- Początek meczu mieliśmy naprawdę dobry. Dzięki temu, że zawodnicy wyszli bez żadnych obciążeń psychicznych, to prowadziliśmy przez kilka dobrych minut. Potem niestety popełniliśmy kilka frajerskich błędów - kontynuował wypowiedź Jerzy Kasprzak. Żółto-czarni nie wykorzystali dwóch stuprocentowych sytuacji. Z kolei cztery piłki wyrzucili w aut. Do przerwy Vive odskoczyło na sześć bramek. Kielczanie po zmianie stron powiększyli jeszcze swoją przewagę.
W pewnym momencie nielbistom udało się zbliżyć do rywala na cztery bramki. - Na pewno nie był to mecz do jednej bramki. Uważam, że przegrana z mistrzami na ich terenie dziewięcioma bramkami nie przynosi nam ujmy. Wynik odzwierciedlający to, co działo się na parkiecie powinien oscylować wokół różnicy czterech-pięciu bramek. Jednak na zwycięstwo absolutnie nie było szans - wyjaśnia wągrowiecki prezes.
Edward Koziński, trener Nielby dał szansę na grę w Kielcach tym zawodnikom, którzy dawno nie zaliczyli meczu ligowego. Przez to ma on teraz pełniejszy obraz tego, co potrafią. - Pograł trochę powracający po kontuzji Dawid Borek. Dość dużo czasu na parkiecie spędził bramkarz Tomasz Szałkucki. Muszę powiedzieć, że z jego postawy jestem umiarkowanie zadowolony - wyjawił trener.
Szkoleniowiec Nielby przyznał, że pomimo tego, że drużyna Vive zagrała bez Knudsena i Jurasika, to rywal i tak był niezwykle wymagający. - Myślę, że Nielba rozegrała przyzwoite spotkanie. Gdyby nie kilka niewymuszonych błędów z naszej strony, to wynik końcowy mógłby być dużo korzystniejszy. Vive było na pewno zespołem lepszym od nas. Mogliśmy jednak przegrać mniejszą ilością bramek - stwierdził po meczu.