Adrian Konczewski stał w bramce Nielby przez większość meczu z Wisłą Płock. Według niego na początku spotkania wągrowieckiemu beniaminkowi zupełnie nie dopisywało szczęście. - Wiślacy w pierwszych minutach zdobywali bramki po akcjach z koła, rzutach karnych oraz kontrach. Można powiedzieć, że rzucali z sytuacji stuprocentowych. Wisła ma kadrę wysokiej klasy, dlatego też gracze tej drużyny nie mylili się, gdy znajdowali się na takich właśnie pozycjach rzutowych. To spowodowało, iż dość szybko wyszli na prowadzenie 5:0. Jednak gdy minęła 10 minuta podjęliśmy walkę - kolektywnie, jako cała drużyna. Zaczęliśmy lepiej grać w bloku. Dzięki temu udało się nam - bramkarzom lepiej zaprezentować - twierdzi Konczewski.
Drugi z bramkarzy wągrowieckiej drużyny, Marcin Głębocki swój występ przeciwko Wiśle może również zaliczyć do udanych. Dramaturgii spotkaniu dodała jednak kontuzja tego właśnie zawodnika, który końcówkę drugiej połowy musiał oglądać z ławki z zabandażowaną głową. - Po zakończeniu jednej z akcji, która rozgrywała się w drugiej połowie piłka zaplatała się w siatce, w reklamach. Chciałem jak najszybciej wyciągnąć ją i podać do któregoś z zawodników, aby wyprowadzić kontrę. Wtedy uderzyłem się głową o bramkę. Zakręciło mi się w głowie. Okazało się, że rozciąłem sobie czoło. Mam teraz założone dwa szwy w tym właśnie miejscu. Na szczęście nic poważnego się nie stało - trenuję normalnie - wyjaśnia Głębocki.
Kolejny mecz ligowy drużyna z Wielkopolski rozegra w najbliższą sobotę z Zagłębiem Lubin. W pierwszej rundzie lepsi byli nielbiści, którzy pokonali rywala 35:32. - Adam Malcher zagrał wtedy na pewno słabiej, niż oczekiwaliśmy. Miejmy nadzieję, że w sobotę będzie podobnie. W ich zespole ważną rolę pełnią bramkarze: Malcher oraz Michał Świrkula. Wierzę, że chłopacy znowu znajdą receptę na ekipę z Lubina, a bramkarz ponownie nie będzie w stanie im pomóc - wyznaje Konczewski.