeden "gwóźdź" dołożyła, zatrzaskując wieko trumny Ruchu Katarzyna Cekała. Rozpaczliwy gol w ostatnich sekundach Bogny Dybul był już tylko przedśmiertnym, rozpaczliwym wołaniem o pomoc. - Byłyśmy w drugiej połowie mało skoncentrowane. Dziewczyny z Elbląga fajnie ciągnęły kontry, a my słabo spisywałyśmy się w ataku - komentowała Dybul. - Nie wiem od czego zależy to, że gramy tak nierówne połowy. Na treningach wszystko wygląda dobrze, kondycyjnie też wytrzymujemy.

Inny rozdział opisywanej potyczki stanowi jego poziom. Mimo tylu nagłych zmian wyniku i huśtawki nastrojów, mecz nie zachwycił, a zapamiętać go będzie można głównie przez ilość kar. Pierwsze 30 minut było zaskakująco "czyste" - tylko jedna zawodniczka musiała przerwać grę na 120 sekund. W drugiej odsłonie uzbierały się 22 minuty. - Kar było bardzo dużo i sędziowie się mylili, w obie strony - stwierdziła Hanna Sądej. - Kiedy mieli dać karę, to tego nie robili, z kolei kilka razy dali je niepotrzebnie - dodała. Na ten sam temat nie chciała wypowiadać się wspomniana już Dybul, która pod koniec meczu musiała przyjąć cios Sądej w zęby. Sędziowie słusznie zdecydowali, że stosując podbródkowy obrotowa Startu pomyliła dyscypliny i bez wahania wyciągnęli "czerwień". - Tak naprawdę ona trzymała moją rękę i sama się uderzyła - broniła się Sądej.

Ruch Chorzów - Start Elbląg 27:29 (16:11)

RUCH: Wasiuk, Karwat, Wąż - Brymerska 1, Radoszewska 3, Pawlik 5, Wawrzyńczyk, Szyszkiewicz 7/3, Sęktas 1, Sucheta, Lipko 4, Dybul 4, Rzeszutek 2.

Kary: 16 minut

START: Miecznikowska, Kordunowska - Dolegało 7, Stelina, Pełka-Fedak 2, Sądej 2, Frąckiewicz 1, Cekała 3, Stradomska 2, Szklarczuk, Szymańska 9, Grudka, Wasak 3, Knoroz.

Kary: 8 minut

Sędziowali: Cezary Figarski, Dariusz Żak (Radom).

Widzów: 200.

Komentarze (0)